[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pochyłym, ostrym pismem. Biegły wypisał najpierw pojedyncze litery
alfabetu. Powtórzył to kilkakrotnie. wiczył rysunek ostrych liter.
Pózniej zaczął wypisywać tekst listu:
Miałem wypadek leżę w szpitalu. Nic groznego. Nie
niepokój się. Zawiadom resztę, że chwilowo jestem nieczynny.
Nie trzeba mnie odwiedzać. Pozdrawiam
Al.
Cieślik zaglądał ekspertowi przez ramię.
Marnujesz talent powiedział z uznaniem. Nigdy nie miewasz
chętki na wykonanie autografu dyrektora banku?
Miewam roześmiał się ekspert. Ale co spojrzę na kolegów od
ekspertyzy pisma, to mi przechodzi.
Tym razem pułkownik już nie miał zastrzeżeń do listu
spreparowanego przez eksperta. Chwilę porównywał z nim pismo
autentyczne.
Dobra robota mruknął z zadowoleniem.
Widzi pułkownik, jakie talenty marnieją? wsadził swoje trzy
grosze Cieślik.
Teraz, poruczniku, trzeba to natychmiast dostarczyć Rączce. Nie
wolno dopuścić, żeby jego znajomi zaczęli się niepokoić nieobecnością
Hrabiego vel Zakrzewskiego.
A jeżeli Rączka nie ma z tym nic wspólnego?
Ja podejrzewam, że ma.
Co o tym mówi Korosz?
Korosz nic nie mówi, Korosz pojękuje.
Wolałbym słyszeć jego zdanie. Kto lepiej zna od niego cały ten
interes?
Nie jestem dla was autorytetem? roześmiał się Lis. Dla
spokoju waszego sumienia: Andrzej przez cały czas tego dochodzenia
podejrzewał weteranów kieszonki. A ten zjazd we Wrocławiu nic wam
nie mówi? Przecież osobiście prowadziliście obserwację. Wprawdzie
nie najbardziej owocną&
Już mówiłem zaperzył się Cieślik że wszyscy wylądowali na
cmentarzu na Krzykach. Grabarz był w zmowie sygnalizował
krzykiem puszczyka. Co miałem jeszcze zrobić? Zaprosić się do ich
towarzystwa?
Jesteście pewni, że Hrabiego tam nie było?
Kto tu mówi o pewności? rozzłościł się Cieślik. Włosa z głowy
za to nie dam. Wiecie, jakie tam były warunki obserwacji. Noc,
ciemno, rozległy pusty teren, do którego nawet zbliżyć się nie mogłem,
bo wsypa. Miałem tylko rysopis pamięciowy faceta. Ciekaw jestem,
czy pułkownik by poznał, co?
Proszę mi nie zadawać kłopotliwych pytań! Korosz was do reszty
rozpuścił. Ten list ma otrzymać Rączka. Proszę obstawić faceta i
sprawdzić, kogo poinformuje o wypadku Hrabiego. Jeżeli to będą
nazwiska panów, które znalezliśmy u Hrabiego vel Zakrzewskiego to
jesteśmy w domu. Jeżeli Rączka nie zareaguje biorąc to pod uwagę
to spróbujemy przesłać identyczny list do któregoś z tych panów, a
Rączkę będziemy ściśle izolować.
Jeżeli jednak ktoś z nich zechce odwiedzić chorego w szpitalu?
Izolować bez względu na środki od reszty tego towarzystwa.
Czekam na meldunki.
Tak jest. Odmeldowuję się powiedział Cieślik, wychodząc.
Pułkownik zamyślił się. Po napadzie na Korosza osobiście
prowadził sprawę kieszonkowców. Był zdumiony i nie dowierzał
wynikom rewizji przeprowadzonej przy rannym Hrabim vel
Zakrzewskim. Jego notes pełen był nazwisk, telefonów i adresów. Były
adresy prawie wszystkich znanych milicji weteranów
kieszonkowców. Znaleziono również nazwisko Borysa Veldera. Na
jednej stronie zanotowano szczególnie starannie osiem różnych
nazwisk i adresów. Czyżby to byli ci nieuchwytni mistrzowie doliny?
Pułkownik nie mógł w to uwierzyć. Takie zupełne poczucie
bezpieczeństwa? %7ładnej najprostszej konspiracji? Nieprawdopodobne.
Po zastanowieniu się doszedł do wniosku, że jednak jest to możliwe.
Zarówno Hrabia, jak i Borys Velder a po sprawdzeniu okazało się, że
i pozostała ósemka uchodzili za inteligentów, przeważnie
przedstawicieli wolnych zawodów.
Nigdy nie byli karani. Nigdy nie stykali się ze środowiskiem
notowanych przestępców. Ich tryb życia, kontakty towarzyskie, sposób
bycia, poziom stawiał ich poza wszelkim podejrzeniem. Biorąc pod
uwagę, że wspierało ich doświadczenie i spryt starych, wysłużonych
doliniarzy którzy potrafili świetnie ukryć kontakty ze swoimi
godnymi następcami mogli się czuć bezpieczni.
Nie mogli przewidzieć, że Hrabia zamknie na klucz doprowadzoną
do ostateczności nieposłuszną dziewczynę i że ona, mając wybór
między samobójstwem a jego opieką, wybierze samobójstwo.
Póznym wieczorem wiadomość od Cieślika potwierdziła założenie
Lisa. Rączka zawiadomił dziewięciu gentlemanów.
Do niektórych mieszkających w Krakowie, Wrocławiu, Aodzi
przesłał depesze, w których dosłownie powtórzył tekst spreparowanego
przez milicję listu. Nie dodał nic więcej.
Hindus, doktor Dahra Elebi, przyjechał do Polski w poważnych
sprawach handlowych. Zamieszkał w najbardziej eleganckim hotelu
Warszawy, w Europejskim . Otrzymał apartament obok apartamentu
królewskiego . Wieczorem zszedł na kolację do restauracji hotelowej.
Pan Elebi nie znał polskiego, a angielszczyzna kelnera była zbyt
rodzima. No cóż, kelner nie pobierał nauk w Cambridge jak doktor
Elebi. Przy sąsiednim stoliku elegancki brunet obserwował Hindusa i
wysiłki kelnera.
Wyręczę pana, znam angielski uśmiechnął się.
Jestem panu zobowiązany odetchnął kelner.
I speak English zwrócił się elegancki brunet do pana Elebi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]