[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osadzoną na pomarszczonej szyi. Przez lewe ramię przerzucił poplamiony ręcz-
nik, dopełniający wizerunku obszarpanej służalczości idealnego, pod warun-
kiem, oczywiście, że nie wezmie się pod uwagę lekko sinobladego odcienia jego
skóry.
Zbliżył się nieznacznie do Firkina i wbił w niego spojrzenie bladych, wodni-
stych oczu.
Tschym mogę ssssłużyć? syknął. Sssugeruję sssmaczną sssurów-
kę z ssselera i sssardynek. Ssss Ssss Ssssss. Poruszył ramionami, chichocząc
z mało zrozumiałego żartu.
A, hmm, hmm. . . jesz. . . jeszcze się nie zdecydowaliśmy odparł Firkin,
pocierając kark, w którym uczuł nagle dziwne mrowienie.
Tschy mogę dopomótzzzz w wyborze?
Co by pan polecił, panie Langschwein? zapytał przymilnie Beczka. Wi-
zja zacnej wyżerki podniosła go na duchu.
Alessssz prossszę, mówcie mi Vlad. To znatschnie milsssze! Gospodarz
uśmiechnął się ponuro.
Firkin przyłapał się na rozmyślaniu o śniętej rybie.
Dzissssiejszy ssspecjał jessst wyjątkoffo sssmaczny unt bartzo polecany
syczał dalej Vlad, zacierając ręce.
Och, a cóż to takiego? dopytywał się zaśliniony Beczka.
Zgarbiona postać pochyliła się i wskazała na menu długim, szarym paznok-
ciem palca wskazującego.
Czy jest tego dużo? Ja i Firkin szliśmy cały dzień i jesteśmy zmęczeni,
i umieram z głodu.
F sssam razzz, żeby zassspokoić mój. . . eee. . . pańsssskie potrzeby, ssssir!
Czy właśnie to tak pachniało, kiedy wchodziliśmy?
Bezzzsssprzetschnie! Gdy gospodarz wypowiadał to słowo, nieznacznie
drgnął mu kącik ust.
Och, w taki razie poproszę. A ty, Firkin?
Hmm. . . co? A, tak odparł Firkin, podnosząc wzrok znad menu.
Ffszyssstko w porzątku, sssir?
Tak, tak w porządku. . . jestem trochę zmęczony, to wszystko skłamał
chłopiec.
76
Tfa przysssmaki zzza chfiletschkę rzucił Vlad i skłoniwszy się lekko,
zniknął bezgłośnie w kuchni, zostawiając chłopców samych.
Ma strasznie dziwny akcent, ale wydaje się miły powiedział głośno
Beczka, starając się zagłuszyć burczenie brzucha.
Nie jestem pewien. Z nim jest coś nie w porządku, lecz nie wiem co.
Porusza się z gracją jak na takiego staruszka. Nie słyszałem, jak wychodził.
Ani jak wchodził.
Czemu mówisz, że jest stary?
Cóż, jest łysy i ma tylko dwa zęby. . . po prostu uznałem. . .
Tak, też to zauważyłem. A co sądzisz o sposobie, w jaki. . .
Oto i wasssze posssiłki, panoffie. Vlad był już z powrotem z dwoma
parującymi talerzami. Ustawił je na stole, z kieszonki marynarki wydobył sztućce
i serwetki, życzył ssssmatschnego i tyle go widziano.
Beczka porwał swoje sztućce i jął pałaszować bez opamiętania. Firkin wpa-
trywał się w wybór frytek, fasoli i panierowane kulki, na które patrzył z nadzieją,
że zawierają kurczaka. Wyglądało to niezle. Niezle też pachniało. Brzuch Firkina
zabulgotał rozpaczliwie.
Nie jesteś głodny? wydobyło się z pełnych fasolki ust Beczki.
Chcę, żeby trochę ostygło. . . ale co to w ogóle jest?
Nie wiem. Niewątpliwie ma coś wspólnego z kurczakiem.
Firkin umierał z głodu. W brzuchu wciąż mu burczało. Z tym miejscem coś
było nie w porządku, ale nie wiedział co. Sądził jednakże, że nie ma to nic wspól-
nego z kotlecikami z kurczaka.
Jego widelec zachwiał się niezdecydowanie.
Miał nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z kotlecikami z kurczaka.
%7łołądek wygrał. Firkin łapczywie rzucił się na jedzenie.
* * *
Najbardziej uderzające w kuchni lokalu U Vlada było to, że nie była kuch-
nią. Być może kiedyś nią była i może nawet jeszcze kiedyś będzie, ale w tej chwili,
kiedy tuż obok Firkin i Beczka zapychali się po dziurki w nosie, pełniła zdecydo-
wanie odmienną funkcję. Stanowiła fabrykę szybkiego żarcia.
Miejsce podgrzewania go, rzucania na talerze i ciskania na tyle stołów, przed
tyle osób, ile tylko można.
Kilka minut wcześniej wślizgnął się tu Vlad, wyjął dwie porcje kurczaka
z frytkami z głębokiego naczynia z tłuszczem, bezceremonialnie wetknął do urzą-
77
dzenia na szczycie rusztu, poczekał, aż dziwo ze szklaną szybką zrobi ping!, do-
rzucił na oba talerze po porcji gorącej fasolki i pognał z powrotem do restauracji.
Siedział teraz, obserwując dwóch chłopców przez maleńkie dziurki w jednym
z obrazów. W oczekiwaniu na nadchodzące wydarzenia oblizał blade, poszarzałe
wargi.
Ach, jacy sssłodcy chłopcy! szeptał do siebie I jakie mają zzzdrowe
appetiten!
Obserwował, jak Firkin przełyka ostatni kęs, po czym wstał i migiem wrócił
na salę.
* * *
Firkin odłożył widelec i otarł usta. Musiał przyznać, że było dobre. Wreszcie
się najadł.
Nasssze usssługi wasss zzzadowalają? wysyczał Vlad, po raz kolejny
podrywając go z miejsca.
Było świetne! entuzjazmował się Beczka. Możemy teraz dostać tro-
chę budyniu?
Ssssir ma eine sssstrasssszliwy appetit. To wssspaniale. Taki appetit ozz-
znacza sssmaczne. . . eee. . . zzzdrowe ciało!
Oblizał wargi. Firkin znów potarł się po kołnierzu.
Eee. . . zostało mi niewiele miejsca.
Pozzzwolę sssobie zaproponować plasssterek Sssschwarzwald Kuchen. Al-
bo sssorbet cytrynowy. A może La Mort au Chocolat.
Nie, dziękuję. Jestem pełny odpowiedział Firkin.
Oooch tak, ja poproszę!
A tschymm pana naffascheroffać? zapytał Beczkę, chichocząc pod no-
sem.
Tym pierwszym strzelił Beczka, nie mając bladego pojęcia, między
czym wybiera.
Bardzo dobrze, sssir, chociasch Tschekoladowy Zzzgon jessst najpopular-
niejsssszy. Sssss sss sss! I po raz kolejny zniknął szybko i cicho, unosząc ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]