[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zawsze mogłabyś tak się czesać. Nos wydaje się mniejszy. - Roześmiała się na
widok mojej miny. - Nie złość się, moje dziecko, to szczera prawda.
Przypomniałam sobie, że niedawno próbowałam mamie opowiedzieć, jaką udręką jest
dla mnie ten ohydny nos.
- Czuję się okropnie, mamo. Jakbym była gorsza od innych. Zmieją się ze mnie, a
Viola przezywa mnie butlono-sa" i mówi, że wyglądam jak delfin. Chciałabym
zmienić nos. Ja go zoperuję, słowo daję.
Mama przestraszyła się.
- Pan Bóg wie, co robi, dając człowiekowi taki, a nie inny wygląd. Trzeba się z
tym pogodzić i nie ingerować w dzieło Boże.
- Ale skoro Pan Bóg pozwolił, aby rozwinęła się chirurgia plastyczna, to chyba
po to, żeby nieszczęśliwi ludzie mogli znalezć pomoc, prawda?
- Nie bądz przemądrzała, Karolino. I ciesz się z tego, co masz. Nie żądaj za
wiele, bo wszystko możesz stracić - westchnęła, gładząc mnie po włosach. - Twój
nos nie jest wcale taki brzydki.
- Jest okropny, mamo. I ja już długo tego nie wytrzymam. - Azy zakręciły mi się
w oczach. - Dlaczego mam być gorsza od innych dziewczyn? Przecież nikt nie chce
umówić się ze mną na randkę! - krzyknęłam.
Mama obróciła wszystko w żart. Przytoczyła ulubione powiedzonko babci Juli:
Każda potwora znajdzie swojego amatora" i dodała:
- Nie martw się, na randki masz jeszcze czas. Najważniejsze, żebyś uczyła się i
wyszła na ludzi.
42
Bim-bam, bim-bam... zadzwonił ścienny zegar i wyrwał mnie z zamyślenia. Ojej,
już druga. Biorę się do prasowania spódnicy. Ciekawe, jaki będzie ten chłopak ze
szkoły pożarniczej, który dla mnie ma przyjechać z bratem Hanki, Karolem.
Jezus Maria, o czym ja będę z nim rozmawiać? Pojęcia nie mam, co takiego
chłopaka może interesować? %7łeby chociaż dobrze tańczył, westchnęłam. Lubiłam
tańczyć. Ale tak rzadko miałam okazję. W zeszłym roku, na imieninach Hanki,
poprosił mnie Karol i podobno powiedział, że mam dobre wyczucie rytmu. Hanka
powtórzyła mi to w szkole. Niestety, przy Beacie, która zaraz wykorzystała
okazję, żeby mi dogryzć.
- Pewnie nos pomaga jej utrzymać równowagę w tańcu - parsknęła, a mnie łzy
zakręciły się w oczach.
- Nie przejmuj się - pocieszała mnie wówczas Hanka. Beata zawsze musi być
najładniejsza, najlepiej ubrana, najmądrzejsza i najbardziej chwalona przez
wszystkich. Taka już jest.
- Córeczko... - Mama weszła do pokoju i przerwała ciąg moich wspomnień. - A może
to jest za strojne dla ciebie? Czy będziesz się dobrze czuła w czymś takim? -
Wzięła do ręki bluzkę rozłożoną na tapczanie i delikatnie dotykała śliskiego
jedwabiu.
Ogarnęła mnie złość. Co to znaczy za strojne"? Czy uważasz, mamo, że jestem aż
tak brzydka, że nawet bluzka mi nie pomoże? - chciałam zapytać z gniewem. Ale
spojrzałam na jej twarz i poczułam, że duszą mnie łzy w gardle, łzy żalu, bo
mama nigdy nie miała takiej ślicznej rzeczy. I jak zawsze mój gniew dopadł ojca.
To przez niego. Gdyby nie przepijał tylu pieniędzy, na pewno żyłoby się nam
łatwiej. Przecież dobrze zarabia jako kierowca. I mama nie musiałaby się tak
męczyć na prywatnych nocnych dyżurach. I tak niszczyć swojego zdrowia. Cholerny
drań!
Kiedyś, jak zostanę aktorką i będę dobrze zarabiać, kupię mamie najpiękniejszą,
najdroższą bluzkę, przysięgłam.
43
- Mamusiu, wiem, że dziś będzie mój wspaniały dzień! Ta bluzka jest taka
śliczna! A ja... ja czuję się jak naprawdę ładna dziewczyna.
- Moje kochane dziecko. - Mama odgarnęła mi grzywkę i cmoknęła w czoło.
- Pani Zaremska, telefon do Karoliny! - zawołała sąsiadka.
Poderwałam się i pobiegłam do jej mieszkania. Podniosłam słuchawkę.
- Cześć. Tu Hanka. Może wpadniemy po ciebie z chłopakami. Chcesz? -
zaproponowała.
- Nie, dziękuję, muszę iść z mamą trochę wcześniej, zanieść talerzyki i sałatkę
jarzynową, którą zrobiła.
- No to spotkamy się na miejscu. Hej! A jak tam twoja bluzka-niespodzianka?
- Zobaczysz. - Zaśmiałam się. Odłożyłam słuchawkę i podziękowałam sąsiadce,
która popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- No, no, Karolino, całkiem ładna z ciebie panna, nawet nie myślałam - urwała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]