[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie możesz tego pojąć, mamo - rzekł wreszcie. - Fran i ja
rozumiemy się nawzajem. Tak było od chwili poznania się w kasynie.
Przynajmniej tak mi się zdawało. Pózniej okazało się, że z jej strony to
tylko wybieg, by mnie lepiej poznać.
- A ty zakochałeś się w niej od pierwszego wejrzenia i zabrałeś do
domu - zauważyła z przekąsem Elise.
128
RS
- Ależ skąd. Wcale nie było mowy o miłości, tylko wydała mi się
miłą towarzyszką na wieczór.
- Doprawdy? Ale mów dalej, jestem ciekawa.
- Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, coś się zmieniło. Oczarował mnie jej
dowcip. Przywołała moje dzieciństwo i wszystkie baśnie, które
uwielbiałem czytać. Ona też je znała. Mogłem z nią rozmawiać.
Zbliżyliśmy się do siebie, lecz nie podała mi swego nazwiska. Potem
zostałem odwołany do pilnego telefonu, a ona wyszła.
- Tak po prostu cię zostawiła? - Elise uśmiechnęła się kącikami ust.
- Tak! - wyrwało się Alemu. - Ale wróciła po dwóch dniach, już bez
maski. Zgodziłem się udzielić wywiadu, lecz spodziewałem się
mężczyzny. Oczywiście odmówiłem jej rozmowy.
- Oczywiście - mruknęła Elise.
- A potem zakradła się pod moją nieobecność do mojego domu,
udając pokojówkę.
- I postanowiłeś ją ukarać. Tylko za co? Za jej metody, czy raczej za
to, że ośmieliła się uciec?
Ali spojrzał na nią ponuro, lecz nic nie powiedział.
- Zatem - zadumała się Elise - skoro nie obawiasz się
międzynarodowego incydentu, powinieneś obawiać się pana Howarda
Marksa.
- Kto to? Nigdy o nim nie słyszałem.
- To narzeczony panny Callam.
- Niemożliwe - obruszył się Ali. - Gdyby to była prawda, ona nigdy...
- umilkł. Matka spoglądała na niego z zaciekawieniem. - Mniejsza z tym.
129
RS
- Być może powinnam porozmawiać o tym wczorajszego wieczoru,
lecz przede wszystkim pragnęłam poznać tę młodą kobietę i zorientować
się, co sobą reprezentuje. Chyba już wiem. Pan Marks jest bankierem. Od
pewnego czasu pokazywał się z panną Callam i ma zamiar ożenić się z nią.
Wydaje się dla niej dobrą partią. Od dawna przebywam poza Anglią, lecz
za moich czasów dobra partia była nie do pogardzenia.
- Więc czemu nie powiedziała mi o tym mężczyznie?
- Z tego, co widzę, nie dałeś jej zbyt wiele możliwości powiedzenia
czegokolwiek.
- Więc powie mi to teraz. - Zerwał się na równe nogi.
Fran leżała, opierając głowę na rękach. Obraz Alego jako
samolubnego playboya był z gruntu fałszywy. Tak prezentował się w
oczach świata. Jednak dla swego narodu był niczym ojciec. Cieszyła się,
że może o nim dobrze myśleć.
Zastanawiała się, kiedy ją odwiedzi. Trochę czasu musi poświęcić
matce, ale pewnie potem zajrzy do niej. Pragnęła ujrzeć go w nowym
świetle i powiedzieć mu, jak ją to cieszy.
Wreszcie usłyszała kroki w korytarzu. Usiadła w oczekiwaniu.
- Czemu nic mi nie... - zaczęli jednocześnie i umilkli.
- Rozmawiałem właśnie z moją matką - powiedział Ali. -Dlaczego
nic mi nie powiedziałaś o Howardzie Marksie?
Przez chwilę Frances zastanawiała się, o czym on mówi. Howard
Marks i jego świat wydawał się taki odległy.
- Ali, nie rozumiem...
130
RS
- Howard Marks, człowiek, którego zamierzasz poślubić. Moja
matka wie o nim wszystko, więc nie udawaj, że go nie znasz. Jak mogłaś
to przede mną ukrywać?
Przed chwilą była pełna czułości. Teraz dawny władczy ton Alego
rozbudził jej wściekłość.
- Jak mogłam? Ty to masz czelność. - Zerwała się z łóżka. - I nie
mów mi, że nikt nie zauważył mojego zniknięcia.
- Rzeczywiście. Według mojej matki pan Marks rozpytuje o ciebie,
jako o przyszłą żonę. To właśnie powinnaś mi powiedzieć.
Fran patrzyła na niego, nie mogąc z wściekłości wydobyć głosu. Nie
wspomniała o Howardzie, bo Ali wyrzucił go z jej głowy. W ramionach
Alego nie potrafiła myśleć o żadnym innym mężczyznie. Jednak nie mogła
tego powiedzieć aroganckiemu człowiekowi, który wykrzykiwał swe
niedorzeczne rozkazy niczym tyran.
- Wprost uwielbiasz mówić ludziom, co mają robić - wycedziła. -
Może to ty powinieneś słuchać. Nie wpraszałam się tu. Zwabiłeś mnie
podstępnie. Nie miałam obowiązku tłumaczyć ci się z faktu, że istnieje
inny mężczyzna w moim życiu.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jest?
- Chcesz przez to powiedzieć, że cię to obchodzi? Patrzyli na siebie z
wściekłością.
- Czy to był ten mężczyzna z kasyna? - warknął.
- Oczywiście, że nie. To był Joey. Nie zabrałabym Howarda do
pracy.
- Ach tak, byłaś w pracy, mając jeden cel; uwieść księcia. Nie
chciałaś nic o tym mówić panu Marksowi.
131
RS
- Nie było o czym mówić. Sam zresztą wiesz, że nie było żadnego
uwodzenia.
- Owszem, wymknęłaś się, gdy tylko odwróciłem się na chwilę -
rzekł ponuro.
- A więc wiedziałeś, że wyszłam - triumfowała. - Historia o tym, że
nie wróciłeś, była zwykłym kłamstwem.
Spojrzał na nią lodowato i zorientowała się, że był wściekły,
ponieważ się wygadał.
- Wygląda na to, że oboje bawiliśmy się w grę pozorów - rzekł
szorstko. - Usiłowałaś nabrać mnie, udając kobietę o płomiennym sercu i
przez chwilę byłaś bardzo przekonująca.
- Czyżby chodziło ci o moje serce? Wątpię. Może oboje graliśmy w
coś na początku, ale nie w serca.
- Wiem dobrze o jaką stawkę ci idzie. O zaspokojenie swoich ambicji
zawodowych, nie o serce. Ja za to pokazałem ci, że ze mnie nie można
żartować. Teraz powiedz mi coś o człowieku, który chce cię poślubić. Co
to za mężczyzna, który pozwala ci tak ryzykować?
- Howard nie ma tu nic do pozwalania czy zabraniania. Rozumie, że
jestem kobietą samodzielną, a nie obiektem do rozkazywania. -
Wściekłość podsunęła jej następne słowa. -Będę bardzo szczęśliwa, gdy
do niego wrócę.
Ali gwałtownie wciągnął powietrze.
- Myślisz, że pozwolę ci wrócić do zachodniego świata z tymi
wszystkimi sekretami, które poznałaś?
- Jakie znowu sekrety? Dowiedziałam się o twoich akcjach
charytatywnych, nie o planach bezpieczeństwa narodowego.
132
RS
Zamiast odpowiedzi, rzucił jej wszystko wyjaśniające spojrzenie.
Fakty i cyfry nie były jedynymi sekretami. Istniały również tajemnice
mężczyzny, które można było poznać wyłącznie w jego ramionach, w jego
łóżku, gdy dwa ciała jednoczą się we wspólnej namiętności. Te właśnie
sekrety mężczyzna chowa przed światem, bo obnażają jego bezbronność.
Jednak nie mógłby im zaprzeczyć. Z jego oczu wyczytała, że prędzej
zabiłby oboje, niż dopuścił do wyjawienia swych tajemnic.
Jakże mało ją znał, skoro mógł przypuszczać, że ujawni rzeczy, które
dla niej także są najświętsze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]