[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsca wykluczały wszelką intymność.
- Dostałem propozycję powrotu do Polski na bardzo dobrych warunkach zaczął uroczyście. Nie
mogę ci powiedzieć, o co dokładnie chodzi, ale gdybym to przyjął, miałbym
pod sobą spory zespół, a także - uśmiechnął się, między zębami tkwił kawałek rukoli - duuużo
władzy...
- Gratuluję odparła.
- Tak jak wspominałem wcześniej, chciałbym zaproponować ci stanowisko w moim przyszłym
zespole. Spora odpowiedzialność, przyzwoite pieniądze, no i niebagatelny
wpływ na rzeczywistość. Co ty na to?
Megi wzięła do ręki plastikową łyżeczkę. Musiała wa
żyć słowa, Przemek przede wszystkim był graczem, dopiero
w dalszej kolejności adoratorem.
- Kiedy miałbyś zacząć?
Uśmiechnął się z uznaniem. Nie zapytała, kiedy ona mia
łaby zacząć, bo to by oznaczało zgodę; ale nie powiedziała
też nie".
- W pierwszych miesiącach nowego roku.
Wsiadając do metra, Megi postanawia, że nie powie o tym
na razie Jonathanowi, najpierw sama się prześpi z tematem. Gdy dochodzi do domu, widzi, że okna
są ciemne, dzieci
i Jonathana jeszcze nie ma, pewnie zafundował im po basenie
gorącą czekoladę. Megi wspina się po schodach i staje w ciszy
swojego domu. Tak jak sześć lat temu, gdy wracała pózno ze
276
spotkań z kochankiem, pod pretekstem, że ma dużo pracy...
Stawała w progu, jak teraz - próg szczęścia i wyrzutów sumienia, seksualnego spełnienia i
moralnego drżenia. A może
po prostu: spełnienia i drżenia?
A jednak z tamtym zerwała. Wyciąga przed siebie palce
i zgina jeden po drugim, powtarzając bezgłośnie: 1. Postanowienie porzucenia, 2. Trwanie w
postanowieniu,
3. Grzęznięcie, bo panika, że zabija się miłość, 4. Fizyczny dół, żałoba ciała, 5. Pierwsze, drobne
sygnały podnoszenia się".
Megi podchodzi do wielkiego okna i patrzy na dachy
Brukseli z ciemnej muszli mieszkania. Udało jej się, podniosła się. Nikt jej nie mówił jak, doszła do
tego sama. Jest
teraz mocniejsza, jest jej więcej. Więcej jej i więcej o niej.
6
Jonathan esemesował do Andrei rzadziej, ale nie przestał
całkiem. Obmyślił tę strategię, kiedy postanowił wdrożyć w życie radę Stefana - i chociaż miał silne
przeczucie, że dostał receptę na lekarstwo leczące inną chorobę, jednak nie stać go było teraz na kręcenie
nosem - potrzebował
remedium od zaraz.
Andreę uspokajał, sugerował, że na tym etapie ciąży powinna zająć się sobą, że on jest i będzie, ale
powinni nieco ograniczyć spotkania. Sam zaczął obsesyjnie inwestować w życie rodzinne. Na początek
dał sobie pobrać krew.
Siedząc w poczekalni,przejrzał ulotki dotyczące HIV-a.
Suche zdania zaczęły ścierać pamięć o pocałunkach Andrei, odwracały znaczenie czułych gestów,
wędrówek jego języka we wgłębieniu jej pachwin. Teraz nicował te chwile pod kątem możliwości
zarażenia, wnikał w szczegóły, nie odczuwając dawnej ekscytacji, przewijał sceny z ich spoconymi
ciałami - pod kątem medycznym. Wyszedł
lżejszy o mililitry krwi, cięższy o trujące poczucie winy
- jeżeli złapał wirusa, to naraził nie tylko siebie, jako ojca, ale i niewinną Megi!
Czekając na wyniki, postanowił się do żony fizycznie nie zbliżać. Tak naprawdę oszukiwał sam siebie,
bo choć rosła w nim seksualna frustracja, wiedział, że wektor po
żądania i tak nie kieruje się ku niej. Wciąż pragnął tylko Andrei, chociaż obrzydzał ją sobie w myślach,
jak mógł, posądzał ją nawet, że nie zauważy w ogóle jego oddalenia, a jeśli, to swoim zwyczajem
pozwoli mu na powiększanie dystansu. Ale czy ciąża ją zmieniła, czy on nie był dostatecznie delikatny,
dość, że zaczęła węszyć. Spotkał się 278
więc z nią, żeby ją uspokoić - znów w kościele, bo Simon nie wyjeżdżał już tak często w ostatnim
trymestrze jej ciąży.
Stanęli, ukryci za filarem, twarzami do ołtarza, jej plecy wsparte o jego brzuch, jego ramiona zaplecione
pod jej szyją. Patrzył na witraże i myślał, że ktoś przecież musi przerwać ten piekielny krąg, zanim
wessie niewinnych ludzi, dzieci! Chciał jej o tym powiedzieć, ale nie potrafił, więc tylko wodził
wzrokiem między swoją kochanką, ciężarną ateistką, Czeszką wychowaną w Szwecji, a nieruchomą
Marią, do której modliła się jego polska babcia.
Spróbował sobie nawet przypomnieć słowa, jakich go uczyła, ale ugrzązł na początku Zdrowaś Mario.
Trzymał Andreę w ramionach, wypełniony po brzegi miłością, a potem wsiadał do samochodu i
odjeżdżał.
Esemesy przychodziły coraz rzadziej, a on coraz bardziej nabierał przekonania, że jest w klinczu: nawet
jeśli Andrea odeszłaby od Simona, on nie zostawiłby dzieci i Megi.
I tak już podciął gałąz, na której siedzieli (jeśli prawdą była teoria Stefana i Przemka o blokowaniu Megi
przez Simona), miałby ją jeszcze zostawić, widząc, jak dotkliwie przeżywała zawodową porażkę?
Teraz przynajmniej miała w nim oparcie, doceniała, że zajmował się domem, kiedy ona uczyła się do
egzaminów, dziękowała, że podawał jej sałatki, gdy przychodziła do domu, przygnębiona, zamyślona.
Cieszył się, że żona nie domyśla się, czym te sałatki są - częścią planu powrotu
męża marnotrawnego", praktyczną odmianą Stefano-wych kwiatów na przeprosiny. Gdyby mógł, nosiłby
ją na rękach - ale nie mógł jej dotknąć. Nie tylko go nie pociągała, ale wręcz odrzucała - taka jasna,
bezpłciowo dobra
- inna niż Andrea.
Zwijał się z niespełnienia seksualnego. Miał pod nosem kobietę, której zazdrościł mu Stefan, do której
ślinił się 279
Przemek, i nie mógł się przemóc, by ją wziąć. Zamiast tego pożądał żony blizniego swego", egoistki,
która krzyczała, że dziecko jest tylko jej, przez którą budził się w nocy, raz z palącego pożądania, innym
razem ze strachu, że zaraziła go HIV-em, bo przecież miała pewnie tylu mężczyzn, ilu chciała.
Jakby tego było mało, odsuwała go od swojego życia, sama zdecydowała, że z nim nie będzie. I trzymała
go w niepewności co do ojcostwa! Tu na chwilę zatrzymywał
się w oskarżeniach - to nie jej wina, że nie zapytał, czy to nie on jest ojcem... Ale zaraz ruszał w galop
nienawi
ści i miłości: i tak by mu nie odpowiedziała, co najwyżej, że to jej dziecko"! Nade wszystko kochała
siebie i swoją wolność, a Simon przymykał na to oko. To dlatego z nim była. Jonathan był kłopotliwy, bo
zaborczo zakochany.
Leżał potem w wannie i patrzył na swoje ciało, które wyglądało jak zanurzone w formalinie. Myśli
traciły impet, grzęzły. A może zle zrobił? Przecież już było między nimi dobrze, sama mówiła, że
wreszcie się układało, on był akceptujący i zaprawiony w ojcostwie, czuła się przy nim bezpiecznie,
zobaczyła i pokochała w nim człowieka.
Mówiła, że chyba podświadomie to ją w nim ujęło, jego wewnętrzna młodość i luz, a z drugiej strony to
ciepło i fakt, że dawał tyle z siebie innym. Nie stawiał sobie pomnika z władzy, nie zabiegał o zdobycze
stanowisk, nie popisywał się trophy wife. Przy nim nie czułaby się czyjaś", wyrosła już z tego, tak
powiedziała...
Jonathan usiadł gwałtownie, woda wychlupała się na posadzkę. Zabijał miłość! Po co posłuchał idioty
Stefana?
Przecież on nic z tego nie rozumiał! Nigdy się tak nie zaangażował, nawet Monika nie doprowadziła go
nigdy do szaleństwa z miłości", tylko do ołtarza, Stefan nie był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]