do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miało to upokorzyć kogoś innego niż mnie.
- No tak, gdybyś tylko poślubiła kogoś mniej upokarzającego, kogoś tak wyrafi-
nowanego i moralnie czystego jak ty. Ale zaraz, chwileczkę, spędziłaś ostatnie dziesięć
minut, oskarżając mnie o ukrywanie prawdy, a sama od początku kłamałaś na temat in-
nego mężczyzny?
- Założyłeś, że... - Policzki Libby zaczęły płonąć.
- Tak samo jak ty założyłaś, że mój przyjazd tutaj miał coś wspólnego z Delikaris
Experiences. Tyle że ty postanowiłaś trwać w swoim kłamstwie nieco dłużej. Dlaczego?
- Myślałam, że wtedy uznasz podpisanie papierów rozwodowych za słuszne. Wy-
dawałeś się przekonany, że chcę tylko twoich pieniędzy i chciałam ci pokazać, że tak nie
jest. - Libby spuściła głowę.
- Chociaż przez cały czas tak właśnie było?
- Nie! Powiedziałam ci przecież...
- O tak, powiedziałaś mi, że rozwód to racjonalne rozwiązanie. Ale skoro żyłaś z
poniżającym uczuciem bycia moją żoną przez pięć lat, dlaczego nagle pozostanie mał-
żeństwem wydało ci się nieracjonalne? Czyżby Ashworth Motors dosięgło bankructwo? -
ciągnął Rion. - Czy miałaś nadzieję, że hojna wypłata po rozwodzie podreperuje rodzin-
ny budżet i że nie będziesz musiała pracować ani dnia dłużej?
R
L
T
Libby westchnęła ciężko i ruszyła w stronę domu. Jak mogła choćby przez chwilę
liczyć na jego zrozumienie? Nie był już tym Rionem, którego kiedyś znała. Stał się cy-
niczny, pomyślała ze smutkiem.
- Kocham swoją pracę - powiedziała bez emocji - i nie chcę twoich pieniędzy. Co
do Ashworth Motors, nie wiem, jak sobie radzi. Ostatni raz widziałam moich rodziców,
gdy wyjeżdżałam z tobą do Grecji.
- Twój ojciec nie przyjął cię z powrotem? - Rion wyglądał na zszokowanego.
- Nie wróciłam - odparła.
Czyżby Rion nie zdawał sobie sprawy, że nie miała do czego wracać?
- Więc, gdzie pojechałaś?
- Wsiadłam do pierwszego samolotu lecącego z Aten do Wielkiej Brytanii, a ten
akurat wylądował w Manchesterze. - Wzruszyła ramionami. - Miejsce równie dobre jak
każde inne.
Przede wszystkim miasto to dzieliło trzysta kilometrów od jej rodziców, co jednak
nie powstrzymało ojca przed zdobyciem jej numeru telefonu trzy lata pózniej, gdy prze-
czytał w gazecie o sukcesie Riona i zdał sobie sprawę, że dla dobra interesów warto oka-
zać skruchę.
- Czyli życie w obcym mieście było lepsze niż pozostanie moją żoną?
- Potrzebowałam tego, Rion. - Libby spoważniała. - Wiem, że ty też byłeś szczę-
śliwszy, pracując sam dla siebie.
Rion odwrócił się gwałtownie i spojrzał na nią, gdy dotarli do drzwi.
- Szczęśliwszy? Jedynym powodem, dla którego pracowałem była chęć wyrwania
nas z tej nory, w której mieszkaliśmy!
Libby poczuła, że grunt usuwa jej się spod nóg. Czyżby praca nie była jego marze-
niem?
- Praca dawała ci więcej szczęścia niż ja. Oboje oczekiwaliśmy od tego małżeństwa
czegoś innego. W dniu, gdy odeszłam, sam powiedziałeś, że nasze rozstanie od początku
wisiało w powietrzu.
- Tylko dlatego, że we mnie nie wierzyłaś.
R
L
T
Libby oparła się plecami o frontową ścianę, czując, jak zalewa ją poczucie winy.
Czyżby tak było naprawdę? Wracając pamięcią do tych trzech miesięcy razem, uświa-
domiła sobie, że nie tylko ona była rozczarowana ich małżeństwem. To ona się poddała i
odeszła od swego dumnego męża Greka. Dlaczego stał się tak ponurym, cynicznym
człowiekiem? Odpowiedz była prosta. Ponieważ od niego odeszła.
- Zawsze w ciebie wierzyłam, Rion. - Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. - Dla-
tego za ciebie wyszłam.
Rion zacisnął zęby. Tak, wierzyła w niego, kiedy przyjęła oświadczyny, ufając, że
jej ojciec da im swoje błogosławieństwo. Może jej pożądanie było tak wielkie, że nawet
kiedy ojciec ją odrzucił, starała się wierzyć, że w Grecji on nadal jest kimś. Kiedy jednak
zabrał ją do tej obskurnej rudery, musiała zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości był ni-
kim. I chociaż starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli od chwili, gdy przeniósł ją
przez próg, w głębi serca wiedział, że odejdzie.
Skrzywił się na to wspomnienie. Naiwnie wierzył, że Libby była pozbawiona
uprzedzeń, które żywił jej ojciec. Tak samo, jak wierzył, że Thomas Ashworth był inny
niż Spyros i jego ojciec.
Powinien był wtedy zrozumieć, że jej ojciec awansował go jedynie ze względu na
zyski, jakie przynosił firmie. Nie był to wyraz szacunku, jak mu się wtedy wydawało,
gdyż Thomas Ashworth nigdy nie brał nawet pod uwagę przyjęcia Riona jako swego zię-
cia i spadkobiercy firmy, choć on nigdy o tym nie marzył. Od momentu, gdy zarobił wy-
starczająco dużo, planował założenie własnego biznesu. Nagle pojawiła się Libby - spoj-
rzała na niego swymi wielkimi, błękitnymi oczami, które nie zdawały się dostrzegać
między nimi żadnej różnicy... Chociaż tak mało wiedzieli o sobie nawzajem, chociaż
zawsze czuł się jak chłopak ze slumsów w porównaniu z jej elegancją i pięknem, pragnął
jej bardziej niż czegokolwiek na świecie.
Jego wzrok błądził po jej ciele. Miał nadzieję, że teraz, gdy zobaczył w jej spojrze-
niu kłamstwo, pożądanie zniknie. Tak się jednak nie stało. Może gdyby posiadł ją jeszcze
jeden ostatni raz z całą mocą i pasją... Przynajmniej nie da się już zwieść jej kłamstwom,
zaplanowanym tak, aby mogła uniknąć odpowiedzialności.
R
L
T
- Skoro zawsze tak bezgranicznie we mnie wierzyłaś i miałaś już wystarczająco
czasu na to, aby odnalezć siebie, cóż może być lepszego niż dwa tygodnie, by sprawdzić,
czy nasze małżeństwo da się naprawić?
- Wiem już, że to się nie uda. Za bardzo się zmieniłeś. - Głos jej zadrżał.
- Ale uzgodniliśmy, że dasz mi dwa tygodnie. - Spojrzał protekcjonalnie na zega-
rek, wiedząc, że Libby złości się, gdyż teraz w obliczu wyborów nie ma szans, aby poni-
żający fakt bycia jego żoną utrzymać w tajemnicy. - Minęło dopiero kilka godzin.
Libby przycisnęła dłonie do oczu. Chciała uciec jak najdalej, zapomnieć, że to
wszystko kiedykolwiek miało miejsce. Chciała potrząsnąć Rionem tak, aby ten, którego
znała z przeszłości wrócił, zrozumiał, że zle postępuje, i przyznał, że nie była winna.
Wiedziała jednak, że nie pozwoli jej na to i będzie ciągał po sądach bez końca.
- Nie pozostawiasz mi wyboru, ale zapewniam cię, że będziesz żałował, że nie
zgodziłeś się na ten rozwód, kiedy jeszcze miałeś szansę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl