do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przed tą cudaczną zgrają stanął gigantyczny Cymeryjczyk,
mierząc ich zuchwałym
spojrzeniem jasnych oczu jarzących się w brązowej twarzy,
silnie kontrastującej z pobladłymi
twarzami piratów.
 Ktoś ty?  ryknęli.
 Conan Cymeryjczyk!  warknął w odpowiedzi.  Jeden z
Wolnych Towarzyszy.
Chcę szukać szczęścia wśród Czerwonego Bractwa. Kto wami
dowodzi?
 Ja, na Isztar!  ryknął ktoś gromko i na czoło bandy
wysunęła się ogromna postać:
nagi do pasa olbrzym w jedwabnych pantalonach i z szeroką
szarfą opasującą wielkie
brzuszysko. Na ogolonej głowie powiewał mu skąpy kosmyk
włosów, a wąskie, zaciśnięte
Strona 103
Howard Robert E - Conan pirat.txt
usta były okolone długimi, obwisłymi wąsami. Pirat miał
na nogach zielone, shemickie ciżmy
ze sterczącymi noskami, a w ręku dzierżył długi, prosty
miecz.
Conan zmarszczył brwi.
 Na Kroma, to Sergiusz z Khoroski.
 Tak, na Isztar!  huknął gigant, patrząc nań z
nienawiścią.  Myślisz, że
zapomniałem? Ha! Sergiusz nigdy nie wybacza zniewagi!
Teraz powieszę cię za nogi i
żywcem obedrę ze skóry. Brać go, chłopcy!
 Tak, spuść swoje psy, grubasie  prychnął Conan z
gryzącą pogardą.  Zawsze byłeś
tchórzem, ty kothijski kundlu!
 Tchórzem? Ja?  na szerokiej twarzy pojawił się grymas
wściekłości.  Broń się, psie
z północy! Zaraz wypruję ci flaki!
Piraci natychmiast utworzyli krąg wokół obu przeciwników,
dziko wywracając oczyma i
szczerząc zęby z radości. Wysoko w górze ukryta między
głazami Oliwia patrzyła na to z
niepokojem, zaciskając pięści, aż paznokcie wbijały się w
jej ciało.
Walka rozpoczęła się bez zbędnych formalności: mimo
ogromnej tuszy Sergiusz runął na
przeciwnika jak burza. Klnąc wściekle przez zaciśnięte
zęby, raz za razem wymierzał
straszliwe ciosy. Conan walczył w milczeniu, tylko w
zwężonych oczach jarzył mu się
złowrogi ognik. Po chwili Kothijczyk przestał kląć, aby
oszczędzić oddech i w ciszy słychać
było jedynie szuranie depczących murawę stóp, szczęk
stali i ciężkie sapanie pirata. Miecze
błyskały żywym ogniem w promieniach poranka, raz po raz
unosząc się i opadając ze
świstem. Wydawały się odbijać od siebie i znów ku sobie
podążać, jak związane
niewidocznymi pętami.
Sergiusz cofał się; tylko nadzwyczajna zręczność ratowała
go przed szybkimi jak myśl
atakami Cymeryjczyka. Nagle rozległ się głośniejszy
szczęk, głuchy stuk i zduszony krzyk&
Piraci wydali przerazliwy ryk zawodu, gdy miecz Conana
przeszył masywne ciało ich
przywódcy. Ostrze wyszło między łopatkami Sergiusza i
przez moment tkwiło tak, błyszcząc
w słońcu; potem barbarzyńca wyrwał je z ciała
przeciwnika.
Strona 104
Howard Robert E - Conan pirat.txt
Szeroko rozłożywszy ramiona Sergiusz runął na ziemię i
legł bez ruchu w rozszerzającej
się kałuży krwi.
Conan odwrócił się do wytrzeszczających oczy piratów.
 No, psy!  wrzasnął.  Wysłałem waszego wodza do
piekła, a co o tym mówi prawo
Czerwonego Bractwa?
Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, kryjący się za
plecami innych Brythuńczyk o
szczurzej twarzy błyskawicznie posłużył się swoją procą.
Kamień śmignął w powietrzu i
sięgnął celu; Conan zatoczył się i runął jak dąb pod
toporem drwala. Oliwia kurczowo
chwyciła się głazu. Zwiat zawirował jej w oczach;
widziała tylko bezwładnie leżącego na
murawie Cymeryjczyka i krew sączącą się z jego rozbitej
głowy.
Pirat o szczurzej twarzy z okrzykiem triumfu skoczył, by
dobić nieprzytomną ofiarę, ale
chudy Koryntianin odepchnął go w porę.
 Cóż to, Aratusie, chcesz złamać prawa Bractwa?
 Nie łamię żadnego prawa!  warknął Brythuńczyk.
 Nie? Ty psie, człowiek, którego ogłuszyłeś, jest wedle
prawa naszym kapitanem!
 Nic podobnego!  wrzasnął Aratus.  On nie należał do
naszej bandy, był obcy. Nie
przyjęliśmy go do Bractwa. Zabijając Sergiusza, wcale nie
stał się naszym kapitanem, tak jak
stałby się nim teraz ten z nas, który zdołałby tego
dokonać.
 Jednak chciał do nas przystać  odparł Kothijczyk. 
Tak powiedział.
Podniosła się wrzawa; jedni wzięli stronę Aratusa, inni
Koryntianina, na którego wołali
Ivanos. W powietrzu zaroiło się od wyzwisk i przekleństw,
ręce szukały rękojeści sztyletów.
W końcu przez zgiełk przedarł się gromki głos Shemity:
 Po co kłócić się o trupa?
 On żyje  odparł Koryntianin, pochyliwszy się nad
ciałem barbarzyńcy.  Kamień
ześliznął mu się po czaszce, jest tylko nieprzytomny.
Słysząc to, piraci znów zaczęli się spierać. Aratus nadal
chciał dobić rannego, ale Ivanos
stanął nad Cymeryjczykem z mieczem w ręku, broniąc go
przed wszystkimi razem i każdym z
osobna. Oliwia czuła, że Koryntianin nie tyle przejmuje
się losem Conana, ile korzysta z
okazji, by przeciwstawić się Aratusowi. Najwidoczniej
Strona 105
Howard Robert E - Conan pirat.txt
obaj byli kandydatami na miejsce
Sergiusza i nie przepadali za sobą. Po długich debatach
postanowiono związać Conana i
zabrać go ze sobą, żeby pózniej przez głosowanie
zadecydować o jego losie.
Odzyskującego przytomność Cymeryjczyka związano
rzemieniami, po czym podniesiono
z ziemi i ułożono na ramionach czterech piratów. Banda
poszła dalej, zostawiając za sobą
trupa Sergiusza; nieruchomy, czarny kształt na skąpanej w
słońcu równinie.
Oliwia leżała wśród skał przytłoczona ogromem
nieszczęścia. Nie była w stanie niczego
przedsięwziąć, niczego zrobić; mogła tylko leżeć i
patrzeć z przerażeniem, jak banda
złoczyńców uprowadza jej obrońcę.
Nie potrafiła powiedzieć, jak długo tak leżała. Wreszcie
zobaczyła, że piraci dotarli do ruin
na drugim końcu płaskowyżu i weszli do środka, wlokąc ze
sobą jeńca. Widziała, jak kręcą
się tu i tam, wyglądają przez okna, rozrzucają sterty
gruzu i gramolą się na mury. Po chwili
kilku wróciło drogą, którą przyszli; ci zniknęli wśród
drzew na zachodnim brzegu, ciągnąc za
sobą zwłoki Sergiusza, zapewne po to, aby pochować go w
morzu. Inni ścinali drzewa
rosnące w pobliżu ruin i znosili chrust na ognisko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl