[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi siły woli.
Chcesz, żebym...
Położył palec na jej wargach.
Kiedy do tego dojdzie, nie będzie już odwrotu. To, co jest między nami, to nie
jakieś zwykłe zauroczenie.
O, Boże! Miał rację.
Nie chcę tego powiedziała. To nieodpowiednia pora. A ty jesteś
nieodpowiednim facetem.
Westchnął.
Rozumiem.
Jolie zmusiła się, żeby wstać z łóżka.
To... do zobaczenia jutro.
Oczywiście. Mamy wiele do zrobienia.
Skinęła głową i ruszyła do drzwi. Już wychodziła z pokoju, gdy zawołał:
Jolie?
Obejrzała się przez ramię. Max uniósł się na łokciu.
Sądzisz, że właśnie tak się czuli, kiedy zdali sobie sprawę, jak bardzo siebie
pragną?
Kto? spytała, choć znała odpowiedz.
Twój ojciec i moja matka.
Nie wiem odparła, po czym odwróciła się i pobiegła do swojego pokoju.
Kiedy znalazła się w środku, oparła plecy o drzwi, odchyliła głowę do tyłu i wzięła
głęboki oddech. To nie mogło się dziać. Po prostu nie mogło! Nie chciała czuć tak
potężnej namiętności do Maksa. I nie chciała uwierzyć, że ten rodzaj pożądania
kierował ojcem, gdy wdał się w romans z Georgette. Jeśli tak było, musiał czuć się
równie bezsilny jak ona teraz. Ale przede wszystkim nie chciała nazywać swoich
uczuć. To nie może być miłość, na Boga. Tylko nie pożerająca wszystko miłość,
dla której ludzie zrobiliby wszystko, byle być razem.
Nawet zabić?
*
Jolie zeszła na śniadanie pózno. Wszyscy już zjedli i opuścili jadalnię. Nalała
sobie kawy, dodała solidną porcję śmietanki i z filiżanką w dłoni wyszła na
korytarz. Zanim zajrzała do pokoju Maksa, zeszła na dół, i zobaczyła tylko puste,
starannie zasłane łóżko. Musiała z nim porozmawiać. Po kilku godzinach
niespokojnego snu obudziła się ze świadomością, że nie może dopuścić, żeby
doszło między nimi do czegoś poważnego. Bez względu na pokusę a Bóg jej
świadkiem, że ją miała Max był dla niej niewłaściwym mężczyzną. Nawet na
krótką metę.
Pomyślała, że jeśli Max wciąż jest w Belle Rose, to siedzi w gabinecie Louisa.
Teraz w swoim gabinecie.
Wynajęta tymczasowo gospodyni stała w korytarzu przy drzwiach do kuchni i
wydawała instrukcje służbie. Jolie poczekała, aż wszyscy udadzą się do swoich
obowiązków, a potem zapytała panią Tanner:
Czy pan Devereaux jest w domu?
Tak, proszę pani. W gabinecie.
Dziękuję.
Panno Royale?
Słucham.
Pan Devereaux prosił, żeby przyszła pani do niego po śniadaniu powiedziała
gospodyni. Widzę, że znalazła pani kawę. Sprzątnęłam wszystko o dziesiątej, tak
jak poleciła pani Royale, ale jeśli życzy sobie pani, żebym coś przygotowała, to...
Nie, dziękuję.
Pani Tanner uśmiechnęła się i zniknęła w kuchni.
Jolie ruszyła niespiesznie w stronę gabinetu. Jej uczucia toczyły walkę ze
zdrowym rozsądkiem. Pragnęła zobaczyć Maksa, paść mu w ramiona i całować go
długo i namiętnie. Jednak rozum podpowiadał, że powinna być powściągliwa,
nawet chłodna, a w rozmowie od razu przejść do sedna.
Drzwi gabinetu były zamknięte. Wejść czy najpierw zapukać? To wprawcie jej
dom, ale zwykła uprzejmość nakazywała zapukać. Uniosła rękę i zapukała.
Proszę usłyszała głos Maksa.
Serce zabiło jej jak szalone. Otworzyła drzwi i przestąpiła próg. Max siedział za
biurkiem w skórzanym fotelu. Kiedy ją zobaczył, wstał.
Wejdz, proszę. Czy pani Tanner powiedziała ci...
Tak, powiedziała, że czekasz na mnie w gabinecie.
Wyszedł zza biurka sprężystym krokiem, zupełnie jakby nie został postrzelony
zaledwie piętnaście godzin wcześniej. Miał na sobie grafitowo-szare spodnie i
lnianą bordową koszulę rozpiętą pod szyją. Luzna elegancja. Dziwne, jak bardzo to
określenie do niego pasowało. Nawet w dżinsach wyglądał elegancko.
Max zatrzymał się przed masywnym antycznym biurkiem.
Dobrze spałaś?
Prawdopodobnie równie dobrze jak ty.
Kąciki jego ust uniosły się lekko.
Strasznie daleko stoisz, przy samych drzwiach.
Tak jest bezpieczniej.
Uśmiechnął się szeroko.
Czujesz się, jakby przejechał po tobie walec, chere?
Jolie zamknęła za sobą drzwi, ale nie ruszyła się z miejsca.
Musimy porozmawiać o... Nie stać mnie na to, żeby zajmować się tym, co jest
między nami. Mam wiele innych, ważniejszych spraw... spraw, które pilnie
wymagają mojej uwagi.
Ja pilnie wymagam twojej uwagi.
Zrobił krok w jej stronę; Jolie przywarła do drzwi i uniosła dłonie,
powstrzymując go. Przystanął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]