do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ROZDZIAA JEDENASTY
Lekka mgła unosiła się z wilgotnego poszycia tropikalnego lasu. Tad z trudem torował sobie
drogę wzdłuż zarośniętej ścieżki. Było parno, nieruchomego powietrza nie mącił nawet
najlżejszy powiew wiatru. Mężczyzna spływał potem, lecz nie zwracał na to uwagi.
Prognoza przewidywała znakomitą pogodę do odbycia długiego lotu.
Tad miał zamiar opuścić wyspę. Bez Jess.
W pamięci wciąż miał zaciętą dyskusję i determinację, z jaką Jessica zamierzała pomagać mu
trudnych chwilach. Czuł się jak oszust, lecz nie mógł dopuścić, aby narażała się na
niebezpieczeństwo. Właśnie otrzymał wiadomość od Kirka, że wydarzenia w okolicy Jackson
Downs przybrały na sile. Celem nowego ataku stała się posiadłość Martinów, a u Noelle
i Grangera czyniono przygotowania do ostatecznej rozprawy. Tad próbował skontaktować się
z Ianem McBainem, lecz adwokat wyjechał właśnie do Jackson Dowas, by dopilnować
formalności, związanych ze sprzedażą gruntu.
Nie było czasu na dalsze wahania. Z rozbrajającym uśmiechem Tad poinformował Jessikę,
że wybiera się na kilkugodzinny połów ryb i ruszył w kierunku odległego lądowiska.
Nie dowierzał Martinom, choć właśnie im miał zamiar sprzedać swoją posiadłość.
Najbardziej zastanawiał go fakt, że Granger zdecydował się na kupno. Ten sam Granger,
który zwykle starał się unikać wszelkich kłopotów. Ten sam, który przed kilku laty wystawił na
sprzedaż teren, należący obecnie do Jacksona...
Zza drzew dobiegł warkot uruchomionego silnika cessny. Tad przyśpieszył kroku. W głębi
serca czuł, że dzieje się coś niedobrego.
Przerzucił plecak przez ramię i zboczył ze ścieżki, próbując krótszą drogą dotrzeć do
lądowiska. Rozgarnął nisko zawieszone gałęzie i wynurzył się na polanę, na której stał niewielki,
biało-pomarańczowy samolot.
Zmigło cessny obracało się coraz prędzej, aż po chwili zaczęło przypominać wirującego
bąka.
Silnik zahuczał głębokim basem.
Kto, u diabła, miał czelność...
Tad przypomniał sobie nieznajomego mężczyznę, który onegdaj próbował uruchomić
buldożer. Czyżby teraz usiłował porwać samolot?
W tej samej chwili rozpoznał sylwetkę pilota. Powinien był domyślić się wcześniej.
Z kokpitu wesoło machała Jess. Za fotelem pilota Tad dostrzegł pobladłą twarz Meety
i podekscytowaną buzię Lizzie.
Z wściekłością zacisnął pięści. Okazał się głupcem przypuszczając, że uda mu się uciec.
Gdy wychodził rankiem, Jess przeciągnęła się leniwie na łóżku i obdarzyła go sennym
uśmiechem. Przesłała mu pożegnalny pocałunek i zniknęła pod kołdrą. Tad po cichu spakował
się i rozpoczął pieszą wędrówkę przez dżunglę. Jess prawdopodobnie skorzystała z łodzi
Wally ego, aby wcześniej dotrzeć do samolotu.
Teraz z uśmiechem otworzyła drzwi kabiny i gestem zaprosiła przybysza do wnętrza. Tad
kipiał z gniewu. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak ktokolwiek mógł bez zezwolenia wsiąść do
jego samolotu i manipulować delikatnymi urządzeniami, które przez lata pieczołowicie chronił
i konserwował.
Ze złością złapał Jess za nogę i silnie pociągnął. Wypadła z kabiny, a on stracił równowagę.
Upadli na trawę. Zwinnym ruchem chwycił kobietę za nadgarstki i przytrzymał, aby nie
mogła mu uciec.
 Co ty wyprawiasz?  wrzasnął, starając się przekrzyczeć huk silnika.
 Wyjeżdżam z tobą!  odpowiedziała w ten sam sposób.
 Mówiłem ci już wczoraj, że zabierzesz Lizzie i wrócisz do Kalkuty.
 Nigdy się na to nie zgodziłam!  Dlatego postanowiłem...
 Nie pozwolę ci sprzedać posiadłości! To niczego nie rozwiąże!
 Nieprawda! Od trzech lat przynosi mi wyłącznie straty! Kilku moich ludzi cudem uniknęło
śmierci!
 Nie.
 Co to znaczy  nie ? Mówimy o mojej własności!  To znaczy, że nie opuścimy Australii,
póki nie wyjaśnimy sprawy do samego końca!
 Mam dość samotnej walki przeciw wszystkim.  Nie jesteś już sam.
 I to właśnie spędza mi sen z powiek  powiedział łagodniejszym tonem.  Czy nie potrafisz
zrozumieć, że gdyby groziła ci krzywda, byłbym zdolny do każdego ustępstwa?
 Oboje tkwimy w tym po uszy.
 Nie. Deirdre była moją siostrą. Jestem przekonana, że jej śmierć ma wiele wspólnego
z wydarzeniami w Jackson Downs.
 Nie mam zamiaru dopuścić, żebyś zginęła w ten sam sposób!
 Jesteś w błędzie, jeśli uważasz, że będziesz mógł mnie utrzymać poza linią frontu, niczym
ładunek prowiantu.
 Skoro twierdzisz, że masz w sobie nieco uczucia do mnie lub do Lizzie, powinnaś choć raz
bez sprzeciwu posłuchać moich poleceń!
 Nie boję się. Nawet jeśli ty jesteś tchórzem.  Co?!
 A cóż to za dzielny chłopiec ma zamiar sprzedać ziemię, należącą do jego rodziny i umyć
ręce od całej sprawy?
 Prawda wygląda całkiem inaczej.
 Coś podobnego! Więc może zdradzisz mi tajemnicę swojego postępowania.
 Lepiej pilnuj własnego nosa.
 Nie jestem Deirdre i nie uda ci się odsunąć mnie od swoich problemów! Twoje kłopoty są
również moimi kłopotami! Kocham Lizzie jak własną córkę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl