do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym, że drugi raz nie popełniła tego samego błędu. Przynajmniej Newell nigdy się nie dowiedział, co się działo w jej
sercu. Może udać całkowitą obojętność i entuzjazm wobec tego związku, o którym plotkowano. Newell nigdy nie
zobaczy jej upokorzenia. Przynajmniej to poniżenie zostało jej oszczędzone.
- Prawdopodobnie w Londynie mieszka tuzin młodych kobiet, które zastawiły sidła na jego lordowską mość -
stwierdziła sztywno, obojętnie, nie bacząc na kompromitujący dowód, jakim była szczotka leżąca u jej stóp. - Dlaczego
nie miałby sobie szukać żony wśród nich? Jest przystojny, utytułowany i bogaty... Cóż, każda kobieta chciałaby mieć
za męża arystokratę.
- Owszem, każda kobieta - potwierdziła Mary, podając jej szczotkę.
Aleksandra szczotkowała włosy, szczotkowała, omal ich sobie nie powyrywała. Mary ani słowem nie przerywała
milczenia. Gdy Aleksandra wpięła ostatnią szpilkę, wstała i spojrzenia obu kobiet spotkały się. Nie odezwały się
słowem, tak jak wtedy, gdy Brian wyszedł z londyńskiego mieszkania prawie rok temu, w wigilię Bożego Narodzenia.
Rana była zbyt głęboka.
- On nie jest dla mnie. Nigdy nie był mężczyzną odpowiednim dla mnie i od samego początku o tym wiedziałam. Nie
myśl, że dałam się oszukać, Mary. Wiedziałam o tym od początku - rzekła w końcu Aleksandra, szarpiąc haftki przy
gorsecie.
- Zasługujesz na porządnego mężczyznę. Kiedy wrócimy do Londynu, pojawi się. Wiem o tym.
Aleksandra powstrzymała się od komentarza. W pierwszej chwili chciała powiedzieć Mary, że udadzą się do
Londynu jeszcze tego samego wieczoru; niech diabli wezmą jej pracę w Cairncross. Wprawdzie jeszcze nie wywiązała
się z podjętego zadania, ale i tak nie będzie mogła tu zostać, kiedy Newell przywiezie do zamku swoją żonę. Ale nim
powiedziała coś, czego by pózniej żałowała, górę wziął rozsądek. Do niczego między nimi nie doszło, nie licząc
jednego pocałunku, teraz Newell nawet nie chciał się z nią widywać. Nie miała dokąd wyjechać z Cairncross. Dzięki
lady Newell ten zamek mógł się jedynie zmienić na lepsze. %7łona odwróci myśli męża od duchów i diabłów, i skieruje
na sprawy bardziej świątobliwe. Sprawi również, że jego drogi nie będą się krzyżować z drogami guwernantki.
- Wychodzę, żeby się zobaczyć z lady Bess. - Wstała i włożyła suknię. Kiedy poprawiła szpilki we włosach, a stanik
zapięła pod samą szyję, zarzuciła szal na ramiona i zostawiła Mary, by w samotności niepokoiła się o swoją panienkę.
Nietrudno było trafić do wieży północnej. Aleksandra nie tylko dobrze znała rozkład pomieszczeń w zamku, wieża
była widoczna z prawie każdego okna, jej blanki sterczały wyżej niż baszta. Aleksandra znalazła kręte schody i
wspięła się na górę. Na szczycie ujrzała ciężkie, dębowe drzwi, stwardniałe ze starości jak kamień. Zapukała cicho,
nieśmiało, a potem zastanowiła się, co za zjawa jej otworzy. Poniżej majaczyła czeluść wieży; hulały w niej przeciągi,
aż po plecach przechodziły zimne ciarki.
Drgnęła, słysząc zgrzyt zardzewiałego metalu. Po drugiej stronie odsunięto zasuwę i z trudem uchylono masywne
drzwi. Ujrzała przed sobą nieznajomą, pomarszczoną, małą kobietę, która wyglądała jak czarownica z bajki dla dzieci.
- A kimże pani jest? - spytała kobieta głosem zaciekawionym, ale przyjemnym.
- Wezwała mnie lady Bess. Jestem panną Benjamin. Instruktorką Samuela. - Utkwiła wzrok w kobiecie. Staruszka
miała na głowie czepek z długimi wstążkami, jakich się nie nosiło od pół wieku. Jej czarną suknię chronił czysty, choć
wystrzępiony, płócienny fartuch. Była stara, jednak to nie ją Aleksandra widziała wtedy na schodach. Spośród siate-
czki zmarszczek spoglądały na nią błękitne oczy pełne życia. Zapamiętałaby tę twarz. Nie widziała jej nigdy przedtem.
- Ach, tak, naturalnie, nowa guwernantka. Proszę wejść, panno Benjamin, proszę wejść. Lady Bess od tygodni mówi
tylko o pani. Proszę wejść. - Starsza kobieta odsunęła się, by zrobić jej przejście.
Aleksandra odniosła wrażenie, że wstąpiła do bajkowej krainy. Zciany obwieszono jedwabiem we wszystkich
79
możliwych kolorach, a pod sufitem, gdzie kończyła się delikatna tkanina, przymocowano wielobarwny perkal w paski,
róże stulistne i lilie, co nadawało pomieszczeniu wygląd eterycznego ogrodu w chmurach. Zwiatło słoneczne wpadało
przez gotyckie okno, umieszczone wysoko w wieży, rzucając na wszystko złote plamki, co tylko pogłębiało wrażenie
nieziemskości. Pod oknem, jakby na tronie, siedziała staruszka w czerni, kolorowy perkal stanowił idealną oprawę dla
jej postaci. Jej twarz była kiedyś piękna, ale z wiekiem się zmieniła, upływ czasu zdeformował groteskowo rysy. Była
to twarz kobiety, którą Aleksandra widziała na schodach.
- A więc to pani - oświadczyła kobieta, wskazując na nią, jakby zamierzała ją stracić.
- Lady Bess. - Aleksandra próbowała dygnąć. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do przebywania wśród arystokracji.
- Dlaczego nie przyszła pani zobaczyć się ze mną wcześniej?
Pytanie było tak sarkastyczne, że Aleksandrze trudno było na nie odpowiedzieć.
- Ja... cóż... nawet nie wiedziałam o pani istnieniu. Dowiedziałam się kilka tygodni temu w ogrodzie...
- Nie powiedział pani? - Starsza pani wyglądała teraz na szczerze oburzoną. Jej twarz zrobiła się niemal tak biała, jak
kępki długich siwych włosów pozostałych na czubku głowy. - To zuchwałość z jego strony ukrywać mnie w tajemnicy
przed panią.
- Jeśli ma pani na myśli lorda Newella, to właściwie nie robił z tego tajemnicy. Uważam po prostu, że nie sądził, iż
powinnam o tym wiedzieć. Chyba nie myślał, że będę tu na tyle długo, bym musiała o tym wiedzieć.
- Myślał, że panią zdobędzie, prawda? - Lady Bess stuknęła laską trzymaną w powykręcanej dłoni. - Herbata.
Herbata, i to zaraz, Millicent.
Lady Bess znów skupiła całą uwagę na swoim gościu.
- Proszę usiąść ze mną, panno Benjamin. Porozmawiamy sobie, pani i ja. Wtedy pani zrozumie mnie, a ja - panią.
Aleksandra otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie była pewna, co właściwie chciała zakomunikować. Lady [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl