[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bardzo sobie tego życzę.
Popatrzył czule na dziewczynę, a w niebiesko-zielonych oczach pojawiły się ponownie ogniki pożądania.
- Lepiej już pójdę, bo wszelkie moje obietnice okażą się nic nie warte.
Barrie chciała odprowadzić go do drzwi, ale on powstrzymał ją gestem.
- Nie ruszaj się. Chcę zapamiętać cię właśnie tak.
Siedzisz skulona na kanapie. Wyglądasz jak senny zadowolony kociak.
- Dobranoc, Michael.
- Już jest dzień, kochanie - stał chwilę i przyglądał się dziewczynie w milczeniu, a potem uśmiechnął się. -
Dobrych snów.
Kiedy wyszedł, Barrie otworzyła zapomniany prezent, który poprzedniego dnia przyniósł Michael. Był to
oprawiony w skórę egzemplarz scenariusza "Zobaczymy się znów". Przytuliła go do piersi. W oczach
pojawiły się łzy.
.
Wrażliwość Michaela zrobiła na niej' ogromne wrażenie. Nie potrafił niczego zrozumieć, choć bardzo się
starał, lecz powiedział prawdę. Jej postępowanie nie prowadziło do niczego. A ten facet zasługiwał na jasną,
jednoznaczną odpowiedź.
Znalazła ją w głębi serca. Dla obojga.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
A on co tu robi? - syknął Health, kiedy w drzwiach mieszkania Barrie, w którym odbywała się huczna
uroczystość na okoliczność premiery, pojawił się Michael.
- Zamknij się - mruknęła Danielle. - Barrie go zaprosiła.
- Wprowadzać wroga w sam środek obozu?
- A znasz lepszą metodę, by go rozbroić? - odparła rozsądnie dziewczyna. - Poza tym Barrie na nim zależy. -
W takim razie jest bardziej zwariowana, niż myślałem - odwarknął Health. - Ten człowiek to ... och, nieważne.
Wychodzę do ogródka.
- Myślę, że to dobry pomysł.
Barrie dosłyszała tę rozmowę, lecz zbyt była przejęta obecnością Michaela, by zważać na obecność Healtha
czy innych. Wiedziała, że niektórzy nie będą zachwyceni tym, że go zaprosiła, ale to w końcu jej przyjęcie, a ona
chciała z nim spędzić ten szczególny wieczór.
Przez cały tydzień zamienili ze sobą tylko kilka słów. NajwyraźnieJ Michael wziął sobie głęboko do serca jej
prośbę. Nie dzwonił nawet, tylko czekał na jej telefon. A Barrie. nigdy nie czuła się tak samotna i opuszczona jak
teraz. Nie chciała zastanawiać się nawet dlaczego. Przecież kilka dni temu sama zdecydowała, że potrzebuje nieco
samotności. Lecz Danielle, jak zwykle, nie powstrzymała się od komentarzy, zaś Barrie, ku własnemu
przerażeniu, dochodziła do wniosku, że jej przyjaciółka ma rację. Musiała wreszcie przyznac się przed samą sobą,
że jest zakochana, a może coś więcej niż zakochana. Zresztą jak zwał, tak zwał. Ważne było, że nareszcie
odrzuciła wszelkie wątpliwości. Nie mogła już dłużej trzymać Michaela na dystans. Ta myśl spowodowała, że w
uśmiechu, którym go przywitała, było bardzo dużo ciepła.
- Cieszę się, że przyszedłeś.
Nie nosiła już okularów, bo wreszcie nadeszły jej nowe szkła kontaktowe. Mogła więc bez przeszkód przyglądać
się Michaelowi, który w dżinsach i wełnianej , koszuli prezentował się niezwykle ponętnie.
Michael zmierzył wzrokiem nieprzyjazne twarze i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Chyba tylko ty jedna.
- Ale to moje przyjęcie i tylko ja się tutaj liczę.
- W każdym razie jesteś jedyną osobą, która się ze mną liczy
- Zrobię ci drinka i będziesz mógł pójść do gości. Michael udał przerażenie.
- Wmieszać się w ten tłum? Rozedrą mnie na strzępy. A już wydawało mi się, że ucieszyłaś się, że
przyszedłem.
- Bardzo się ucieszyłam - odparła cicho, dotykając jego ramienia. - Ale jestem gospodynią. Mam masę spraw
na głowie.
- Jakich spraw?
Roześmiała się.
- Rozmaitych. Jak każda gospodyni.
- Może pomóc ci w czymś?
- Niech pan uważa, panie Compton. Jeśli nie
okaże się pan dostatecznie czujny, weźmie pana do kuchni, odzieje w plisowany fartuch i każe siekać kurze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]