do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zmieniłaś się, Casey - szepnął Craig. Potem wziął łagodnie jej rękę w
swoją dłoń i objął ją ramieniem w talii.
RS
67
- Tęskniłem za tobą, maleńka - ciepły głos Craiga sprawił, że dreszcz
przebiegł jej po plecach. Zaśmiał się cicho, a potem mruknął: - Przeszłaś już
do uwodzenia niemowląt? Ten chłopak, z którym tu jesteś, ma jeszcze mleko
pod nosem.
- Tak sądzisz? - spytała Casey chłodno. - Chyba nie jesteś zazdrosny! -
Szacującym spojrzeniem zlustrowała jego towarzyszkę, uwolniła się z jego
ramion i wróciła do stolika.
- G-Geoff - jej drżący głos był ledwie słyszalny. - Czy mógłby mnie pan
odwiezć do domu?
- A więc, panno Morgan - siwowłosy adwokat spojrzał na nią przez szkła
okularów - jak widzi pani z tych dokumentów, moi klienci oferują pani
udziały w C & C Computers.
- Ależ, panie Baker - w głosie Casey brzmiało niedowierzanie. - Jak ci
ludzie - ta spółka Abraham Associates - mogą chcieć przekazać mi
pięćdziesiąt procent udziałów?
- Rzecz wygląda tak - odpowiedział adwokat, opierając się wygodnie w
skórzanym fotelu. - Mój klient - to znaczy moi klienci - mają wrażenie, że od
czasu, gdy przed trzema miesiącami otworzyła pani sklep, osiągnęła pani
spore sukcesy. I dlatego uważają, że interesy będą szły jeszcze lepiej, gdy
będzie pani miała udziały w firmie.
- Po prostu nie mogę w to uwierzyć - szepnęła Casey i potrząsnęła głową. -
Mam na myśli to, że ci ludzie ani razu mnie nie widzieli, a teraz oddają mi
sporą część swojej firmy. To jest fantastyczna oferta... - przerwała na chwilę. -
To jest dla mnie szansa, by jeszcze raz zacząć od nowa.
- Tak - zgodził się William Baker. - Mój klient wyraził pełne zaufanie co
do pani umiejętności.
Zrobił krótką przerwę, a potem mówił dalej: - Jeśli podpisze pani te
dokumenty, przygotuję przekazanie udziałów.
Casey podpisała, nadal oszołomiona tym, co usłyszała. Nadal nie potrafiła
uwierzyć, że to wszystko jest rzeczywiście prawdą.
Prawnik wziął od niej dokumenty. - Wygląda na to, że wszystko jest w
porządku. Odezwę się do pani w najbliższych dniach, gdy akcje będą
przepisane.
- Ale, panie Baker - zaczęła Casey nerwowo - kiedy wreszcie poznam
moich partnerów?
- Wkrótce... - William Baker uśmiechnął się do niej uprzejmie.
RS
68
Rozdział 15
- Teraz, gdy jest pani udziałowcem, muszę chyba odnosić się do pani z
większym respektem? - zaśmiał się cicho Geoff.
- No pewnie! - Casey uśmiechnęła się i spojrzała na młodego mężczyznę
stojącego w drzwiach.
Dzwonek przy drzwiach przerwał Geoffowi, który miał już na końcu
języka ciętą odpowiedz. - Obowiązki wzywają - mruknął i wyszedł.
Casey oparła się wygodnie i sączyła kawę. Nie trwało długo, a Maggie i
Geoff dowiedzieli się o zmianie w kierownictwie firmy.
Z wahaniem spojrzała na grubą kopertę, zawierającą wystawione na jej
nazwisko akcje spółki komputerowej C & C. Ku jej zaskoczeniu zostały
dostarczone tego ranka przez posłańca.
- Muszę sobie sprawić sejf w banku - mruknęła Casey pod nosem i
spojrzała znowu na grubą kopertę. - Zadzwonię do banku i dowiem się, czy
mogę to załatwić w czasie przerwy obiadowej - zastanawiała się głośno. Ale
właśnie gdy sięgała po słuchawkę, zadzwonił telefon.
- C & C Computer, Casey Morgan przy aparacie.
- Dzień dobry, Casey - zabrzmiał głos Alice Williams.
- Witamy w domu - odpowiedziała Casey. - Jak przebiegła podróż?
- Och, świetnie, świetnie... - szybko zmieniła temat. - Ale, jak słyszałam,
muszę pani pogratulować. Po powrocie rozmawiałam z Williamem Bakerem i
słyszałam, że wreszcie mu się udało.
- Przepraszam - szepnęła Casey, próbując zrozumieć to, co właśnie
usłyszała. - Co pani ma na myśli?
- No, oczywiście przepisanie akcji - Alice Williams zaśmiała się cicho. -
Już od lat załatwiam sprawy majątkowe dla Craiga, ale przez cały ten czas nie
widziałam go jeszcze takim zdecydowanym. Chociaż muszę przyznać -
ciągnęła dalej Alice - że gdy pierwszy raz poinformował mnie o swoich
zamiarach, nie rozumiałam, co go do tego skłania. Ale odkąd panią poznałam,
mogę zrozumieć, że pokłada w pani wielkie nadzieje.
- C-co pani powiedziała? - Casey miała trudności z wykrztuszeniem słów.
- %7łe udowodniła pani, co pani potrafi - odpowiedziała starsza kobieta i
zaśmiała się.
- Nie, nie o to mi chodzi - odpowiedziała Casey powoli, gdy jej szok zaczął
stopniowo ustępować miejsca wściekłości. - Powiedziała pani, że Craig -
Craig Stimson - stoi za tym wszystkim?
RS
69
- Ależ tak, naturalnie - Alice wydawała się zaskoczona jej pytaniem. -
Powiedziano to pani przecież przy przepisaniu akcji, czyż nie?
- Częściowo - wykręciła się Casey. Nie chciała, by Alice Williams poczuła
się zmieszana.
- To dobrze - wydawało się, że Alice odetchnęła z ulgą. - Bo gdy na
początku zatrudnialiśmy panią, Craig był nieugięty i upierał się, że nie może
pani wiedzieć, kto za tym wszystkim stoi.
- Proszę się tym nie martwić - uspokoiła ją Casey. Jej spojrzenie
powędrowało znowu w stronę grubej koperty. Wydawała się spokojna i
opanowana, ale jej palce były aż białe od ściskania słuchawki.
- Muszę się teraz zabrać do pracy - powiedziała pospiesznie. - Ale może
mogłybyśmy któregoś dnia wybrać się razem na kolację?
- Będzie mi bardzo miło - odparła Alice i skończyły rozmowę.
- Och... nie! - szepnęła Casey, tłumiąc krzyk cisnący się jej na usta. Jak on
mógł zrobić coś takiego za jej piecami, nie pytając nawet, czy w ogóle chce z
nim pracować? Czy myślał, że wystarczy włączyć ją do prowadzenia
interesów, by była gotowa na każde jego skinienie? Ale w końcu to on
postanowił sądzić o niej jak najgorzej. A teraz prawdopodobnie dotarło do
niego, że nie miał racji, i założył, że ona z radością przyjmie jego pieniądze,
by on beztrosko mógł pójść swoją drogą.
- No, teraz może się wypchać ze swoją ofertą - syknęła ze złością.
Ręce jej drżały, gdy ostrożnie wyjmowała akcje z koperty i rozkładała
pismo pana Bakera. Wybrała numer, wypisany na firmowym papierze.
- Biuro prawnicze Samuels, Mason & Baker.
- Poproszę z Williamem Bakerem. Mówi Casey Morgan.
- Proszę zaczekać.
- Tak - szepnęła. Czekajcie tylko! Kipiała ze złości. Pewien niebieskooki
drwal będzie jeszcze przeklinać dzień, gdy pierwszy raz zobacz3'ł Casey
Morgan!
- Casey - usłyszała głos Williama Bakera. - Jak to miło, że pani dzwoni.
Mam nadzieję, że otrzymała pani akcje.
- Tak... dlatego do pana dzwonię - powiedziała. - Zdecydowałam się
jednak, że nie przyjmę ich. No tak, właściwie dzwonię, by złożyć
wymówienie.
- Co proszę? - zapytał z niedowierzaniem w głosie. - Chce pani sprzedać
swój udział w firmie?
- Nie - odparła Casey ze złością. Potem jednak zmusiła się do zachowania
spokoju. - Nie, nie chcę niczego sprzedawać. Chciałabym oddać panu te akcje
RS
70
i oficjalnie wręczyć moje wypowiedzenie ze skutkiem od dzisiaj za dwa
tygodnie.
- No - odparł po chwili William Baker - muszę powiedzieć, że jest to
naprawdę niezwykłe, szczególnie w tej chwili. Wie pani - ciągnął dalej -
zgodnie ze statutem spółki akcje muszą przed każdą sprzedażą lub [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl