do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dział do kotów.
Kocur zastrzygł uszami, ale nie raczył otworzyć
oczu. Ellora zamruczała głośniej i zwinęła się w ciaś-
niejszy kłębek.
- Jak myślicie, czy zawarłaby układ z Savage'em,
gdyby ten drań był tutaj? - kontynuował Gideon,
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 53
raczej nie licząc na zainteresowanie słuchaczy. - Jake
wiedział, jak postępować z kobietami. Na pewno nie
popsułby sprawy, jak ja dziś wieczorem. Oczarowałby
ją tak, że natychmiast poszłaby z nim do łóżka.
Tym razem kocur rozwarł ślepia i wlepił je w swego
pana.
- Ani ty, ani ja nie umiemy być czarusiami, co,
stary? - mruknÄ…Å‚ Gideon, wpatrujÄ…c siÄ™ w szachow­
nicę. Jego figury miały przewagę. - Ale Savage'a tu nie
ma. Za to jestem ja, a ona chce skarbu. MuszÄ™ go dla
niej odnalezć. Pozostaje tylko pytanie, czy naprawdę
potrzebuję tej znajomości. Tak nam się tu spokojnie
żyło...
Ellora uniosła łepek i miauknęła cicho.
- Cholera, tylko dlaczego ten dom jest taki zimny?
Przecież mamy już prawie lato. - Gideon zacisnął wargi.
Sarah, ubrana w białe dżinsy i cytrynową koszulkę,
rozczesywała właśnie włosy, kiedy Trace zapukał do jej
drzwi. Nie spiesząc się, związała je nad jednym uchem
w fantazyjny koński ogon i poszła otworzyć.
- Hej - powitała Gideona. Wyglądał potężnie na
tle zamglonego, porannego nieba.
- Dzień dobry - zawahał się z ręką na klamce - czy
już się zdecydowałaś?
- Nie miałam pojęcia, że z ciebie taki ranny
ptaszek.
Odpowiedział jej krzywym uśmieszkiem.
- Wiem, przyjechałem za wcześnie, ale bałem się,
że wymkniesz się stąd i pojedziesz szukać Kwiatów
beze mnie.
- Na razie zamierzałam się wymknąć do barku na
śniadanie - odparła, w pośpiechu sięgając po kurtkę,
54 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
gdyż dostrzegła, że Gideon ciekawie zerka w głąb
pokoju. Wolała, żeby nie zobaczył koszuli, rzuconej
niedbale na łóżko, skarpetki zwisającej z półotwartej
walizki czy kolekcji kosmetyków porozrzucanych na
toaletce. Z ulgą zamknęła drzwi.
- PójdÄ™ z tobÄ… - oznajmiÅ‚. - Tak szybko wyszed­
łem z domu, że nie zdążyłem nic zjeść.
Usadowili siÄ™ w kÄ…cie pustego jeszcze barku. Sarah
przyglądała się Gideonowi spod oka, wspominając
myśli, marzenia i nadzieje, które nawiedzały ją przed
zaśnięciem. Obiecała sobie solennie, że stłumi swą
impulsywność i od tej pory zacznie działać z zimną
krwiÄ… i wyrachowaniem.
- Podsumujmy naszÄ… wczorajszÄ… rozmowÄ™ - za­
częła zdecydowanie i bez wstępów. - Uważasz mnie za
oportunistkę, która bez żenady posługuje się seksem,
by osiągnąć swój cel, ale zgadzasz się pomóc mi
w poszukiwaniu klejnotów za cenę jednej pary, tak?
Gideon, objÄ…wszy wielkimi dÅ‚oÅ„mi parujÄ…cy dzba­
nek z kawą, popatrzył jej prosto w oczy.
- Po prostu pomogę ci szukać Kwiatów. Reszta jest
nieważna.
- Dobrze. Rozumiem, że oboje wyznajemy zasadę,
iż cel uÅ›wiÄ™ca Å›rodki. Przynajmniej mamy coÅ› wspól­
nego ze sobÄ….
MierzyÅ‚ jÄ… nieruchomym spojrzeniem spod zmrużo­
nych powiek. Tak jego kocur musiał patrzeć na mysz.
- Więc zawieramy układ? Potwierdz - nalegał.
- Jasne, dlaczego nie? Zwróciłam się do ciebie, bo
nie mam pojęcia o poszukiwaniu skarbów. Ty jesteś
specjalistą i słusznie żądasz zapłaty za swoje usługi, ale
sam stwierdziłeś, że otrzymasz ją tylko wtedy, kiedy
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 55
znajdziemy kolczyki. Taki układ mi się opłaca. Jeśli nie
znajdziemy nic, rozstanę się z tobą bez zobowiązań.
- Oho, widzę, że od dziś postanowiłaś wejść w rolę
kobiety interesu. Po przyjacielsku powiem ci, że
niezbyt ci z nią do twarzy - stwierdził, nalewając
sobie kawy.
- Wolisz uwodzicielkÄ™?
- Nie lubisz, jak ktoś bierze cię pod włos, co?
- uśmiechnął się krzywo.
Sarah Spiorunowała go wściekłym spojrzeniem.
- Wczoraj popełniłam ogromny błąd, rozmawiając
z tobÄ… szczerze. Teraz to widzÄ™. Powinnam od poczÄ…t­
ku trzymać dystans i traktować całą sprawę jak każdy
inny interes. Szkoda tylko, że to sprzeczne z moją
naturÄ….
- Zauważyłem.
- Swoje spostrzeżenia zachowaj dla siebie - burk­
nęła i wyprostowała się sztywno. - A więc dobrze,
panie Trace, zawarliÅ›my ukÅ‚ad - oÅ›wiadczyÅ‚a oficjal­
nym tonem, wyciągając do niego rękę ponad stołem.
Powoli wyciągnął swoją i przypieczętował umowę
mocnym uściskiem, który omal nie zmiażdżył jej dłoni.
- A co będzie z kotami? - zapytała nagle.
Gideon wzruszył ramionami.
- Poradzą sobie. Już nieraz je zostawiałem. Sąsiad
będzie je żywił.
- Ile czasu potrzeba ci na spakowanie siÄ™?
- Spakowałem się wczoraj w nocy. Kiedy chcesz
wyjechać?
- Zaraz. Muszę tylko zapłacić za pokój.
- Zwietnie. Wezmiemy mój wóz, bo twój jest za
mały. Zostawisz go u mnie.
56 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
Pół godziny pózniej wypisywała już czek w recepcji,
podczas gdy Gideon czekał na parkingu, oparty
o zderzak swojego samochodu.
- Pani jest przyjaciółkÄ… Trace'a? - zapytaÅ‚ rece­
pcjonista, mierząc ją spojrzeniem chytrych oczek. Był
to chudy, łysiejący człowieczek, ubrany w znoszoną
koszulkę polo. Najwyrazniej jego głównym zajęciem
było zbieranie miejscowych plotek.
- Jestem jego partnerką w interesach - odparła
szorstko Sarah, składając zamaszysty podpis.
- Interesy, hę? Nie wiedziałem, że Gideon ma
wspólniczkę. Zawsze myślałem, że sam robi swoje
pismo.
- ZaangażowaÅ‚am go jako konsultanta - oÅ›wiad­
czyła Sarah z przesadnie poważną miną. - Zbieram
materiał o poszukiwaniu skarbów, potrzebny mi do
napisania książki.
- O, to ciekawe. Jeszcze nie spotkaÅ‚em prawdzi­
wego pisarza. Poza Gideonem, oczywiście, ale on
raczej pisze artykuły niż książki. Jedziecie gdzieś
razem?
- Tak, w interesach.
- A, rozumiem. - Recepcjonista znacząco pokiwał
gÅ‚owÄ…. - Sam z chÄ™ciÄ… pojechaÅ‚bym z paniÄ…. Przynaj­
mniej raz Trace będzie miał towarzystwo.
- Wcześniej jezdził sam? - zapytała, coraz bardziej
zaciekawiona.
- Tak, chociaż właściwie rzadko się stąd rusza. Ma
zwyczaj znikać raz w roku, czasami nawet na miesiąc.
- CzÅ‚owieczek mrugnÄ…Å‚ znaczÄ…co. - KiedyÅ› zapyta­
łem go, dokąd jedzie, a on odpowiedział, że na
wakacje. Może to z paniÄ… je spÄ™dzaÅ‚? - zapytaÅ‚ bez­
czelnie.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 57
- To już chyba nie pana sprawa - ucięła Sarah
i wyszła, trzaskając drzwiami. Z daleka ścigał ją
złośliwy chichot.
- Co, stary Jess trochę cię wymaglował? - zaśmiał
siÄ™ Gideon na widok jej zdegustowanej miny.
- Głupi stary plotkarz. - Wzruszyła ramionami
i wsiadła do swojego wozu.
Kiedy podjechali pod stary dom, Atahualpa już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl