[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednością, Dyonie Stadd. Już nigdy mnie nie opuścisz. I pozwolisz mi kontynuować...
ROZDZIAA 32
- Jest w jaskini - mruknęła Vestara, zerkając na urządzenie naprowadzające. Jej twarz
pokrywały krople potu, kosmyki ciemnych włosów przylgnęły do policzków i karku. Wszyscy
smażyli się w błękitnym świetle słońca. Luke podejrzewał, że w innych okolicznościach Sithowie
marnowaliby Moc na tworzenie chłodnych powiewów i obniżanie temperatury ciała. Ale nie tu i nie
teraz. Nie było czasu na drobiazgi. Sithów było dwudziestu; przebijali się przez żarłoczne rośliny,
czające się na brzegach i w samej czerwonej rzece.
A właściwie zostało ich dwudziestu. %7łółte rośliny wodne i lejkowate drzewa pochłonęły
dwóch Sithów, zanim zostały pokonane - spalone energią Mocy, pocięte mieczami świetlnymi w
trzech różnych kolorach i szklanymi parangami. Zniszczone łodygi zwisały ponuro nad grupą
stojącą u stóp klifu.
- Wydaje się to zbyt oczywiste - oznajmił Taalon. Zmarszczył brwi, obserwując mały,
ciemny kształt jakiś kilometr od stóp wulkanicznej góry. - Nawet jeśli Abeloth nie jest świadoma,
że umieściliśmy na Dyonie urządzenie śledzące, wie, że to w tym miejscu Vestara spotkała ją po raz
pierwszy. Dlaczego miałaby właśnie tutaj czekać, aż ją zaatakujemy?
- To może być lepiej bronione miejsce, niż Vestarze się wydawało - rzekł Luke z
powątpiewaniem. - Ostateczny bastion jej potęgi. - Doszedł do wniosku, że całe to miejsce cuchnie
Ciemną Stroną. Było jej najwięcej tam, gdzie znajdowała się jaskinia, oczywiście, ale Luke
pamiętał inne miejsca, gdzie energia Ciemnej Strony emanowała równie mocno, a nawet mocniej. -
A może to po prostu pułapka, która na nas czeka? To wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
- Pułapka jest pułapką tylko wtedy, kiedy stanowi zaskoczenie - stwierdził Gavar Khai. - W
przeciwnym wypadku to tylko przeszkoda, którą trzeba pokonać.
- Przynajmniej co do tego się zgadzamy. Sprawdzmy zatem, kto ma rację.
Pomimo upału przemieszczali się w górę ścieżki dość szybko, z bronią w ręku, z
wyczulonymi zmysłami.
Nie było pułapki. Nie było ataku. Abeloth też nie było, pozostawiła po sobie jedynie swoje
narzędzie.
Dyon leżał na podłożu jaskini. Jego twarz i ramiona majaczyły w półmroku. Szybkie
sprawdzenie, zarówno metodami konwencjonalnymi, jak i poprzez Moc, upewniło ich, że jest sam.
Ben podbiegł do niego.
- Wciąż żyje - zawołał. - Ale ledwo, ledwo.
Dyon otworzył oczy. Luke już myślał, że zacznie się szarpać, ale on tylko podniósł rękę i
złapał Bena za ramię.
- Ben... tak mi przykro - wymamrotał.
Chłopiec i Luke wymienili spojrzenia.
- Już nie uważasz, że się podszywam pod Bena?
- To ona... ona nie jest taka, jak się wydaje - jęknął Dyon. - Oszukała mnie. Ty wciąż
wydajesz mi się nie taki jak trzeba, ale wiem, że to jej wpływ. Próbowała mnie zabić. Wyczuła, że
nadchodzicie, i pozostawiła mnie na pewną śmierć.
- Wierzę, że odeszła, ale nie dlatego, że się nas bała - powiedział Luke. Razem z Benem
pomogli Dyonowi stanąć na nogi. Jego policzki powoli odzyskiwały normalną barwę. - Jak się
czujesz?
- Teraz już niezle. Przyszliście w samą porę - odparł i uśmiechnął się słabo do Luke a. -
Ona... próbowała wyssać ze mnie energię życiową.
- Zdaje się, że kiedy kontakt został zerwany, wróciłeś do siebie - dodał Ben. - Ciekawe,
kiedy spróbuje zaatakować nas.
Uśmiechnął się do Dyona, który z każdą chwilą zdawał się odzyskiwać siły.
- Dokąd poszła? - zapytał Luke.
Dyon wskazał w głąb jaskini. W czerwonej poświacie kilku włączonych mieczy świetlnych
ujrzeli wylot tunelu, za którym była tylko całkowita ciemność.
- Weszła do środka - rzekł Dyon.
- Wiesz, dokąd prowadzi ten tunel?
- Nie mam bladego pojęcia.
Luke obejrzał się na pozostałych.
- Myślę, że weszła tam, żeby zająć lepszą pozycję do ataku. To sprytne posunięcie. W tym
tunelu mogą kryć się wszelkiego rodzaju pułapki i zagrożenia. Z pewnością czeka, żeby na nas
napaść, jak tylko się tam pojawimy.
- Nie wyczuwam jej przez Moc - odezwał się cicho Taalon, a to wyznanie wyraznie
sprawiło mu ból. - Teraz, kiedy Dyona nie ma przy niej, nie mamy wyjścia. Trzeba się Urna dostać.
Zebrani poruszyli się niepewnie. Vestara zrobiła krok w stronę ojca, który lekko uścisnął jej
ramię. Luke'owi przyszło do głowy, że pójdą na pewną śmierć; Abeloth miała teraz wszystkie atuty
w rękach. Jeśli jednak zginą lub zostaną uwięzieni, po nich przyjdzie następnych kilkuset Sithów.
Nie będzie to równa walka, ale i tak w miarę uczciwa.
- Też tak myślę - zgodził się Luke. - Ben i ja możemy iść pierwsi, a jeśli coś się zacznie
dziać, poinformujemy resztę.
Lawendowe policzki Taloona z gniewu przybrały odcień ciemnoszkarłatny.
- Uważasz nas za tchórzy, Mistrzu Skywalkerze?
- Nie - odparł Luke. - To ty użyłeś tego określenia.
- Nie boję się jej. Ani ja, ani nikt inny - warknął Taalon.
- A więc jesteś głupcem - odparł Luke. - Powinieneś się bać. Brak lęku czyni człowieka
nieuważnym, a nieuwaga może zabić. - Podał Dyonowi komunikator. - Ty zostajesz tutaj.
- Wolałbym pójść z wami - zaprotestował Dyon.
- Już i tak bardzo nam pomogłeś - pocieszył go Luke. - Potrzebuję kogoś, komu mogę
zaufać, jeśli ona postanowi wrócić. Taalon, wez kilku ludzi... zostaniecie tutaj jako wsparcie dla
Dyona.
Oczy Taalona zwęziły się w szparki. Luke wiedział, że drażni tego Sitha, próbując
kontrolować sytuację, ale wiedział też, że jeśli okaże chociaż cień słabości, może się to zle
skończyć. Mistrz Jedi był w jakiś sposób ważny dla Abeloth, choć sama myśl budziła w nim
obrzydzenie. Taalon o tym wiedział. Nie lubił Luke a i chętnie by go zaatakował, ale nie zrobi tego,
dopóki nie osiągnie własnych celów.
- Mądrze będzie zabezpieczyć wszystkie ewentualne drogi jej ucieczki - powiedział tylko
Taalon i skinął na dwóch innych Sithów.
- Dajcie znać, jeśli zauważycie cokolwiek niezwykłego - polecił i spojrzał na Luke a.
Uśmiechnął się fałszywie i dodał: - Chodzmy zatem do Abeloth, Mistrzu Skywalkerze. A skoro to
twój plan... - zawiesił głos i zapraszająco wyciągnął rękę w stronę przepastnej, czarnej paszczy
tunelu.
Luke nie uważał, żeby wędrówka przez ciasny, ciemny tunel w towarzystwie kilku Sithów
za plecami miała stać się największą radością jego życia, ale nie było tak zle, jak się obawiał.
Tunel, najpewniej sztucznie stworzony, był okrągły w przekroju i dość szeroki, aby każdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]