do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-
Adres masz?
-
No ba!
-
No to idziemy!
Zledztwo na dziś jeszcze się nie skończyło!
Dwadzieścia minut pózniej rodzeństwo Gaillard wybiegło z podziemi metra. Przeciskając się przez
wszechobecny zewsząd tłum, dotarli na bulwar Saint-Jacques i zaczęli wypatrywać numerów na
budynkach.
Chwilę pózniej stanęli przed całkiem zwyczajną kamienicą.
-
216  odczytał Simon.  To tu.
Przebiegli wzrokiem nazwiska na domofonie, ale  Granger" nie było ani śladu.
-
Na pewno to dobry numer?
Powstrzymując westchnienie, Nikola ponownie
sprawdziła w czerwonym notesie.
-
Tak, zgadza się  potwierdziła.
-
Pewnie wyszła za mąż i zmieniła nazwisko albo zdążyła się wyprowadzić  snuł
przypuszczenia Simon.
-
Możliwe, ale... PATRZ! - Nikola wskazała na kobietę, która ciągnąc mały wózek na zakupy,
zbliżała się do bramy kamienicy numer 216.
Długi dzień
Rodzeństwo Gaiłłard przyjrzało się jej dokładnie. Sądząc z wyglądu, musiała być młoda, poniżej
trzydziestki. Blondynka.
Brat i siostra dokonali pośpiesznych obliczeń.

To chyba ona...  powiedział ostrożnie Simon.
Kobieta podeszła bliżej i dostrzegli, że miała podbite jedno oko, wielki siniak na prawym policzku, a
na szyi kołnierz ortopedyczny.

 Chciałem, żeby stała się sprawiedliwość..."  odruchowo powtórzyła półgłosem Nikola.
Tymczasem kobieta zatrzymała się przed numerem 216 i zaczęła szukać kluczy w torebce. Było
oczywiste, że tu mieszka.
Simon zdobył się na odwagę.

Pa-pani Granger? - spytał.
Młoda kobieta, nie mogąc poruszyć szyją, odwróciła się cała, by zobaczyć, kto ją zaczepia.
Simon poczuł na sobie pytające spojrzenie.

Nie, nie jestem panią Granger. Nazywam się Teresa Ardouin. Pani Granger wyjechała dwa lata
temu do Australii. Kupiliśmy od niej mieszkanie...  przerwała naraz i zesztywniała, wytrzeszczając
oczy. Rodzeństwo obserwowało ją z rosnącym zdumieniem.

Ależ... To... To... To jest mężczyzna, który mnie pobił! - zawołała łamiącym się głosem,
wskazując w stronę Simona.
Chłopak aż odskoczył do tyłu. Nikola spojrzała na spanikowanego brata i zauważyła, że... z kieszeni
kurtki wystaje mu zdjęcie Estebana Gallegi. Wyciągnął je.
Rozdział czternasty
-

Tak! To on! - krzyknęła kobieta i wybuchła płaczem.  A wy kim, u diabła, jesteście?

Niech się pani nie boi! Jesteśmy... eee... detektywami!

I ten facet został już aresztowany, proszę pani! Nic pani nie grozi!
Ale kobieta tonęła już we łzach. Między jednym a drugim szlochem mówiła z trudem:

Tak... ale mój syn... mój syn jest w szpitalu, a ja jestem sama... Mój mąż Julian zniknął... I teraz nie
mam pojęcia... - nie mogąc się opanować, pani Ardouin wsunęła klucz do zamka u bramy i uciekła z
płaczem.
Wstrząśnięte rodzeństwo Gaillard stało jak wryte przed wejściem do kamienicy, po czym
automatycznie ruszyło dalej ulicą.

Myślałem, że zejdę na zawał! To jakaś przesada, to wszystko jest maksymalnie poplątane! -
wołał Simon, gestykulując bez opamiętania.

Uspokój się, Simon! - powiedziała Nikola. - Pamiętasz, co w takich sytuacjach mówi King
Ellerton?  Tylko spokój może nas uratować. Spokój i logiczna dedukcja!"  zacytowała w
zamyśleniu.
Simon zamilkł. Brat i siostra szli wolnym krokiem w stronę metra, a w ich głowach kotłowały się
tysiące myśli. Sprawa zagmatwała się już tak bardzo, że rozwiązanie albo będzie dziecinnie proste...
albo nie będzie go wcale!

Dzień dobry...

Mecenasie...

Pani Jaśmino...  szybki rzut oka na zgromadzonych w zielonym gabinecie i Janvier zasiadł na
swoim miejscu. - Kogo brakuje?

Gaillardów.

Istotnie.

Coś pan z tego zrozumiał, Wiktorze?

Absolutnie nic. Ale zdaje się, że dzieciaki mają rozwiązanie zagadki!

Naprawdę?

Jeśli tak samo dobre jak przy Tajemnicy Miesiąca, to jesteśmy załatwieni.

A ja mam dobre przeczucie... - oświadczył syn pani Jaśminy, bawiąc się ołówkiem.

Z powodu pani Gaillard, mogę się założyć  rzucił adwokat, wywołując rumieniec na twarzy
antykwariusza.
Rozdział tnasty
-

Co ma do tego pani Gaillard, mecenasie?

Ależ nic...  uśmiechnął się dyplomatycznie książę sali sądowej, który na podstawie wielu
poszlak wywnioskował pewną słabość Ludwika do pięknej żony nadkomisarza.  Chciałem tylko
powiedzieć, że... jeśli młodzi Gaillardowie naprawdę rozwiązali zagadkę, to prawdopodobnie i ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl