[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatelefonował. Po kilkunastu minutach zatrzymali się na parkingu.
- Poczekaj chwilkę - poprosiła Sara, otwierając swoją torbę. - Lepiej dmuchać na zimne. Moje
rude włosy za bardzo rzucają się w oczy.
Code w milczeniu obserwował, jak nakłada na głowę brązową perukę, a na nos wsuwa
wielkie przeciwsłoneczne okulary. - Jesteś przygotowana na każdą ewentualność.
- Lata praktyki.
- Czyżbyś nie lubiła być w centrum zainteresowania? - zakpił.
- Code... - zaczęła cierpliwie. - Jestem piosenkarką. Uwielbiam występować, ale to nie
znaczy, że lubię się dzielić swoją prywatnością z gazetami brukowymi.
Zdusił komentarz w gardle. Pomógł jej wysiąść. Gdy weszli do knajpki, oczy Sary aż się
rozszerzyły ze zdumienia. Lokal stanowił skrzyżowanie sklepu z magicznymi akcesoriami
z barem kanapkowym. Na podeście stał zespół, grając jakąś spokojną balladę.
- Tu jest cudownie!
- Może usiądziemy? - zapytał, podając jej ramię.
- Gdzie? Nie widzę żadnego wolnego stolika.
- Chodz... - Pociągnął ją za dłoń i poprowadził do małego okrągłego stolika w rogu sali. -
Mój stolik.
- Twój? To twój lokal?
286
Charlene Sands
- Niezupełnie. Powiedzmy, że to miejsce miało pewne problemy z panami, którzy chcieli je
prywatnie ochraniać. Moja firma się tym zajęła i ci panowie zniknęli, ale zostawili to miejsce
z wielkimi długami. Właściciel chciał je sprzedać. Pożyczyłem mu pieniądze, aby mógł
stanąć na nogi.
- Podziękowali ci najlepszym stolikiem i darmowymi obiadami?
- Coś w tym stylu.
- Wiesz, czuję się zupełnie jak inna osoba. Nikt się na mnie nie gapi, nikt mnie nie zaczepia.
- Wyglądasz jak zupełnie inna osoba - zauważył, sięgając po menu.
Bez względu na to, co mu zrobiła, była piękna. W tej peruce wyglądała inaczej, ale i tak była
sobą. Wszędzie by poznał te błyszczące oczy.
Spojrzał na nią jeszcze raz. Coś nowego kryło się w jej twarzy. Czyżby fakt, że usłyszała
bicie serca swojego dziecka tak ją odmienił? Bez względu na to jaki jest powód tej zmiany,
dzisiaj zapomni o wszystkich umowach, problemach i kłótniach między nimi.
Ale tylko na ten wieczór.
ROZDZIAA DZIEWITY
Sara całą sobą chłonęła atmosferę tego miejsca. Piła gorącą herbatę i słuchała zespołu.
Jednak najważniejsze było poczucie wolności. Tutaj nie była gwiazdą, na którą każdy się
gapi, tylko zwyczajną osobą, która wstąpiła, aby się zrelaksować po ciężkim dniu.
Uśmiechnęła się do Codea, a on, ku jej zdziwieniu, odpowiedział tym samym.
Wyglądało na to, że także się cieszy z jej anonimowości. Był człowiekiem przyzwyczajonym
do trzymania się w cieniu, nie pchał się w światła jupiterów. Prowadzili zupełnie odmienne
style życia. Jej los wciąż ulegał metamorfozom, podróżowała po całym świecie i codziennie
poznawała różne osoby. Czasami miała wrażenie, że nie robi tego z chęci, ale dlatego, że
taką ma pracę.
Sara odchyliła się na krześle i upiła łyk gorącego napoju. Seksowne dzwięki saksofonu
rozniosły się po całym klubie, wprowadzając tajemniczą atmosferę.
- Zatańcz ze mną - poprosił nieoczekiwanie, podając jej dłoń.
Sara wstała i ruszyli na parkiet. Code położył dłoń
288
Charlene Sands
na jej talii, a ona zaplotła ręce na jego karku. Kołysali się w takt muzyki, nie zauważając
nikogo wokół. Sara przysłuchiwała się jego oddechowi, marząc, aby ta chwila trwała
wiecznie.
- Mógłbym się przyzwyczaić do twoich ciemnych włosów - wyszeptał.
- Ja też. Nikt nie jest w stanie mnie rozpoznać.
-1 to właśnie najbardziej mi się podoba - wyznał, przytulając ją.
Sara uśmiechnęła się lekko, zamknęła oczy i położyła głowę na jego ramieniu. Czuła jego
dłonie, jego zapach, jego obecność. Nic w tym momencie nie mogłoby jej bardziej
uszczęśliwić.
Code musnął ustami jej zamknięte powieki. Sara poderwała głowę i spojrzała na niego. Jego
niebieskie oczy jarzyły się tysiącami płomieni.
Jej serce zabiło mocniej.
Kochała go.
Zawsze o tym wiedziała, ale strach nie pozwolił jej zdać sobie z tego w pełni sprawy. Strach,
który szeptał, że Cody nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś. Teraz to jest poważny
i nieustępliwy Code Landon. Zawiodła zaufanie dawnego Codyego, więc jak ma się teraz
dogadać z tym nowym?
Tego wieczoru znowu był taki jak dawniej. Rozmawiali ze sobą, żartowali i naprawdę
cieszyli się z własnego towarzystwa.
Zwięta z gwiazdą
289
Sara wiedziała, że Code jest taki tylko dlatego, że się martwi o dziecko i chce zapewnić jego
matce wszystko co dobre. Ona sama już się zupełnie nie liczyła. Bardzo się cieszyła, że
kocha dziecko, ale modliła się z całych sił, aby w jego sercu znalazło się także choć trochę
miejsca dla niej. Widziała zachwyt w jego oczach, gdy słuchali bicia serca maleństwa. Ten
moment pozwolił jej uwierzyć, że może kiedyś będą tworzyli prawdziwą rodzinę.
Tak bardzo chciała, aby się znowu w niej zakochał. Ona kochała go całym sercem i musiała,
po prostu musiała odzyskać jego miłość.
Nie ma już nic do stracenia.
Rozwód zaplanowali tuż po urodzeniu dziecka, więc ma czas tylko do lata. Zrobi wszystko,
aby odbudować to, co zniszczyła. Dla dobra dziecka... i dla jej własnego.
- Jesteś wspaniałym tancerzem - wyszeptała namiętnie, kciukami muskając jego szyję.
- Kłamiesz. - Roześmiał się.
- Jeszcze ani razu nie nadepnąłeś mi na palce - zauważyła, puszczając do niego oko.
-1 to dowodzi, że umiem tańczyć?
- Pamiętam, że zawsze miałeś problemy z koordynacją ruchów w tańcu.
- Tylko tak mówiłem. Chciałem wyjść na fajtłapę, żebyś mi udzielała prywatnych lekcji.
- Udawałeś? - Spojrzała zdziwiona.
- Chciałem cię poznać.
290
Charlene Sands
- i poznaliśmy się.
- Tak myślałem, ale tak naprawdę chyba nigdy cię... Sara położyła palec na jego ustach i
poprosiła cicho:
- Proszę, nie psujmy tego wieczoru. Wspięła się na palce i pocałowała go.
Objął ją mocno, nie zostawiając między nimi wolnego miejsca. Całowali się, nie zdając sobie
sprawy, że stoją na środku parkietu. Obojgu namiętność huczała w głowach, nie
dopuszczając żadnej innej myśli.
Zespół przestał grać, a oni oderwali się od siebie bez tchu. Patrzyli sobie w oczy. Lider
zespołu właśnie ogłaszał dwudziestominutową przerwę.
- Chodzmy do domu - powiedział cicho Code. Dom.
Sara pierwszy raz w życiu poczuła, że hotelowy apartament zamienił się w dom.
Szybko wyszli z klubu i wsiedli do samochodu. Droga upłynęła im w porozumiewawczej
ciszy. Sara oglądała widoki za oknem, choć myślami była już w apartamencie.
Gdy tylko weszli do mieszkania, zdjęła perukę i okulary. Code obserwował każdy jej ruch.
Gdy spojrzała mu w oczy, dostrzegła w nich głód, który mógł być zaspokojony tylko
jednym...
Jej mąż, jedyny mężczyzna, którego kiedykolwiek kochała.
Wyciągnął dłoń i dotknął jej rudego loczka. Rozpro-
Zwięta z gwiazdą
291
stowywał go w palcach, patrząc z zachwytem na jej burzę włosów.
- Twoje włosy są o wiele piękniejsze niż ta peruka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]