do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przestawisz samochód dalej, za dom. Wtedy moi
rodzice go nie zobaczą.  Dostrzegła kątem oka, że
w oknie domu dziadka poruszyła się zasłona. Widocz-
nie inni zaproszeni goście już czekali w środku.
 Dobrze, za chwilę  odparł, zrobił krok w jej
stronę i wziął ją na ręce.
 Co ty wyprawiasz?  pisnęła świadoma, że za
zasłoną jest kilku świadków tej sceny.
Luke ruszył z nią w stronę drzwi domu.
 Nie bądz śmieszna, Leonie. Przecież nie mo-
żesz stanąć na tej nodze!
To była prawda, ale chyba wolałaby skakać na
drugiej lub kuleć, niż urządzać przed domem wido-
wisko dla rodziny. Przystojny nieznajomy niesie ją
w ramionach!
 Leonie!  Dziadek stanął w drzwiach, marsz-
cząc czoło.  Czy to Luke...? Co się stało?
 Zwichnęła nogę w kostce  wyjaśnił szybko
Luke.  Czy możemy wejść do środka, Leo? Ona
100 CAROLE MORTIMER
wygląda na kruszynę, ale zapewniam cię, że twoja
wnuczka nie jest lekka jak piórko.
Leo? Luke? No tak, Leonie zapomniała, że oni
już wcześniej się poznali.
 Nosisz mnie tylko z własnej woli. Nikt cię o to
nie prosił  prychnęła.
W oczach Luke a zabłysły wesołe ogniki.
 Przeniosę cię także przez próg  oznajmił,
wchodząc do środka.
 Bardzo zabawne  mruknęła i zaczerwieniła się.
 Gdzie ją położyć?  Luke odwrócił się do
dziadka.
Jakbym była workiem kartofli!  pomyślała.
 Reszta rodziny jest tam.  Dziadek otworzył
drzwi, które prowadziły z korytarza do salonu.
Ten pokój zawsze wydawał się wielki i słonecz-
ny, był długi niemal na całą szerokość domu. Ale
teraz znajdowało się tam około dwudziestu osób
i salon jakby się skurczył. Luke zaniósł ją na sam
środek. Potem rozejrzał się i skierował w stronę sofy
stojącej naprzeciwko okna. Tam delikatnie ułożył
Leonie, obserwowany przez ciekawe spojrzenia
wszystkich obecnych.
Wyprostował się z wyrazną ulgą, jakby pozbył
się wielkiego ciężaru, i uścisnął rękę dziadka.
 Miło cię znowu widzieć  powiedział serdecz-
nie.
 Mnie ciebie również  odparł dziadek trochę
zmieszany obecnością niespodziewanego gościa.
 Wczoraj skręciłam nogę  wtrąciła się Leonie
 a Luke był tak miły, że zaoferował się zostać
SEKRET WIELKIEJ AKTORKI 101
moim kierowcą.  Jej wzrok spotkał się z drwiącym
spojrzeniem Luke a.
Nie był jednak już tak ,,miły  w czasie podróży!
I dobrze o tym wiedział!
 Rodzice jeszcze nie przyjechali, prawda?
 spytała.
 Eee... nie, jeszcze nie.  Dziadek nadal nie
oswoił się z sytuacją.  Hm... wspominałaś mi, że
się spotkaliście, ale nie wiedziałem... nie powie-
działaś, że...  Zabrakło mu słów.
Luke uśmiechnął się do niego.
 Nie martw się, Leo, wyjaśnię ci wszystko
pózniej.  Przyjaznie objął go ramieniem.  Czy
Leonie i ja możemy się gdzieś przebrać, zanim
przyjadą honorowi goście?
 Oczywiście.  Dziadek wyraznie się rozluznił,
mogąc się skupić na czymś konkretnym.  Możesz
chodzić po schodach, Leonie?
 Tylko wtedy, gdy ją wnoszę  wtrącił szybko
Luke, zanim zdołała odpowiedzieć.  I bardzo to
lubię  dodał z kpiącym uśmieszkiem.
Leonie usłyszała, że rodzina zgromadzona w sa-
lonie zaczęła szeptać. Wiedziała z doświadczenia,
że długo nie wytrzymają w niewiedzy. Odwróciła
głowę w stronę największej grupy. W jej stronę
zmierzał już wuj Tom. Niedawno został wdowcem,
jego żoną była jedna z młodszych sióstr dziadka.
Zapewne został wydelegowany, żeby zasięgnąć ję-
zyka na temat przyjaciela Leonie.
 Musimy wyjąć torby z samochodu  przypo-
mniała Luke owi, gdy ponownie wziął ją na ręce.
102 CAROLE MORTIMER
 Witam, wujku Tomie  rzuciła przez ramię.
 Wrócę tu za kilka minut! Wtedy cię wszystkim
przedstawię  mruknęła niechętnie do Luke a.
Gdy byli w przedpokoju, spojrzał na nią uważnie.
 Wolałabyś, żebym odjechał? Mogę wrócić jut-
ro i zabrać cię do Londynu.
Nawet gdyby bardzo tego chciała, nie pozwalała
na to zwykła przyzwoitość. I zasady dobrego wy-
chowania.
 Nie gadaj głupstw  burknęła.  Dlaczego nie
chcesz zostać?
Wzruszył ramionami.
 Będę musiał porozmawiać z twoim dziadkiem
 odparł.  Ale nie chcę postawić cię w niezręcznej
sytuacji.
 Dziadek zwykle przeznacza dla mnie ten po-
kój po lewej  zmieniła temat.
Drzwi były otwarte. Luke wszedł do niewielkiej
sypialni z niskim sufitem. Położył Leonie na łóżku.
 Teraz pewnie się zastanawia, czy powinien
i mnie tutaj umieścić, razem z tobą  powiedział.
 Nie przejmuj się, Luke. Wszystko pózniej mu
wytłumaczę.
 Nie przejmuję się  zapewnił, tym razem bez
ironii.  Ale to byłoby dość trudne dla nas obojga.
Czuła, że policzki znowu zaczynają jej płonąć.
 Ale nawet gdybyśmy byli...  zaczęła.
 ...kochankami  dopowiedział.
 Tak, nawet w tym wypadku dziadek na pewno
nie zaproponowałby nam wspólnego pokoju.
Luke uśmiechnął się drwiąco.
SEKRET WIELKIEJ AKTORKI 103
 Uwierz mi, Leonie, gdybyśmy musieli spędzić
razem noc w tym łóżku, na pewno byśmy nie spali!
 rzucił.
 Czy możesz przynieść moją torbę z samo-
chodu?  zapytała drewnianym głosem, ucinając
wymianę zdań, której miała już serdecznie dość.
 Oczywiście  powiedział.  Przestawię też
samochód. Za chwilę wrócę  powiedział z błys-
kiem w oku i wyszedł, pochyliwszy się, bo drzwi
były niskie.
Leonie odetchnęła głęboko. Wreszcie mogła się
trochę rozluznić. Chociaż gdy pomyślała o tym, co
ją jeszcze czeka, wyrzucała sobie, że okazała się
kompletną idiotką, przyjmując ofertę Luke a. Sama
się w to wpakowała.
 Nie jesteś podobna do żadnego z nich  zauwa-
żył Luke.
 Słucham?  Odwróciła się do niego.
Rodzice po kolei podchodzili do wszystkich gości,
witając się z nimi i gawędząc wesoło. Przyjechali pół
godziny temu i byli bardzo zdumieni  a przynaj-
mniej robili takie wrażenie  że na ich cześć zorgani-
zowano takie przyjęcie. Przyjechali tu na weekend,
sądząc, że spotkają się tylko z Leo i z Leonie. W pla-
nach oficjalnie była jedynie skromna rocznicowa
kolacja. Ale fakt, że matka była w swojej najlepszej
czarnej sukni wieczorowej, oznaczał, że niespo-
dzianka nie była do końca absolutną niespodzianką.
 Chciałem powiedzieć, że gdybym nie wiedział,
104 CAROLE MORTIMER
że jesteś dzieckiem adoptowanym, na pewno bym
się tego domyślił  szepnął.  Nie jesteś podobna do
żadnego z rodziców.
To była prawda. Została adoptowana. I rzeczywi-
ście nie było między nimi żadnego fizycznego po-
dobieństwa. Leonie miała szare oczy i jasne włosy,
jej matka miała włosy lekko rudawe, a oczy piwne.
Ojciec natomiast był ciemnowłosy, wysoki, z nie-
bieskimi oczami.
 Skąd wiesz, że mnie adoptowali?  zapytała,
marszcząc czoło.
 To było napisane w książce  odparł, rozgląda-
jąc się po salonie.  W twojej książce  zaznaczył.
 Leo Winston ma jednego syna, Richarda, i adopto-
waną wnuczkę Leonorę. To chyba ty, prawda?  Luke
patrzył na nią przenikliwym wzrokiem.  To dlatego
zawsze tak bardzo się starałaś. I dlatego zostałaś
historykiem. %7łeby dorównać dziadkowi  dodał.
Leonie milczała zaszokowana.
 Daj spokój, Leonie  uśmiechnął się do niej.
 Bawmy się! Przecież jesteśmy na przyjęciu. Może
wreszcie przedstawisz mnie swojej rodzinie?
Kostka już tak nie bolała. Dziadek pożyczył jej
swoją starą laskę, której używał podczas długich
wędrówek po kraju. Mogła się teraz łatwiej i szyb- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl