do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pawle - przerwał mu pan Tomasz - gdyby chodziło tylko o płytki, to bym nie
dzwonił. Obawiam się jednak, że ktoś wysyła za granicę coś cenniejszego niz kafelki. W
interes są zamieszani różni ludzie z zagranicy. Kanclerz, Imperator, a z naszych Policjant oraz
Sęp.
Paweł zdziwił się.
- Sęp? - myślał na głos. - A tak, był ktoś taki. Pojawił się w  branży" na początku lat
dziewięćdziesiątych, ale zdaje się, ze trafił do więzienia. I chyba konkurował z Baturą, ale
nasz Jerzy okazał się sprytniejszy
- Widziałem swego czasu fotografię tego  Sępa" w gazetach i kiedy zobaczyłem go
przypadkowo na pewnym zdjęciu zrobionym nad Biebrzą kilka dni temu, uznałem, ze mam
do czynienia z przemytem. Dlatego zanim tutejszy posterunek policji nie odwiezie mnie do
Warszawy za zakłócanie spokoju, proszę cię sprawdz to i owo. Niby zawiadomiłem policję,
ale raczej nie byli mi wdzięczni. Poza tym, jeden z Przemytników może być owym
Policjantem.
Paweł przypomniał sobie sen. W tym śnie wystąpił nie tylko rudy mężczyzna, ale i
Batura, zaś czarny kot przebiegł mu drogę.
- Ale ja przecież nie wierzę w przesądy i w sny - mruknął do siebie.
- O czym ty mówisz, Pawle? - żachnął się pan Tomasz.
- "Nie, nic. To kiedy mam pojechać do Aomży?
ROZDZIAA CZWARTY
DRUGA WIZYTA NA POSTERUNKU POLICJI " DZIWNE WYNALAZKI LEO "
ZAZDROSNA SAAWKA? " POZNAJ HAN-SA, CZYLI PEWIEN FAKT Z %7Å‚YCIA
WERONIKI " WIECZORNY SZNAPS NA MOZCIE " MERCEDES " MAGGIE DAJE
POPALI " ODSTRASZACZ NUMER JEDEN " NOCNA WYPRAWA " CZY NIBY-TO-
ZAKLCIA DZIAAAJ? " TAJEMNICA STODOAY RATAJCZAKA I  KONRAD
WALLENROD" " ROZMOWA PRZEMYTNIKÓW " WYCOFUJ SI " ZLADY DRUGIEJ
WIZYTY PRZEMYTNIKÓW " ODSAANIAM  WILCZY DÓA" " RARYTAS
Po wizycie w Giełczynie, podczas której przegoniono mnie z gospodarstwa
Ratajczaka dwukrotnie, udałem się na posterunek w Wiznie, święcie przekonany, ze w
gospodarstwie za bagnem dziejÄ… siÄ™ dziwne rzeczy.
Niestety, podobnie jak poprzednim razem, przywitano mnie jak intruza.
Opowiedziałem pokrótce, co widziałem i jak zostałem potraktowany, chociaż nie naruszyłem
niczyjej prywatności, ale sierżant Lenar-czyk był bardzo niezadowolony z moich doniesień.
- Niech pan teraz pojedzie do S. - rzekł na koniec, popychając mnie ku wyjściu - i
odpoczywa Tutaj jest pięknie, nieprawdaż? A pan jest zmęczony i sfrustrowany życiem w
wielkim mieście. Niech pan zostawi w spokoju tutejszych ludzi. Niech załatwią swoje sprawy
po swojemu. Wie pan, czasami facet facetowi musi przyłożyć i to się nigdy nie zmieni. Może
się nawet od tego polepszy. I proszę nie zawracać nam więcej głowy. Jak na razie, to pan
zakłóca spokój tej okolicy.
Wypchnięto mnie na zewnątrz, a gdy zamknęły się za mną drzwi, słyszałem jeszcze
dochodzÄ…ce z budynku cierpkie uwagi pod moim adresem wypowiadane przez policjanta.
Zły wróciłem do S
Długo obserwowałem przez lornetkę Giełczyn, oczywiście przywilejem tym
obdarzyłem wyłącznie gospodarstwo Ratajczaka, ale po drugiej stronie bagien uspokoiło się
na dobre. Nie było już podejrzanych samochodów i nikt nie kręcił się po podwórzu. Dla
odprężenia postanowiłem porobić trochę porządków w salonie.
 Przyjechałem tutaj odpocząć i nie powinno mnie interesować nic co nie dotyczy tego
domu i jego rezydentów" - pomyślałem.
Robiłem zatem porządki w salonie, pozbawiłem ściany i podłogę grubej powłoki
kurzu, a potem wziąłem się do reperacji starej rozkładanej kanapy z kilkoma uszkodzonymi
sprężynami oraz naprawiłem zwykły fotel, który do tej pory chwiał się niebezpiecznie na
 chorych" nogach. Wreszcie wzmocniłem nogi szafki nocnej, która chyliła się ku upadkowi i
postawienie na niej zapalonej lampy naftowej groziło pożarem.
W pewnym momencie z szuflady szafki wyleciał stary, pożółkły zeszyt szkolny. Był
to gruby stukartkowy kajet zapisany ręcznym pismem, wzbogacony dziwnymi rysunkami.
Tak, teraz sobie przypomniałem o sugestii Leo. W liście do mnie wspominał o kajeciku
znajdującym się w szafce. To musiał być ten właśnie zeszyt. W pierwszej chwili pomyślałem,
że Leo pisał pamiętnik albo prowadził coś w rodzaju dziennika, jednak po pobieżnej lekturze
musiałem stwierdzić, iż mój przyjaciel muzyk podał w nim opisy wymyślonych przez siebie
urządzeń. Nie były to jednak instrumenty muzyczne. Nie mogłem z początku pojąć, do czego
miałyby służyć te dziwnie wyglądające urządzenia, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że
Leo wymyślał przeróżne pułapki i sposoby zabezpieczenia terenu przed wyimaginowanymi
włamywaczami. Jego opisy wyglądały jak ilustracje do książek dla młodzieży o Indianach
zamieszkujących puszczę amazońską lub prerie Stanów Zjednoczonych. Przypomniały mi się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl