do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciebie. To lek dla Myrnina. Co robisz? Od tego tylko chorujesz.
Ale najpierw poczułaby się lepiej.
Właśnie połykała kryształki, kiedy Monica weszła do łazienki.
Claire przełknęła i szybkim ruchem otarła dłoń o spodnie. Wiedziała, że na twarzy ma
wypisane poczucie winy.
Monica, która szła właśnie do kabiny, przystanęła i spojrzała na nią.
- Co to było? - zapytała.
- Co, co było? - Głupia reakcja, Claire to zrozumiała, kiedy tylko to powiedziała.
Dlaczego nie: aspiryna na kaca? Albo: pastylki odświeżające oddech? Była beznadziejną kłamczuchą.
Nie zdołała się powstrzymać i głośno wciągnęła powietrze, kiedy kryształki zaczęły działać.
Czuła lód w żyłach i cały świat zrobił się nagle wyrazny, jasny i chwilowo bezbolesny.
A Monica była o wiele za sprytna. Popatrzyła na rękę, którą Claire odruchowo ocierała o
nogawkę dżinsów, a potem znów jej się przyjrzała uważnie i powoli uśmiechnęła.
- Rany, ten towar musi być niezły. yrenice strasznie ci się rozszerzyły. - Monica stanęła
obok niej i sprawdziła swój makijaż.
- SkÄ…d to masz?
Claire nic nie powiedziała. Sięgnęła po pojemnik, który zostawiła na umywalce, ale Monica
była szybsza. Popatrzyła na pojemnik i wytrząsnęła sobie na dłoń jeden kryształek.
- Fajne. Co to jest?
- Nic. To nie dla ciebie.
Monica cofnęła rękę z pojemnikiem, kiedy Claire po niego sięgnęła.
- Och, a ja sądzę, że tak. Zwłaszcza że tak bardzo chcesz to odzyskać.
Claire nie myślała, zareagowała odruchowo. Jej mózg działał tak szybko, że poruszyła się
błyskawicznie, pchając Monice na ścianę, a potem wyrywając jej pojemnik z ręki. Dziewczyna nawet
nie miała czasu-wrzasnąć.
Monica poprawiła na sobie ubranie i odrzuciła włosy. W oczach miała dziki błysk, a na
policzkach rumieniec. Zwietnie się bawiła.
- Och, ty kretynko - westchnęła. - To był bardzo zły pomysł. A więc od tego robisz się
szybsza. I założę się, że dostałaś
to coś od wampirów. A zatem to będzie moje.
- Nie - odparowała Claire. Wiedziała, że schrzaniła sprawę, ale rozmowa mogła tylko ją
jeszcze pogorszyć. Schowała pojemnik do plecaka, zapięła go, zarzuciła sobie na ramię i zawróciła do
wyjścia.
Miała już rękę na klamce, kiedy Monica powiedziała:
- Shane jeszcze leży na oiomie. - W tonie jej głosu było coś takiego, że... Claire powoli
odwróciła się w jej stronę. - A to znaczy, że jeszcze nie jest w dobrej formie. Zabawne, ludziom
zdarzają się rozmaite komplikacje. Może dadzą mu jakieś złe leki czy coś. To by cię zabiło. Kiedyś
była
taka historia w gazecie. - Monica wrednie się uśmiechnęła. - Nie chciałabym, żeby to cię spotkało.
Claire ogarnęło dziwne uczucie. Chciała rzucić się na Monice, rąbnąć jej głową o ścianę,
rozerwać na strzępy. Prawie widziała to. Było to okropne i opanowała się ostatnim wysiłkiem.
- Czego chcesz? - spytała. Głos miała nie do końca spokojny.
Monica tylko wyciągnęła rękę z ładnie pomalowanymi paznokciami, uniosła jedną brew i
czekała.
Claire zdjęła plecak, wyjęła z niego pojemnik i podała jej go.
- Kiedy to się skończy, więcej nie będę miała - uprzedziła.
- Mam nadzieję, że się tym udławisz.
Monica wysypała sobie parę kryształków na dłoń.
- Ile? I nie bądz głupia. Jak przez ciebie przedawkuję, to
będzie twój problem, nie mój.
- Nie więcej niż połowę.
Monica przesypała część kryształków z dłoni do pojemnika. Wydawało się, że zostało tyle, co
trzeba. Claire pokiwała głową.
Monica wrzuciła je sobie do ust, zlizała resztę z dłoni i Claire widziała, kiedy narkotyk zaczął
dziaÅ‚ać - zrenice jej siÄ™ roz¬szerzyÅ‚y. I robiÅ‚y coraz szersze. Dziwnie to wyglÄ…daÅ‚o i Claire przeszedÅ‚
dreszcz, kiedy Monica zaczęła dygotać. A więc tak to wygląda? Wyglądało okropnie.
- Jesteś ładna  odezwała się Monica ze zdziwieniem. - Wszystko jest teraz takie
wyrazne...
A potem przewróciła oczami, osunęła się na posadzkę i dostała konwulsji.
Claire zaczęła wołać o pomoc, podsunęła własny plecak pod głowę Moniki, żeby ta nie
uderzała nią o kafelkową posadzkę, i próbowała jakoś ją unieruchomić. Jennifer wpadła do środka i
też wrzasnęła, a potem z rozmachu rzuciła się na Claire. Claire odsunęła się przed ciosem - który
wydawał jej się zbyt wolny -i zepchnęła sobie Jennifer z drogi.
- Ja tego nie zrobiłam! - wrzasnęła. - Ona coś wzięła!
Jennifer zadzwoniła po karetkę.
Claire wybierała się do szpitala, ale nie w takich okolicznościach. Co gorsza, zanim dojechały,
Monica przestała oddychać i ratownicy musieli ją zaintubować. Teraz podłączali ją do różnych
maszyn, burmistrz był w drodze, a połowa policji z miasta rzuciła się badać sprawę.
- Muszę wiedzieć, co wzięła  mówił lekarz. Claire próbowała obejrzeć się przez ramię,
widziała Richarda Morrella, który szedł od strony parkingu. Lekarz strzelił palcami tuż przed jej
twarzą, żeby zwrócić jej uwagę. - Masz rozszerzone zrenice. Też coś brałaś. Co to jest?
Claire w milczeniu podała mu pojemnik. Lekarz popatrzył na czerwone kryształki, zmarszczył
brwi i zapytał:
- Skąd to masz? - Nosił srebrną bransoletkę z symbolem, którego nie znała. - Słuchaj, to
nie są żarty. Ta dziewczyna umiera, a ja muszę się dowiedzieć...
- Nie umiem panu powiedzieć - odparła. - Proszę spytać Amelie. - Uniosła bransoletkę.
Ogarnęło ją otępienie. Chociaż miała ochotę Monice zabić, to przecież wcale zabijać jej nie
zamierzała. Dlaczego to się stało? To była taka sama dawka, jaką przyjmowała Claire, i przecież
wiedziała, że kryształki są pozbawione zanieczyszczeń...
Lekarz popatrzył na nią z chłodną pogardą, a potem przekazał pojemnik pielęgniarzowi.
- Laboratorium - powiedział. - Muszę wiedzieć, co w tym jest, natychmiast. Powiedz im,
że to priorytet.
Pielęgniarz rzucił się biegiem.
- Ciebie do laboratorium też poproszę - polecił lekarz i złapał za ramię przechodzącą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl