do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego chcę. Kiedy zabezpieczę finansowo siostry i Madam, będę mogła pomyśleć o sobie.
Może się zakocham i poślubię człowieka, który zakocha się we mnie. Urodzę dziecko,
jak Kiley czy Francesca.
Złość zalała mu oczy. Nie był w stanie myśleć. Nie mógł oddychać. Wyobraził
sobie TéÄ™ w ciąży. Z jego dzieckiem. A potem obraz siÄ™ zdeformowaÅ‚ i nagle to nie byÅ‚o
jego dziecko. Pojawił się przy niej obcy mężczyzna. Prawowity mąż. Człowiek, który ma
prawo dotykać jej ciała, wziąć ją do łóżka, posiąść ją.
Wizja dwóch splecionych ciał - to za wiele.
Najpierw usłyszał warczenie, dopiero potem uświadomił sobie, że ten dzwięk
pochodzi z jego gardła. Jeszcze przed chwilą miał przed sobą szalejącą burzę, a oto burza
szalaÅ‚a w nim. W kilku susach znalazÅ‚ siÄ™ po drugiej stronie pokoju. ZÅ‚apaÅ‚ TéÄ™ i uwiÄ™ziÅ‚
ją w objęciach.
- Co robisz? - zaprotestowała, ale się nie broniła.
- Znasz odpowiedzi na wszystkie pytania, więc sama się domyśl.
Kilka koślawych susów i już byli w łóżku. Luc zamknął jej usta pocałunkami, a
może raczej odpowiedział w ten sposób na nienazwane wątpliwości. Nie pamiętał, kto i
kiedy zerwał z nich ubranie, ale oto byli oboje nadzy i w świetle błyskawicy wydawali
się sylwetkami wyciętymi z białego papieru. Jedynymi barwnymi plamami były rude
włosy dziewczyny płonące na tle poduszki i niebieskie oczy, w których odbijały się
gniewne rozbłyski burzowego nieba.
Za oknem rozpętało się istne pandemonium, gwałtowny deszcz uderzył o szyby, a
ludziom splecionym na łóżku udzieliło się szaleństwo natury. W ich akcie była
odwieczna walka płci, zderzenie dwóch żywiołów, męskiego i żeńskiego,
przeciwstawnych jak woda i ogień, które jednak znajdują wspólny rytm i łączą się w
jedno. Był to seks dziki, gwałtowny, nie znający litości i nie oczekujący jej, do
ostatecznego wyczerpania, do orgazmu równie gwałtownego jak wiosenna burza.
R
L
T
Luc czuÅ‚ pod sobÄ…, jak Téa wygina siÄ™ w Å‚uk, sÅ‚yszaÅ‚ krzyki rozkoszy i to wystar-
czyło, by szczytować z jej imieniem na ustach. Posiadł ją i naznaczył, napiętnował jako
swoją własność. Dopiero to dało mu uspokojenie.
Odgłosy burzy stawały się coraz dalsze, gdy okrył ją i czule ukołysał w ramionach
do snu. Ich nogi i ręce splotły się, przestało być ważne, gdzie zaczyna się jedno, a kończy
drugie. Leżał zasłuchany w równy rytm serca kochanki. Wreszcie zasnął.
Téa obudziÅ‚a siÄ™, czujÄ…c siÄ™ lepiej niż kiedykolwiek w życiu. Nie miaÅ‚a pojÄ™cia, co
wczoraj wstąpiło w Luca, ale miała nadzieję, że bestia obudzi się w nim znowu. I to
wkrótce. Przeciągnęła się, budząc śpiącego obok Luca.
- Mamy jeszcze jacuzzi? - mruknÄ…Å‚, nie otwierajÄ…c oczu.
- O ile burza nie zmyła tarasu do jeziora.
- Wciąż pada?
- Nic nie słyszę. A światło słoneczne świadczy, że jest piękna pogoda.
- W takim razie proponuję, żebyś mnie zaniosła. Tyle razy nosiłem ciebie, że
możesz choć raz się odwzajemnić.
- Nie pomyślałam o tym - usprawiedliwiła się z fałszywą słodyczą.
- No chodz. - Poderwał się. - Wymoczymy się trochę przed drogą.
- A szlafroki?
- Szlafroki niech się same o siebie zatroszczą. Nie będziemy ich potrzebować.
Wkrótce rozsiedli się w gorącej spienionej kąpieli, wystawiając obolałe mięśnie na
uderzenia biczów wodnych. W porannej ciszy z domku dobiegÅ‚ jakiÅ› haÅ‚as. Téa
wyciągnęła szyję, usiłując zlokalizować jego zródło.
- A jeśli obsługa przyniesie nam śniadanie na taras?
- To ktoÅ› siÄ™ zaczerwieni ze wstydu.
Wtedy rozpoznała głosy. Głosy, które wcale nie należały do tego miejsca. Powinny
się znajdować kilka godzin jazdy stąd. Spojrzała osłupiałymi oczyma na Luca, by
dostrzec, że on także jest zaskoczony, bo oto na tarasie zjawiała się Madam we własnej
osobie, a za nią wkroczyły wszystkie trzy siostry. Charakterystyczny głos starszej damy
rozległ się tuż nad nimi.
- Madre del Dio! Dziewczęta, nie patrzcie!
R
L
T
Ale, oczywiście, dziewczęta popatrzyły.
ROZDZIAA DZIEWITY
Luc przytrzymaÅ‚ drzwi auta i poczekaÅ‚, aż Téa zajmie miejsce pasażera. Potem
zajął miejsce za kierownicą, ale nie włączył silnika.
- Skąd Madam wiedziała, gdzie nas szukać?
- Agent ubezpieczeniowy zadzwonił do domu w sprawie odszkodowania za
samochód. Madam odebrała, a potem próbowała się ze mną skomunikować, żeby
wyjaśnić, co się stało. Nie była w stanie się połączyć. Pamiętasz, nie miałam zasięgu.
Wpadła w popłoch i wyobraziła sobie, że ciężko ranni leżymy gdzieś w szpitalu. Albo,
co gorsza, w kostnicy. Chociaż skąd jej przyszło do głowy, że jestem wystarczająco
zdrowa, aby zadzwonić do ubezpieczyciela, a zbyt chora, żeby odebrać telefon od niej,
tego doprawdy nie umiem wytłumaczyć. Madam bywa na bakier w logiką. - Urwała i
przygryzła wargi. - Boże wielki, pewnie jej się to skojarzyło z wypadkiem, w którym
zginęli moi rodzice. Musiała umierać ze strachu.
- To nie tłumaczy, w jaki sposób nas wytropiła.
- Towarzystwo ubezpieczeniowe miało informację, gdzie znajduje się samochód. -
Téa, zajÄ™ta zapinaniem pasa i szukaniem miejsca na torebkÄ™, nie przywiÄ…zywaÅ‚a wielkiej
wagi do tej kwestii. - Madam zapewne znalazła telefon do najbliższej placówki
medycznej. Przynajmniej ja bym tak postąpiła na jej miejscu. Stąd prosta droga do
motelu. - Podniosła głowę. - Co to, przesłuchanie trzeciego stopnia?
- Powiedzmy oględnie, że jej pojawienie się i przyłapanie nas na golasa może być
dla kogoÅ› bardzo dogodne
- Dogodne? Też mi coś! Dla twojej informacji Luciano, to, co zaszło rano na
tarasie, było najbardziej zawstydzającym momentem w całym moim życiu. Myślałam, że
zapadnÄ™ siÄ™ pod ziemiÄ™.
- Jak przebiegła rozmowa z babcią? - zapytał.
- Fatalnie. Podobnie jak twoja rozmowa z dziadkiem.
- Do diabła!
R
L
T
- No właśnie. Co ci powiedział Primo?
- %7łe od tej chwili jesteśmy formalnie zaręczeni - poinformował Luc, uważnie
obserwujÄ…c reakcjÄ™ Téi
- %7Å‚artujesz?
- Niestety, nie. Masz jakiś pomysł, jak się z tego wykałapućkać?
- Bardzo prosty. Powiedz dziadkowi  nie".
- Akurat - rzucił tylko i przekręcił kluczyk.
- Poddajesz siÄ™? I tak bez niczego siÄ™ pobierzemy.
- Czy nie tego chciałaś?
- Chciałam cię przekonać, a nie postawić pod ścianą. Bądz rozsądny, Luc. Nikt nie
może cię zmusi do małżeństwa ze mną.
- Naprawdę? A co powiedziała Madam, przyłapawszy nas, można powiedzieć, in
flagranti? - Zwinął dłoń w trąbkę i przyłożył do ucha. - Nie słyszę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl