do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciężko dysząc. Dlaczego się nie zatrzymali? Zobaczyli go i minęli.
Koniec noża żniwiarki przetoczył się o kilka cali od jego twarzy i teraz
Grooby znów mógł patrzeć przez cienką zasłonę łodyg na ogołocony,
pokryty ścierniskiem stok. Dlaczego nie zatrzymali się i nie zsiedli, by
mu pomóc? Opanował się i znów spróbował wstać, lecz spieczone grudki
ziemi i lśniące metalicznie zdzbła pszenicy odbiegły jak daleki milczący
obraz, gdy ból przeszył mu znów plecy i owładnął nim.
Lecz tylko na chwilę. Gwałtownie uniósł głowę. Czyjeś ręce
podtrzymywały go za ramiona i ktoś spryskiwał mu wodą twarz; woda
spływała mu po szyi aż na pierś. Oswobodził się i wstał. Jak gdyby
potknął się tylko przypadkiem, zaczął strzepywać kurz ze spodni i łokci,
nie zwracając uwagi na mężczyzn, którzy oto- -czyli go kołem i bacznie
mu się przyglądali. Przez cały czas usiłował przypomnieć sobie
dokładnie, co się stało., Nawiedziło go jakby wspomnienie zapomnianego
snu, że kiedyś leżał w pszenicy. Czy go stamtąd wyniesiono? Zgiął
ostrożnie plecy, nie odczuwając przy tym najmniejszego wysiłku ani
skrępowania. Farmer podał mu filcowy kapelusz.
 Czy już dobrze się pan czuje?
Skinął głową.  Strzelba zachwiała moją równowagę. To jedyne
wytłumaczenie. Trzymałem ją nie dość mocno. Zwaliła mnie po prostu z
nóg.
Przyjął właściwą sobie, bardzo szorstką postawę zwierzchnika, osadzając
w miejscu farmera i gromadę górników o bezczelnych i anonimowych
twarzach. Zastanawiał się, co też oni widzieli. Może powiedzieliby, lecz
jak ich o to zapytać?
 To jeden z tych szczęśliwych trafów  dodał.
63
Farmer patrzył na niego w zamyśleniu, jakby oczekując, że Grooby znów
upadnie na ziemię.
 Co się stało z zającem?  zapytał Grooby. Konsekwentnie
utrzymywana przez niego poryw-
cza pewność siebie wywarła pożądany efekt. Bez względu na to, co
widzieli lub podejrzewali, musieli się liczyć z jego głosem. Farmer skinął
głową we właściwy sobie zwykły, znużony sposób.
 A więc pan czuje się dobrze?  Po czym zwracając się do robotników
ustawiających snopy dorzucił ze zdumiewającą wściekłością:
 Za c ó ż , do d i a b ł a , w a m p ł a c ę ? Kiedy oddalili się gromadnie
m dół polem ze swymi
posmutniałymi psami, farmer zapuścił silnik traktora i noże żniwiarki
rozmachały się obracając.
Pozostawiony sobie, Grooby popadł w oszołomienie i szok. Umysł
wirował mu jak mucha, która nie śmie usiąść. Zawładnęła nim mroczna
pustka. Coś ważnego się działo, gdybyż tylko mógł to pojąć. Wydawało
się, że nie jest zdolny się poruszyć, nawet po to, żeby zetrzeć pot
skroplony między brwiami i spływający mu do oczu. Przyszło mu na
myśl, iż słońce usadowiło się na ziemi, a powietrze jest rzeczywiście
płonącym gazem, płomienistą otchłanią opasującą zewsząd. Obserwował,
jak traktor znika w dolnym skrawku pola, jak gdyby roztapiając się w
lśniącej kałuży, we mgle. Jak ludzie mogli pracować w takiej
temperaturze? Robotnicy ustawiający snopy dosłownie przypalali się;
byli czarni jak spalone gałązki, malutcy jak czarne mrówki, ci ludzie
poruszający się na szarym polu.
Jeszcze jedna jazda traktora w górę i w dół zakończyłaby żniwa na tym
polu, i nadzieja ta trochę ożywiła Grooby'ego, włączając go jeszcze raz w
bieg wydarzeń. Kiedy traktor brnął po jednej stronie pola 
62
teraz długości zaledwie piętnastu jardów  Grooby schodził w dół z
drugiej strony, badając cienką zasłonę badyli, gdzie każda kępka zielsk
zdawała się mieć uszy i czatować w pogotowiu.
Grooby usadowił się na dole, parę kroków w głębi ścierniska, dla
ostatecznej rozgrywki. Teraz zając musi albo się wyłonić, albo zostać
zabitym przez żniwiarkę, o ile jeszcze nie zginął od pierwszego strzału.
Gdy traktor zjeżdżał w dół, górnicy porzucili pracę i zbliżali się do
Grooby'ego, aż zrównali się z nim, jak gdyby chcąc przyglądnąć się
scenie zabijania. Grooby posunął się nieznacznie naprzód, oddalając się
od nich. Myśl, że pierwsze pojawienie się zająca przyciągnie kilka psów,
które będą pląsać po drugiej stronie linii ognia, odebrała mu odwagę. Nie
życzył sobie też, aby ci ludzie obserwowali jego twarz, która była
śmiesznie różowa, tłusta i zlana potem.
Oby tylko traktor przyśpieszył i przejechał zająca lub żeby on sam
zdecydował się i wykonał wreszcie jakiś ruch. Wydawało się jednak, że
traktor się zatrzymał, Grooby zamrugał i dziarsko wyprostował się, a to
jakby wpłynęło na szybszą jazdę traktora. W najniżej położonym zakątku
pola pszenicy nieliczne zdzbła, które miały paść ostatnie, pochyliły się,
drażniąc go w ciągu tych nieskończenie długich chwil.
Wtedy nagle ukazał się zając tak duży, jakby nic poza nim nie istniało.
Górnicy krzyczeli, a strzelba skoczyła do ramienia Grooby'ego. Lecz on
nie strzelał. Zwierzę było zbyt blisko. Grooby dostrzegł szorstkość jego
cętkowanych rudych boków i delikatny kształt wąskiego pyszczka. Poza
tym wydawało się, że zając chce się poddać i jest tak wyraznie
oszołomiony, że przez chwilę Grooby miał raczej chęć przegonić go w
bezpieczne miejsce, niż zabić. Zając jednak już uświa
63
domił sobie swoje szaleństwo i rzuciwszy się gwałtownie na prawo od
Grooby'ego, pomknął do góry jak strzała, unosząc się o stopę nad ziemią;
tymczasem farmer stał w traktorze nawołując, a ostatnie zdzbła padały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl