do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Moim zdaniem, kobietom podoba się jego nieśmiałość. Wygląda na to, że lubicie
mężczyzn tego typu. - Milczał przez chwilę. Wreszcie zapytał z nadzieją w głosie: - A
może na ciebie też by to podziałało?
- Cóż, nie jestem pewna. Chyba zadzwonię jutro do Ala i sprawdzę.
- Och, Liv! - zaśmiał się. - Chyba nie masz zwniaru zamienić mnie na Ala?
ROZDZIAA DZIESITY
"To był jeden z najlepszych dni, a zarazem jeden znajgorszych" - pomyślała Livvy, w
duchu przepraszając Charlesa Dickensa za nieudolną parafrazę jego "Opowieści o
dwóch miastach".
Wsunęła kawałek drewna do kieszeni i usiadła na krześle. Już od. sześciu dni nosiła go
niczym talizman.
_ Cześć, mała - zawołała Charlene, wchodząc do pokoju. - Udało ci się przetrwać beze
mnie ten tydzień?
- Cześć, Charlene! Jak wakacje?
_ Muszę powiedzieć, że było świetnie. Inaczej przecież nie wypada. - Charlene opadła na
krzesło. Mąż uparł się, żebyśmy spędzili ten tydzień na kempingu. - Jej twarz wykrzywił
komiczny grymas. Zajmowałam się przede wszystkim gotowaniem fasoli na wolnym
ogniu, który ciągle gasł z powodu nieustannej mżawki. Były też wspaniałe, romantyczne
noce, kiedy to spaliśmy w śpi\vorach, a na głowę kapał nam deszcz. Spałaś kiedyś w
czymś, co obrzydliwie lepi się do ciała? Jakby tego było mało, dzieciaki uparły się, że
oswoją skunksa. Krótko mówiąc - wspaniałe wakacje. Nie mogę się już doczekać
następnych - pod warunkiem, że będą takie same.
_ To brzmi podobnie jak moja pogadanka - powiedziała Livvy.
_ Opowiadasz dzieciom takie straszne rzeczy?
_ Dzisiaj pewna czteroletnia dziewczynka uparła się, że podczas pogadanki będzie żuła
gumę. Jej matka przez cały czas panikowała. Bała się, że mała połknie tę gumę. A może
teraz ja pojadę na kemping, a ty zajmiesz się pogadankami?
- Cóż - westchnęła Charlene, oglądając z udanym zainteresowaniem swoje dłonie - z
dwojga złego ~olę oswajanie skunksa. - Poprawiła się na krześle i dodała:. - Eddie
wspominał, że w niedzielę byliście za miastem . Na pokazie akrobacji lotniczych czy
czegoś takiego.
- Dziwię się, że w ogóle pamięta. Cały dzień przespał w samochodzie na tylnym
siedzeniu.
- Wybacz ciekawość, jak się układają twoje stosunki z Matthew?
Livvy opuściła wzrok.
- Brakuje mi taktu, prawda?
- Prawda. - Livvy uśmiechnęła się. - Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Sama nie rozumiem,
co się dzieje. Jutro są urodziny Mimi. Boję się, że przy kolacji... mała przypomni sobie o
ojcu.
- Posłuchaj, chcesz czy nie, ale dam ci pewną radę. Nie zachowuj się jak mój brat, Eddie.
On też me miał pewności, czy gotowy był związać się z pewną kobietą. Ta kobieta nie
chciała dłużej czekać - odeszła, a Eddie spędza teraz noce na graniu. Dni zwykle prze-
sypia. I jak ci się podoba takie życie? Nie pozwól, by ominęło cię coś pięknego, Livvy!
- Staram się - odpowiedziała smutno. - Ale to nie takie proste.
- Spróbuj być szczęśliwa. Tylko to ma znaczenie. Pójdę już. Muszę jeszcze wykonać
papierkową robotę.
Była już druga godzina.
Livvy spieszyła się do domu, bo wiedziała, że Matthew chce odwiedzić Popsa.
- Jedziesz ze mną? - zapytał Matthew, gdy weszła do domu. - zamierzam wziąć dziś ojca
na przejażdżkę. Wstąpimy potem na plażę.
- Pod warunkiem, że pani Ktuger nie schowa się w samochodzie.
Mimi zostawili u rodziców Jenny.
Gdy tylko weszli do pokoju Popsa, Livvy zrozumiała, że staruszek nie czuł się tego dnia
zbyt dobrze. Leżał w łóżku i był tak blady, że jego twarz niewiele różniła się kolorem od
prześcieradła.
-Tato, zle się czujesz? - zapytał cicho Matthew.
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedział z wysiłkiem Pops. Próbował usiąść.
Harold spoglądał na nich zza trzymanej w ręku książki.
- Nie wstawaj - rzekł Matthew. - Wpadłem tylko na chwilę, żeby dowiedzieć się, co
słychać. Myślałem, że może będziesz miał ochotę na małą przejażdżkę.
Livvy usiadła na krześle przyoknie.
- Jestem dzisiaj troszeczkę zmęczony - odezwał . się Pops. - Wczoraj do pózna graliśmy z
Haroidem w karty. Może wybierze~y się innym razem.
- Nie ma sprawy. Potr.zebujesz czegoś? Może przynieść ci czasopisma?
- Nie, dziękuję. Mam tu wszystko. Posłuchaj, nie jestem pewien, czy będę mógł przyjść
jutro na urodzinowe przyjęcie Mimi.
- Rozumiem. Nie przejmuj się tym. - Przez chwilę wpatrywał się w ojca, po czym wstał. -
Pójdziemy już. Wpadnę 40 ciebie jutro, dobrze?
- Dobrze. Powiedz Mimi, że bardzo mi przykro. Matthew i Livvy zbliżali się właśnie do
recepcji, gdy usłyszeli wołanie siostry Kruger.
zatrzymali się. Pani Kruger podeszła do nich szybkim krokiem.
- Próbowałam dodzwonić się do pana - wydyszała, przykładając rękę do piersi - ale już
pan wyszedł. '- Bardzo z nim zle? - zapytał Matthew. - Właśnie miałem zamiar
porozmawiać z jego lekarzem.
- Przed chwilą go badał. Jego zdaniem panuje tu epidemia grypy. Ci doktorzy! Nie
wierzył, gdy wcześniej go 9 tym ostrzegałam. Nie muszę chyba mówić, że biorąc pod
uwagę wiek pana ojca, każda choroba jest dla niego grozna.
- Czy ma wszystko? Niczego mu nie trzeba?
- Robię wszystko, co w mojej mocy. Wyjdzie z tego.
- Przyjdę do niego jutro.
- Zawiadomię pana, gdyby jego stan uległ pogorszeniu.
Długo siedzieli w milczeniu w samochodzie. Matthew nie ruszał.
- Przez cały ten czas starałem się nie myśleć o tym, jak poważny jest stan jego zdrowia -
odezwał się wreszcie, bezwiednie manipulując przy guzikach radia. Dwa lata temu miał
zapalenie płuc. Cudem przeżył.
- Matthew, Kruger powiedziała, że wyzdrowieje rzekła Livvy, czule ściskając jego dłoń.
- Nie okłamywałaby cię.
- Wiem, Livvy.
Mocniej uścisnął rękę Livvy i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Na dole zadzwonił telefon. Livvy nie była pewna, czy Matthew będzie chciał go
odebrać.
Schodziła po schodach, gdy usłyszała, że podnosi słuchawkę w kuchni. Miała zamiar
wrócić do swojego pokoju, gdy Matthew powiedział:
- Chwileczkę, zaraz ją poproszę.
Szybko zeszła na dół. Matthew podał jej słuchawkę i wyszedł z kuchni.
-Halo.
- Livvy? Mówi Beverly. Co u ciebie?
- Bev! W porządku. Co słychać w Filadelfri?
- To chyba najgorsze lato w moim życiu. %7ływię się tylko lodami. Dzwoniłem do twojego
ojca. To on dał mi twój numer. Chciałem z tobą porozmawiać o pracy ... i o twoim domu.
- O pracy? - zdziwiła się Livvy.
- Tak. Otwarto właśnie nową szkołę. Pilnie potrzebują specjalistów. Ze swoim
doświadczeniem i wykształceniem doskonale nadawałabyś się na jakieś poważne
stanowisko.
- Ale musiałabym przeprowadzić się do Filadelfii.
- W związku z tym mam dla ciebie jeszcze jedną wspaniałą wiadomość! Ludzie, którzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl