do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie. I coś jeszcze. Strach.
 Nic ci nie jest?  spytał Jeff.
 Mówi, że za dziesięć minut wzywa policję.
 Chłopak brodą wskazał sklepikarza.  Wsadzą mnie
do poprawczaka, Jeff. Ja...
Jeff położył mu rękę na ramieniu.
 Spokojnie. Często pan to robi?  zwrócił się do
sklepikarza. Miał na myśli kajdanki.
 Bo co? Mam prawo bronić swojej własności. Ten
smarkacz mnie okradł.
 Co konkretnie panu ukradł?  Jeff mówił spokoj-
nie, ale zdecydowanie i twardo.
 Dwa jabłka. Ale skąd mogę wiedzieć, ile razy
kradł już wcześniej? Te dzieciaki to śmiecie. Powinno
się je zamknąć. Uczciwi, ciężko pracujący ludzie mają
prawo do spokoju.
Jeff spojrzał przez ramię na tabliczkę z ceną na
jabłkach i rzucił mężczyznie banknot pięciodolarowy.
 To za te jabłka. A teraz niech go pan odepnie.
 Nie, nie. To za mało. Nie zarabiam przecież,
kiedy siedzę i pilnuję tego złodzieja. Dzwonię po
policję. Oni wiedzą, co z takimi robić.
Jeff znał takich ludzi jak ten sklepikarz, zimnych,
obojętnych, zupełnie pozbawionych współczucia.
Tajny ożenek 207
Niektórzy czasem pod koniec dnia próbowali mu
sprzedać swe zgniłe owoce.
 Byłeś kiedyś głodny, dziadku? Tak naprawdę
głodny, że żołądek przyklejał ci się do kręgosłupa i już
nie pamiętałeś, kiedy ostatnio jadłeś? Ten chłopak
zna to uczucie i ja też.  Specjalnie spuścił wzrok na
tłusty brzuch mężczyzny.  Nie, wątpię.
Potem spod oka popatrzył na kajdanki.
 Skąd je wziąłeś?
 Nie twój interes. Mam je i tyle.
 Mają policyjny nadruk. A ty chyba nie jesteś
policjantem, co? Skąd je masz?
 Z...znalazłem. Nic mi nie udowodnisz.
 Ciekawe. Policyjne kajdanki, z kluczykiem
i twierdzisz., że je znalazłeś. Jeśli tak, to twoim
obywatelskim obowiązkiem było je zwrócić. A tak
przy okazji, chyba zdajesz sobie sprawę, że cywil
zakuwając kogoś w kajdanki postępuje wbrew prawu.
 Jeff popatrzył na wiszący na ścianie telefon.  Nadal
chcesz wzywać policję?
Sklepikarz przez chwilę mu się przyglądał, poczym
wręczył mu klucz.
 Dobra, zabieraj go sobie.
Jeff natychmiast uwolnił Danny ego.
 Zabieram je ze sobą i wręczę pierwszemu napot-
kanemu policjantowi, żeby cię nie kusiło znów ich
kiedyś użyć.
 Jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę, możesz być
pewien, że wezwę policję.
208 Pat Warren
By zachować twarz, sklepikarz musiał mieć ostat-
nie słowo.
Jeff wyprowadził Danny ego ze sklepu i wsadził do
auta.
 Danny, to jest moja żona, Tish. Kochanie, to ten
chłopak, o którym ci mówiłem.
Tish uśmiechnęła się do wyraznie zmieszanego
chłopaka.
 Cześć, Danny.
 Cześć.  Danny nie patrzył jej w oczy.
 Nie uderzył cię, co?  spytał Jeff, szybko odjeż-
dżając sprzed sklepu.
 Nie, umiem sobie z takimi radzić.
 Nie wątpię.
 Jaff  zaczął Danny.  Przepraszam, że cię
zawiodłem. Ale ta pani, tam u niej w domu jest tyle
dzieciaków. Zpimy na podłodze, na krzesłach. Jeden
całą noc kasłał mi w twarz, inny rzygał.
 Rozumiem. Ale kradzież to nie jest wyjście.
Byli już w dużo porządniejszej dzielnicy i Jeff
zatrzymał się przy pierwszej restauracji. Razem z Tish
wzięli tam chłopaka i nakarmili. Chyba rzeczywiście
od dawna porządnie nie jadł, bo pochłonął wszystko
w mgnieniu oka.
Jeff z przyjemnością zauważył, że Tish swobodnie
rozmawia z Dannym. Nie zadaje mu żadnych pytań,
po prostu rozmawia. Ośmieliła go i już wkrótce widać
było w jego spojrzeniu tęsknotę za kimś, kto zechce
go wysłuchać, kimś kogo interesuje, co myśli.
Tajny ożenek 209
Kiedy Jeff skończył kawę, był już zdecydowany.
Chciał pomóc Danny emu, ale to on musiał podjąć
decyzję.
 Posłuchaj, Danny. Wczoraj rozmawiałem z naszą
dozorczynią, kobietą, która opiekuje się naszą kamie-
nicą. W zeszłym roku umarł jej mąż, a jej syn wyjechał
do koledżu. Potrzebuje kogoś do pomocy. No, wiesz,
do sprzątania podwórka, utrzymywania w porządku
basenu, drobnych napraw, czasem trzeba też coś
pomalować. Zamierza dać ogłoszenie i znalezć jakie-
goś pracownika. Myślisz, że by cię to interesowało?
 Zanim odpowiesz, musisz zrozumieć, że pienią-
dze będą z tego niewielkie, ale jeśli się polubicie, da ci
u siebie pokój. Maria to wspaniała kobieta, ale cierpi
na reumatyzm i sama nie daje już sobie rady. Pomogę
ci w czym będę mógł, ale musisz zapisać się do szkoły,
uczyć się i nie wagarować. Na pewno masz spore
zaległości, ale nadrobisz. Mnie się to udało.
Danny najwyrazniej pamiętał ich rozmowę, kiedy
to Jeff opowiedział mu o swym życiu na ulicy i jakiej
ciężkiej pracy wymagało od niego przezwyciężenie
przeszłości.
 Zrobiłbyś to dla mnie? Dlaczego?
 Bo kiedyś ktoś zrobił to dla mnie. Dobre uczynki
lubią się mnożyć. Widzę w tobie ogromny potencjał,
Danny. Kiedy skończysz szkołę, a potem ko-
ledż...Nie! Nie patrz tak na mnie. Powiedziałem, że ci
pomogę i koledż wcale nie jest tu niemożliwy. Ale to
wymaga wysiłku także z twojej strony. %7ładnych
210 Pat Warren
więcej ucieczek, żadnych kradzieży. Jeśli będziesz
miał jakiś problem, przychodz do mnie.  Jeff pytająco
spojrzał na Tish, a ta skinęła głową.
 Moja żona i ja pomożemy ci. Co ty na to?
Po raz pierwszy na twarzy Danny ego pojawił się
uśmiech.
 Trudno mi uwierzyć, że dajecie mi taką szansę,
ale tak, zgadzam się. Nie zawiodę pana, doktorze.
 Wiem o tym.
Kiedy przedstawili chłopaka Marii i ta natychmiast
zajęła się jego urządzaniem, zrobiła się już trzecia.
 No, cóż, dziecinko  zwrócił się Jeff do Tish,
 chyba już za pózno na twoją niespodziankę.
 Tak, ale jestem z ciebie bardzo dumna. Chyba
naprawdę odmienisz życie tego dzieciaka.
 Tak, zrobimy to oboje. Powiesz mi, co mnie
ominęło?
Tish wzruszyła ramionami i przytuliła się do niego.
 Nic takie. Zwykła wycieczka do Disneylandu.
Pojedziemy tam innym razem.
 Ale nie pojechaliśmy, prawda, kotku? Nieważne.
Tylko wyzdrowiej, a ja już na pewno cię tam zabiorę,
obiecuję.  Jeff ujął dłoń Tish i delikatnie pocałował ją
w czoło.
 To był chyba jedyny raz, kiedy tak bardzo cię
zawiodłem. Były jeszcze inne podobne przypadki, ale
drobniejsze. Na przykład, kiedy mój dyżur w szpitalu
się przedłużył, bo miałem całą serię trudnych przypa-
Tajny ożenek 211
dków, a ty się tak namęczyłaś, żeby przygotować coś
pysznego na kolację. Zanim dotarłem do domu,
wszystko już wyschło na wiór. Albo jeszcze gorzej,
kiedy wracałem do domu zbyt zmęczony, by jeść,
rozmawiać czy w ogóle robić cokolwiek. Waliłem się
tylko do łóżka, a po ośmiu godzinach zaczynałem cały
ten kierat na nowo. Rzadko bywałem w domu, ale
ciągle ci powtarzałem, że to nie potrwa długo, że nie
będzie tak zawsze. Nie wiem, czy mi wierzyłaś czy
nie.
Nawet jego zdenerwowały te wspomnienia.
 Za często zostawiałem cię samą, prawda? Wszys-
cy w naszej kamienicy pracowali. Nie miałaś z kim
porozmawiać, nikt z przyjaciół nie mieszkał w okolicy.
No i te poranne mdłości. Zawsze byłaś taka zdrowa,
więc chyba szczególnie trudno je znosiłaś. I znów
byłaś z tym sama. Cholera! Jestem lekarzem. Powi-
nienem zawczasu zauważyć jakieś objawy.  Jeff
zanurzył twarz w dłoniach.  Nie zauważyłem. Zawio- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl