do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niądze na eksploatację wykrytych złóż. Ta sprawa zaprzątała mu głowę, jak żadnemu z nich,
dopóki nagłe wydarzenie na drodze nie skierowało jego myśli w innym kierunku. Widok
młodej, pięknej dziewczyny, tak świeżej jak powiew wiatru z Sierra, poruszył do głębi jego
zapalne, nieposkromione serce. Kiedy Lucy zniknęła mu z oczu, pojął jasno, że w jego życiu
coś się zmieniło, że ani spekulacja srebrem, ani żadna inna rzecz na świecie nie będzie już
miała dla niego takiego znaczenia jak ta, tylko co poznana dziewczyna. Miłość, jaką zapło-
nęło jego serce, nie była nagłym, płochym, młodzieńczym kaprysem, lecz raczej szaloną, nie-
pohamowaną namiętnością człowieka silnej woli i władczego charakteru. Przywykł do powo-
dzenia we wszystkim. Przysiągł sobie, że i tym razem uporem i wytrwałością dopnie celu,
jeśli to tylko leży w ludzkiej mocy.
Tego jeszcze wieczoru odwiedził Johna Ferrier, a później bywał u niego częstym gościem,
aż w końcu stał się niemal domownikiem. John, zagrzebany w dolinie, po uszy zatopiony w
pracy, od dwunastu lat stracił kontakt ze światem; żywe opowiadania Jeffersona Hope potra-
fiły zainteresować również i Lucy. Hope był jednym z pierwszych poszukiwaczy złota w Ka-
lifornii i opowiadał przedziwne historie o fortunach, co wyrastały w mgnieniu oka i w mgnie-
niu oka topniały w owe dni łagodne, a zarazem pełne gorączkowego napięcia. Był zwiadowcą
i traperem, dobywał srebro i hodował bydło. Gdzie zapachniało przygodą, tam zaraz zjawiał
22
S o m b r e r o – hiszpański kapelusz o szerokim rondzie.
48
się Jefferson Hope. Stary farmer polubił go szybko i pod niebiosy wynosił jego zalety. W ta-
kich chwilach Lucy siedziała cichutko, lecz rumieniec na policzkach i rozpromienione, szczę-
śliwe oczy aż nadto wyraźnie mówiły, że nie jest już panią własnego serca. Jej zacny ojciec
mógł nie widzieć tych symptomatycznych objawów, ale na pewno nie uszły one uwagi mło-
dzieńca, który zdobył jej miłość.
Pewnego letniego wieczoru przygalopował na farmę i osadził konia przed bramą. Lucy,
która stała w drzwiach domu, wyszła mu na spotkanie. Jefferson Hope zarzucił cugle na
ogrodzenie i ruszył ku niej ścieżką.
– Wyjeżdżam, Lucy – powiedział biorąc jej ręce w swoją dłoń i czule patrząc w jej twa-
rzyczkę. – Nie proszę cię, byś jechała ze mną, ale czy gotowa jesteś towarzyszyć mi, gdy
wrócę?
– A kiedy wrócisz? – zapytała rumieniąc się i śmiejąc.
– Za dwa miesiące najdalej. Wrócę i poproszę o twoją rękę, kochana. Nikt mi cię nie od-
bierze.
–A co ojciec? – zapytała.
– Zgodził się pod warunkiem, że powiedzie się nam ze srebrem. Ale o to mnie głowa nie
boli.
– Och, nie ma więc o czym mówić, skoro już tak ułożyliście z ojcem – szepnęła opierając
główkę na jego piersi.
– Dzięki Najwyższemu! – rzekł ochrypłym ze wzruszenia głosem i schyliwszy się pocało-
wał ją. – A więc postanowione. Im dłużej tu zostanę, tym trudniej będzie mi odejść. Towarzy-
sze czekają na mnie w kanionie. Do widzenia, ukochana, do widzenia! Za dwa miesiące zoba-
czymy się znowu.
Z tymi słowami oderwał się od niej, wskoczył na siodło i jak szalony pogalopował przed
siebie. Nie obejrzał się nawet, jakby się bał, że zawiodą go siły, jeśli choć raz jeszcze spojrzy
na kobietę, od której odjeżdżał. Ona zaś stała przy bramie odprowadzając go wzrokiem, póki
zupełnie nie zniknął jej z oczu. A potem wróciła do domu – najszczęśliwsza dziewczyna w
Utah.
49
X. John Ferrier rozmawia z prorokiem
Upłynęło trzy tygodnie od wyjazdu Jeffersona Hope i jego towarzyszy z Salt Lake City. W
Johnie Ferrier serce zamierało na myśl o powrocie młodzieńca i związaną z tym, nieuchronną
rozłąką z przybraną córką. Lecz jej rozpromieniona i szczęśliwa twarzyczka godziła go z tym
zamęściem, bardziej niż jakikolwiek inny argument. Od dawna już twardo postanowił w
swym nieulękłym sercu, że za nic nie zgodzi się wydać córki za mormona. Nie uznawał ta-
kiego małżeństwa i zapatrywał się na nie jak na coś hańbiącego i uwłaczającego ludzkiej
godności. Cokolwiek myślał o religii mormonów, na tym punkcie był nieubłagany. Musiał
jednak milczeć jak zaklęty, bo w owych czasach niebezpiecznie było zdradzić się w kraju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl