do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prostu tego przystojnego mężczyzny u jej boku, w każdym razie ogarnęło ją dziwne
- 127 -
S
R
uczucie; miała wrażenie, jakby ona i Matt byli jedynymi ludzmi na planecie, jakby
poza nimi dwojgiem nic więcej się nie liczyło. Słońce, które powoli zbliżało się do
linii wody, sprawiło, że świat pogrążył się w tajemniczym złocistym świetle.
Wszystko dookoła wyglądało nierealnie.
Nie patrzyli jednak na opadające na horyzoncie słońce, patrzyli na siebie. Danni
była pewna, że za chwilę Matt zbliży usta i...
- Pójdę zapłacić taksówkarzowi - powiedział, nie odrywając oczu od jej warg.
- Dobrze - szepnęła.
Spoglądając na czerwoną kulę słońca, usłyszała, jak Matt uzgadnia z kierowcą,
aby wrócił po nich za dwie godziny, a potem słyszała wylewne podziękowania -
przypuszczalnie za hojny napiwek.
Matt rozłożył na ziemi ręcznik, rozstawił kolację; siedzieli, jedząc i
rozmawiając, śmiejąc się i pijąc, aż opróżnili karafkę do samego dna. Czas płynął
wolno, leniwie, jakby w harmonii z łagodnie zanurzającym się w morzu słońcem.
Kiedy słońce już całkiem się skryło, na niebo wytoczył się księżyc, wielki,
okrągły, srebrzysty. Zamilkli, jakby urzekło ich jego piękno i hipnotyczna siła.
Panującą wokół ciszę przerywał jedynie miarowy chlupot fal bijących o brzeg.
Siedzieli, każde pogrążone we własnych myślach. W pewnej chwili Matt
odwrócił się do Danni, niechcący ocierając się kolanem o jej gładkie udo.
- W blasku księżyca... jakoś intensywniej się wszystko odczuwa - powiedział
cicho.
Przysunął się, a ona poczuła, jak robi się jej gorąco. Zmieniła pozycję; zgięła
nogi w kolanach, podciągnęła je do brody, potem zakryła sukienką i oplotła wokół
nich ręce.
- Właściwie to ja mam ambiwalentny stosunek do księżyca - wyznała.
- Tak? - Przysunął się jeszcze bliżej, tak blisko, że czuła jego ciepły oddech na
swoim gołym ramieniu.
- Tak. Niektórzy twierdzą, że pełnia pobudza ciężarne do porodu. I chyba jest
w tym sporo prawdy. - Odważyła się spojrzeć Mattowi w oczy. - Więc sam rozumiesz,
widok srebrzystej tarczy przyprawia mnie o dreszcze.
Opuszkami palców pogładził Danni po policzku.
- 128 -
S
R
- O dreszcze? Hm. Różne są dreszcze. Dreszcz niepokoju, podniecenia,
rozkoszy... Powiedz, czy patrząc na tę świetlistą kulę na czarnym niebie, nigdy nie
masz ochoty kogoś pocałować... albo żeby ktoś cię pocałował?
Czekając na odpowiedz, przesunął palce w dół, ku jej szyi. Ale Danni nie
potrafiła wydobyć z siebie słowa; ledwo była w stanie oddychać.
Pochylił się lekko, ujął ją pod brodę, przez moment patrzył jej głęboko w oczy,
po czym przywarł ustami do jej warg.
I nagle wydarzyło się coś niezwykłego, zupełnie jakby przez plażę przetoczyła
się gwałtowna burza. Tak jak i poprzednim razem, świat zawirował Danni przed
oczami. To było coś więcej niż chemia, coś więcej niż pociąg fizyczny czy hormony.
To była magią potężna siła, z jaką dotychczas się jeszcze nie zetknęła, siła
wszechmocna, elektryzująca, budząca strach.
Matt jednak wiedział, co się dzieje. Z chwilą, gdy ich wargi się spotkały, nie
miał już żadnych wątpliwości: oto moja połowa, oto kobieta, na którą czekałem całe
życie. Całował ją coraz bardziej namiętnie, jakby bał się, że coś może ich rozdzielić.
Opuściwszy kolana, Danni zarzuciła mu ramiona na szyję, a on przytulił ją
mocno, niemal miażdżąc w uścisku. Miała wrażenie, że coś ich ku sobie popycha, coś
znacznie głębszego i silniejszego od pożądania. Nie przerywając pocałunku, położył
Danni na ręczniku. Tyle rzeczy pragnął wspólnie z nią robić.
W jego twardych, umięśnionych ramionach wydawała się krucha niczym
baletnica. Ale nie była krucha - była po prostu w sam raz: szczupła, wiotka, a
jednocześnie ponętnie zaokrąglona. Położył się na niej, przylegając mocno swoim
ciałem do jej ciała, i zdumiał się, że tak idealnie do siebie pasują. Zaczęła się poruszać;
była w niej miękkość i uległość, a zarazem nieokiełznanie i siła.
- Danni - szepnął, błądząc rękami po jej ciele. - Jeszcze z żadną kobietą się tak
nie czułem.
Zamknęła oczy. Zdawało się jej, że ogląda siebie i Matta z góry; jakby była
zawieszonym na niebie księżycem, który przypatruje się złączonej w uścisku parze na
piasku. Widziała dwie ciemne głowy, mężczyznę spalonego słońcem, kobietę o sporo
jaśniejszej karnacji. Romantyczni kochankowie na pustej, oświetlonej srebrzystym
- 129 -
S
R
blaskiem księżyca plaży. Wymarzona sceneria, idealne warunki, czego można więcej
chcieć? A jednak...
Nagle przekręciła głowę, przerywając gorący pocałunek.
- Nie chcę! Nie mogę! - zawołała, odpychając od siebie ręce Matta.
- Dlaczego? - spytał zdziwiony.
Odwróciła wzrok. Dziesiątki myśli kłębiły się jej w głowie. No pięknie, Danni,
zganiła się w duchu. Masz wspaniałe wyczucie czasu. Czekasz, aż będziecie się
pieścić i całować na pustej plaży, zalani blaskiem księżyca. I wtedy, gdy jest ci dobrze
i błogo, nagle wszystko przerywasz i postanawiasz wyłożyć kochankowi swoje zasady
moralno-etyczne.
- Bo... bo dawno temu przyrzekłam sobie, że... nie będę się kochać z żadnym
mężczyzną, dopóki... dopóki go nie poślubię.
Matt zsunął się na ręcznik i usiadł po turecku, ze skrzyżowanymi nogami, z
łokciami wspartymi na kolanach. Przeczesał ręką włosy. W świetle księżyca Danni
wyraznie widziała jego kolorowe spodenki kąpielowe oraz ukrytą pod nimi
nabrzmiałość. Na ten widok ogarnął ją strach i wyrzuty sumienia. Cóż ona najlepszego
zrobiła?
- Przepraszam, nie gniewaj się... - Położyła rękę na jego ramieniu.
- Chyba żartujesz! - Wpatrywał się w załamujące się fale. - Wcale się nie
gniewam. Ale widzisz, jest pewien problem, jeśli chodzi o małżeństwo... - Na moment
urwał. - Otóż po rozstaniu z Carlą ja też sobie coś obiecałem. %7łe więcej się nie ożenię.
- Kim jest Carla?
- Moja była żona. - Przyjrzał się Danni uważnie. - Wydaje mi się, że naprawdę
nigdy jej nie kochałem. - Nie odrywał od niej oczu. - Chyba przedtem nie wiedziałem,
co to jest prawdziwa miłość.
Danni spuściła wzrok.
- A teraz już wiesz? - spytała cicho.
- Tak, teraz już wiem - odparł bez wahania.
Przyłożyła drżącą rękę do ust. Czuła się zagubiona i bezradna. Z całego serca
pragnęła ulec Mattowi, całować go, wypowiedzieć te magiczne słowa: kocham cię.
- 130 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl