[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecku, zanim wyjechałeś do Ameryki. Już przedtem wyraznie dałeś mi
do zrozumienia, że nie chcesz mieć więcej dzieci, że Keiron w zupełności
ci wystarcza!
- Zdaje się, że brałaś bardzo poważnie każde najdrobniejsze słówko,
jakie wypowiedziałem! - zauważył sardonicznie.
Rosie spojrzała na niego wyzywająco.
- Nie sprawiałeś wrażenia, jakby spieszyło ci się do powrotu. Z listów,
które nadsyłałeś, wynikało, że twoje dotychczasowe życie tutaj się
skończyło. Prawie wcale nie interesowałeś się mną i Amy.
- Ton moich listów był chłodny, bo...
- Pisałeś je jak do dalekiej znajomej!
Ujął ją za ręce i spojrzał na nią poważnym wzrokiem.
- Zrobiłem to celowo, Rosie, kochanie. Nie chciałem, abyś w
jakikolwiek sposób czuła się... związana ze mną i z moimi problemami.
Na litość boską, nie wiesz, jak bardzo tęskniłem, żeby znów cię zobaczyć?
- zapytał łagodnie. - Nie możesz zaprzeczyć, że między nami było coś
więcej niż tylko fizyczne zauroczenie. Kiedy byliśmy razem, płonęliśmy...
Rosie zaczerwieniła się jak piwonia.
- Kiedy pojechałem do Stanów, czułem, że nie chciałabyś tej
przyszłości, którą mógłbym ci ofiarować. Nie chciałabyś mieszkać w
Ameryce, z dala od swoich ukochanych, od nowej pracy, twojego
ślicznego, małego domku... Dlaczego miałbym cię odrywać od korzeni
i kazać ci dzwigać moje ciężary?
Patrzyła na niego chłodnym wzrokiem, choć czuła, że serce bije jej jak
młotem.
- A teraz sytuacja się zmieniła?
- Za chwilę ci o tym opowiem - odparł Andy. - Naszym obowiązkiem jest
dać temu dziecku szczęśliwy dom i dwoje kochających się rodziców.
Zgadzasz się ze mną?
Stojący przed Rosie mężczyzna był dobry i czuły, chciał jak najlepiej dla
tych, których kochał. Ich dziecko zasługiwało na wszystko co najlepsze.
Jej niepewność, czy Andy zostanie z nią na zawsze, nie miała już
znaczenia.
- Rosie, nie wiem, na ilu dzieciach poprzestaniemy, ale, na Boga, chcę
wiedzieć o każdym!
- Co powiedziałeś? - wyszeptała.
Jego gwałtowność nagle znikła, na twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Powiedziałem, że nie wiem, ile będziemy mieć dzieci. Chyba co roku
jedno!
- Co... co masz na myśli? - Głos jej drżał, oczy miała szeroko otwarte.
Otoczył jej talię ramionami i przyciągnął ją do siebie tak, że ich ciała się
zetknęły.
- To znaczy, głuptasku, że będziemy ze sobą na wieki wieków.
Będziemy prawdziwą rodziną: ty, ja,
Amy i Keiron. I oczywiście, to najmłodsze. Powinni
śmy bardzo szybko ustalić datę ślubu, prawda?
Poczuła, jak gdzieś wewnątrz niej zaczyna narastać fala szczęścia. To jest
nierealne, cudowne i oszałamiające! Potrząsnęła głową, jakby chciała
rozjaśnić myśli.
- Nic z tego nie rozumiem... Jak dowiedziałeś się
o dziecku? Czy wszyscy wkoło wiedzą?
- Twoja ciotka Lily uważała, że należy mnie uświa
domić o ojcostwie, a skoro ty mi tego nie powiedziałaś,
zrobiła to ona! - oświadczył. - Wróciłem pierwszym
samolotem! Roger jest Anglikiem i chciał wrócić do
domu na okres rekonwalescencji. W Chicago zakładał
interes i chciał tam zostać tylko na dwa lub trzy lata.
Może jestem cyniczny, ale uważam, że perspektywa
należenia do arystokracji i zamieszkania we wspania
łym zamku pozwoliła Soni pokonać tęsknotę za do
mem! Widzisz więc, moja słodka, że nie ma powodów,
dla których nie moglibyśmy zamieszkać tu wszyscy!
- Zatem Keiron będzie miał w Anglii oboje rodziców?
- Większość czasu będzie spędzał z nami, ponieważ Sonia uważa, że
Roger jest zbyt stary i słaby, aby przez cały czas mieć koło siebie dziecko.
Keiron ucieszy się, kiedy się dowie, że wszyscy będziemy mieszkać w tym
samym kraju!
- To... to niemożliwe. Jesteś tu i zostajesz?
- Masz to jak w banku! - Pocałował ją delikatnie. - Powinienem ci jeszcze
powiedzieć - wyszeptał jej do ucha - że gdy tylko weszłaś, Lily zabrała
Amy na herbatkę do swojej przyjaciółki.
Rosie spojrzała na niego i zaczęła się śmiać.
- Andy, ty intrygancie! Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje!
Rosie poczuła, że ogarnia ją teraz wręcz cały ocean szczęścia. Jakby była
to najnaturalniejsza rzecz na świecie, zarzuciła Andy'emu ręce na szyję i
pocałowała go w usta. Potem on odsunął się i popatrzył na nią z taką
czułością i miłością, że jej serce zaczęło skakać z radości.
- Moje kochanie - wyszeptał - przez co ty musiałaś przejść, próbując
sama sobie z tym wszystkim poradzić? Obiecaj mi, że nigdy, przenigdy
niczego przede mną nie będziesz ukrywać!
Pocałował ją namiętnie, językiem rozchylając jej wargi, rękami błądząc
po jej ciele. Rosie poczuła, że cała rozpływa się z pożądania, o którym tak
często ostatnio marzyła. Pociągnęła Andy'ego za sobą w dół, na dywanik
naprzeciwko kominka. Ich oczy spotkały się na chwilę. Potem z cichą
zgodą zaczęli się rozbierać.
- Rosie, moja piękna Rosie - rzekł Andy stłumionym głosem,
obsypując jej ciało pocałunkami. - Tyle czasu... Czy wiesz, jak bardzo cię
kocham, jak często marzyłem o tym, żeby znów się z tobą kochać?
- Tym razem - szepnęła - nie musisz mnie pytać, czy naprawdę chcę,
żebyś się ze mną kochał. Chyba o tym wiesz!
Czas zatrzymał się, gdy ich ciała ponownie połączyły się we wspaniałym,
namiętnym spełnieniu.
- Hej, Amy! - zawołał Keiron. - Nie upuść wszystkich sztućców na
podłogę! Przynieś ciasto, które robiłaś z Lily.
Amy przydreptała z powrotem, niepewnie trzymając w rękach talerz
dobrze wypieczonych bułeczek. Za nią szła Lily z tacą przepysznie
wyglądających kanapek.
- Proszę, Keiron. Postaw to na środku stołu. Za minutkę powinni tu
być...
Lily była zaczerwieniona i przejęta. Rano, nie mogąc usiedzieć na
miejscu, posprzątała cały dom, od góry do dołu. Podeszła do okna i
wyjrzała, po czym pisnęła cicho.
- Szybko, kochani! Już podjeżdżają!
Cała trójka podbiegła do drzwi i otworzyła je na oścież. Andy pomagał
Rosie wysiąść z samochodu. Odwrócił się i uśmiechnął do nich. Na
transparencie, który Keiron umieścił nad drzwiami, widniał napis z
dużych, czerwonych liter: WITAMY NOWE MALECSTWO. Słowa
otaczał jaskrawy wzorek z zakrętasów i krzyżyków - dzieło Amy.
Rosie szła ścieżką, trzymając w ramionach owinięty w biały szal
pakunek, z którego wystawała różowa buzia.
- Keiron, Amy - powiedziała cicho - wasza mała
siostrzyczka nie mogła się już doczekać, żeby was po
znać. Chodzcie przywitać się z Carlą!
Dzieci otoczyły Rosie i patrzyły na maleńkie dziecko w skupieniu.
Keiron ostrożnie wyciągnął rękę i pogłaskał małą po policzku. Spojrzał na
Rosie i uśmiechnął się.
- Teraz mam dwie siostry, prawda? Następnym razem chciałbym brata,
dobrze?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]