[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokładnie to samo pytanie. Odpowiedział, że nie sądzi. Co więcej, ani Epperson,
ani Jordan nie mieli nigdy nic wspólnego z medycyną, biologią czy genetyką, a
znalezli pracę w laboratorium genetycznym. Ona jest specjalistką w dziedzinie
mikroelektroniki molekularnej, a on nanorobotyki.
- Co to takiego?
- Gałąz inżynierii - mówi Harry - zajmująca się małymi robotami. Naprawdę
małymi, mikroskopijnymi. Irlandzcy tancerze robiący swój numer na łebku od
szpilki.
- Do czego używa się takich robotów?
- Nie mam pojęcia. Podobno mogą mieć zastosowanie na przykład w medycynie.
- A więc proszę! Masz jednak powiązanie - mówię.
- Fakt.
- A co mówi Crone?
- To, co zawsze. Chowa się za bredniami o tym, że nie wolno mu o niczym mówić.
Jakby najwyższym powołaniem naukowca było trzymanie gęby na kłódkę. Powinni
mianować tego dupka szefem Los Alamos. Ja jestem za. Z klientem takim jak Crone,
po co komu oskarżyciel? Sam osobiście się wykończy, a przy okazji także nas.
Jest już na najlepszej drodze - mówi Harry.
- Co mówią pracownicy laboratorium?
- W kółko klepią tę samą smętną mantrę. Człowiek zaczyna podejrzewać, że ktoś
już do nich dotarł.
- Tak sądzisz?
- Udało mi się z nich wydobyć tylko kilka słów odsyłających mnie do starego
filmu science fiction Fantastyczna podróż. Widziałeś go?
Kręcę przecząco głową.
- Musiałem przeoczyć.
- Wstrzykują jakiemuś facetowi do nosa miniaturową łódz podwodną. Taką igłą do
zastrzyków. W łodzi są ludzie, tylko bardzo pomniejszeni -wyjaśnia Harry.
- Wiedziałem, że nie bez powodu przeoczyłem.
- No więc w tym filmie chodzi o to - ignoruje mnie Harry - że oni wybierają się
w podróż przez ciało tego faceta, by wyleczyć go z jakiejś choroby. Gdybym umiał
zapamiętać, na co ten facet umierał, to mógłbym zastąpić Siskela i Eberta.
- Siskel nie żyje - mówię mu.
68
- No tak, ta maleńka łódz podwodna. Chyba jesteś na miejscu.
- Na jakim miejscu? O co ci chodzi?
- O tę nanorobotykę.
- Do zmniejszania ludzi?
- Nie, raczej nie. Chyba raczej chodziło im o samą łódz podwodną -mówi Harry.
- Naprawdę?
- Nie wiem. Do diabła. Oni mówili szeptem i oglądali się przez ramię. Dwaj
technicy z laboratorium. Pewnie zarykiwali się ze śmiechu, jak tylko wyszedłem.
Musiałem bardzo uważnie wybierać czas na rozmowę, żeby w pobliżu nie było tego
Tasha.
- Ci technicy się go bali?
- Nie wiem, czy bali. Ale on wywiera na każdego jakiś przedziwny wpływ - mówi
Harry. - Zupełnie jakby oni wszyscy tam złożyli śluby milczenia. I kiedy w
pobliżu jest Tash, nie zmusisz ich nawet do gadania na migi.
- Ludzie, z którymi rozmawiałem, to asystenci. Udało mi się nawet pójść z jednym
na kawę w czasie przerwy. Facet uprzedził, że mówi tylko w kategoriach ogólnych,
a gdyby ktoś pytał, to w ogóle nie pisnął ani słowa. Nie chciał powiedzieć o tej
nanorobotyce niczego poza odesłaniem mnie do tego filmu.
- O maleńkich łodziach podwodnych?
- Tak jest. Nurkujących przez jelita jakiegoś biedaka. Wolę nie myśleć, którędy
opuścili jego ciało. Mam wrażenie, że przerabiałem już dokładnie to samo z
Crone'em. Kiedy zacząłem tych techników przyciskać - mówi -wszyscy zaczynali
śpiewać to samo: tajemnica handlowa. Zgodnym chórem na cztery głosy.
- A więc jednak choć część z tego, co mówi, jest prawdą. Mam na myśli Crone'a.
- Tylko jeśli chce się komuś wygrzebywać ją z gąszczu kłamstw - mówi Harry.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że pytałem Crone'a, czy Jordan i Epperson znali
się, zanim Epperson przyszedł do pracy w laboratorium? I że odpowiedział na to,
że nie sądzi?
Kiwam głową.
- Nie dałbym za to pięciu centów - mówi Harry. - Ta firma, Cybergeno-mics, ta, w
której pracował Epperson przed przejściem do laboratorium... Udało mi się
dowiedzieć, że jest jedną z firm sponsorujących prace Crone'a.
- Naprawdę?
- Grant przemysłowy - mówi Harry. - Wielki. Ale to nie wszystko. Ta sama firma
zaproponowała pracę Jordan, jakiś miesiąc przed jej śmiercią.
69
Unoszę wysoko brwi.
W laboratorium mówiło się, że to był właśnie punkt zapalny między nią a
Crone'em. Proponowali jej kupę forsy. Nie znam szczegółów. Szukam dokumentów.
Dostałem nakaz sądowy wydania mi wszelkich dokumentów. Według jednego z
techników laboratoryjnych Jordan rozpuściła wiadomość, że proponują jej
sześciocyfrową kwotę za przejście do tamtej firmy.
- Może Crone'a też skaptowali?
- O to chodzi, że nie.
Kawałki łamigłówki zaczynają się nagle układać w całość.
- Jeśli my o tym wiemy, to Tannery też.
- Myślisz, że zagra w te klocki? - pyta Harry. - Zawiść w pracy?
- Słyszałeś, co powiedział podczas tego spotkania u niego. %7łe sprawdzają jakąś
nową możliwość, jeśli chodzi o motyw.
- Myślisz, że chodziło mu właśnie o to? Tę propozycję pracy złożoną Jordan?
- Tak. A do tego może chciała zabrać ze sobą coś cennego.
- Niby co?
- Na przykład te dokumenty, które według Crone'a ukradła. No i pieniądze z
grantu, które Cybergenomics pompował w badania Crone'a.
- Cholera jasna! -mówi Harry. - Tak myślisz?
- Zastanów się. Jordan wynosi z pracy jakieś dokumenty. Crone dostaje szału.
Jordan robi wszystko, żeby się od niej odczepił. Nie jest jej już potrzebny. Wie
już o projekcie wszystko to, co on. Gdyby przeszła do pracy w Cybergenomics, to
przecież firma nie płaciłaby chyba dwa razy za te same badania. Pieniądze z
grantu wyschłyby Crone'owi z dnia na dzień.
-1 mamy motyw - mówi Harry. Potwierdzam kiwnięciem głowy.
- Myślisz, że Tannery wie, co jest w tych dokumentach?
- Jedno wiem na pewno. My nie wiemy.
- Może rzeczywiście chodziło o to, co od początku mówi Crone - zastanawia się
Harry. - Może naprawdę poróżnili się w sprawach zawodowych.
- A jak do tego wszystkiego pasuje Epperson?
- Właśnie miałem do tego dojść - mówi Harry. - To tylko przypuszczenie i tylko
jednego z asystentów, faceta, z którym byłem na kawie. Otóż według niego
Epperson mógł dołączyć do zespołu Crone'a w ramach pakietu wraz z grantem
Cybergenomics. Nikt nie wie tego na pewno, ale przyszedł do pracy w laboratorium
mniej więcej w tym samym czasie.
- Jako konsultant?
- Raczej nie. Wydaje się, że od chwili podjęcia pracy w laboratorium jest
zatrudnionym na pensji pracownikiem uniwersytetu. Raczej jako wtyczka
grantodawcy, jeśli ten facet, z którym rozmawiałem, ma rację.
70
- Wiemy, ile Epperson zarabia jako pracownik uniwersytetu?
Harry spogląda na mnie znad swych notatek, szybko łapie, o co mi chodzi.
- Myślisz, że jeśli podjął pracę na uniwersytecie za znacznie mniejsze
pieniądze, to nie bez powodu?
- Właśnie. Może opcje na zakup akcji? Jeśli Crone pracuje nad czymś ważnym, a
firma, Cybergenomics, sporo w to zainwestowała, to mogli wysłać Eppersona, żeby
tych interesów pilnował. %7łeby mogli mieć pewność, że badania zmierzają w
odpowiednim kierunku.
- A także, że nikt inny nie wetknie w nie swego nosa - mówi Harry.
- Jeśli był ich człowiekiem w zespole Crone'a, to opcje na zakup akcji
osłodziłyby zmniejszenie pensji oraz zapewniły jego lojalność.
Harry zastanawia się nad tym przez chwilę.
- Ciekawe, że to poruszyłeś - mówi.
- Dlaczego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]