[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podejdzie i się przedstawi.
Kątem oka zauważył, że jedna z blondynek idzie w jego stronę; ta bardziej
cycata, z serduszkiem wytatuowanym na ramieniu.
Cześć rzuciła zalotnie i usiadła naprzeciwko niego. Jestem Jamie Gambrell.
Nie widziałam cię tu wcześniej. Musisz być nowy.
Siemanko, Jamie. Błysnął czarującym uśmiechem. Jestem R.J.
Czekasz na kogoś? Na dziewczynę? spytała.
Wolę fruwać solo odparł. Wtedy łatwiej poznawać nowych ludzi. Wziął
Jamie za rękę. Powiedz, ile masz lat?
Zachichotała.
Dziewiętnaście. Sięgnęła do przewieszonej przez ramię wyszywanej
koralikami torebeczki i wyciągnęła prawo jazdy. Możesz sprawdzić.
R.J. wziął dokument. Zwykle potrafił rozpoznać lewe papiery. To prawko
wyglądało na autentyk. No, no. Więc Panna Cycata jest legalna. Ma dziś szczęście.
A będzie go miał jeszcze więcej.
Oddał jej prawo jazdy.
Nie ma żadnego krzepkiego chłopaka, który miałby do ciebie prawo?
Był przyznała ale zerwaliśmy parę tygodni temu.
To co, ślicznotko, przejedziesz się ze mną?
Dokąd?
Jutro mam wolne odparł. Moglibyśmy skoczyć do Nowego Orleanu i
dobrze się zabawić.
Do Nowego Orleanu? Nie zalewasz? Jeny, byłoby bomba, ale jeśli nie wrócę o
pierwszej do chaty, stary wyśle po mnie patrol.
Zapomnijmy o Nowym Orleanie. Może pojezdzimy po okolicy i znajdziemy
jakieś miłe miejsce, żeby zaparkować i popatrzeć na księżyc.
Ale przed pierwszą odstawisz mnie do domu.
Spoko, nie ma problemu.
R.J. wstał i objął Jamie w talii. Pomachała do przyjaciółek, które filowały na
nich z głębi sali.
Na razie zawołała i przytuliła się do niego.
Byli w połowie drogi do dżipa, kiedy zobaczył Mallory Royale. Siedziała w
kanarkowożółtej corvetcie, zalewając się łzami. Dama w tarapatach potrzebowała
silnego męskiego ramienia, żeby się wypłakać.
Pamiętaj, upomniał się w duchu, ta mała ma starszego brata, który już cię
ostrzegał, żebyś się do niej nie zbliżał. Jasne, ale odkąd to bał się starszych braci,
ojców, chłopaków, nawet mężów? Tyle że Max Devereaux to nie jakiś tam
zwyczajny starszy brat.
Pomyślał, że chyba mu odbiło. Właśnie wyrwał niezłą cizię, która bez oporów
rozłoży nogi, ledwie zaparkują w jakimś ustronnym miejscu. Dlaczego, do ciężkiej
cholery, zachciało mu się amorów z tamtą księżniczką? Bo lubił wyzwania, a Jamie
była łatwą zdobyczą.
R.J. przystanął i uwolnił się z objęć blondyny.
Widzę tam przyjaciółkę. Wygląda na to, że mnie potrzebuje. Pchnął Jamie w
stronę baru. Może wrócisz do koleżanek i spikniemy się innym razem.
Co? Jamie stanęła jak wryta. Chcesz powiedzieć, że przyjaznisz się z
Mallory Royale?
No, kumplujemy się.
Myślałam, że jesteś nowy w Sumarville.
Jestem tu dość długo, żeby poznać parę osób. Klepnął ją w pupę. No, idz.
Pózniej cię złapię.
Jamie obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę baru, a R.J. podszedł do corvetty.
Stanął przy drzwiczkach od strony kierowcy.
Potrzebuje pani towarzystwa, panno Royale?
Mallory wyglądała na zaskoczoną. Chyba nie usłyszała, jak nadchodził.
Pan Sutton?
Mów mi R.J. Pochylił się i koniuszkami palców otarł łzy z jej policzka.
Sprawiasz wrażenie dziewczyny, która potrzebuje przyjaciela.
Mallory przełknęła ślinę. Zwieże łzy zalśniły w jej oczach.
Nie wiem, czego potrzebuję.
Otworzył drzwiczki.
Przesiądz się powiedział.
Popatrzyła na niego i bez słowa przesunęła się na fotel pasażera. R.J. usiadł za
kierownicą.
Wiem, czego potrzebujesz oświadczył. Mnie.
Rozdział 8
Pleasant Hill należało do rodziny Wellsów od sześciu pokoleń, a dom na
plantacji, wzniesiony w 1840 roku przez niewolników, był najstarszą taką budowlą
w hrabstwie Desmond, starszą nawet od rezydencji w Belle Rose. Garland zawsze
kochał ten dom, choć nie zawsze podobało mu się, że jest synem Roscoe'a Wellsa,
znienawidzonego przez wielu ludzi. Przebywanie pod jednym dachem ze
zdeklarowanym rasistą nie było łatwe ani dla niego, ani dla jego siostry Sandy. W
nawrócenie ojca nie uwierzyło żadne z nich. Sandy, odkąd wyjechała do
college'u, nigdy już nie wróciła do domu, a Garland po ukończeniu studiów
prawniczych zamieszkał w Pleasant Hill z ojcem, który czuł się bardzo samotny.
Felicia była jego ukochaną córką. Z wyglądu podobna do matki i równie piękna
charakter odziedziczyła po ojcu. Czasami Gar wzdragał się na myśl o złej krwi,
która krąży w jego żyłach niczym jad przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Jakimś sposobem Sandy uniknęła genetycznego piętna, lecz Felicii nie udało się od
niego uciec. Jeśli chodzi o siebie, Gar miał poważne wątpliwości.
Nie łudził się, że ojciec stary rasista naprawdę się nawrócił, ale pragnął
wierzyć, że jeśli zmienił się choć odrobinę, to pod jego wpływem. Gar uważał się
za nowocześnie myślącego obywatela Missisipi. Twierdził, że praprawnukowie
ciemięzców muszą współżyć na równych prawach z potomkami ciemiężonych.
Sandy zatrzymała lexusa na podjezdzie, ale nie zgasiła silnika. Garland spojrzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]