[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aparat telefoniczny i to w biały dzień, na oczach wszystkich, którzy cierpliwie czekają w
kolejce, aby skorzystać z telefonu! Sam się nagadał i teraz zostawia po sobie zgliszcza!
Pan Zenek został siłą odciągnięty od aparatu, któremu na szczęście nie uczynił żadnej
krzywdy. Potrącano go i grożono przed nosem groznie wyciągniętymi pięściami. Pan Zenek
jednak nic nie rozumiał, cały czas przejęty myślą o zdradliwości ludzkich uczuć oraz o
sierotce, z którą nie wiadomo co się działo i nikt mu tego nie był w stanie wytłumaczyć, skoro
jedyny człowiek, na którym mógł polegać, wolał wyskrobywać jakieś idiotyczne przepustki,
zamiast pośpieszyć mu z pomocą. W tym miejscu pan Zenek pozwolił sobie na malutki
margines w myślach: stanowczo zbyt wiele papieru marnuje się na takie wypisywanie
przepustek! Warzyw w sklepie nie wolno pakować ze względu na oszczędność papieru,
jedynie miękkie owoce mają prawo dostąpić tego zaszczytu, aby się znalezć w torebce, ale na
przepustki idą całe kilogramy papieru! Z ośmiu przepustek można by zrobić zgrabne
opakowanie na pietruszkę... O Boże! O czym ja w tak tragicznym momencie myślę
zastanowił się pan Zenek i roztargnionym wzrokiem przebiegł po tłumie karcących go osób.
Tylko jedne dosyć ładne oczy, zielone z brązowymi cętkami, spoglądały nań łagodnie spod
ronda słomkowego kapelusza. Zupełnie ładne oczy i jakie łagodne... pomyślał pan Zenek
w dawnym nawyku spostrzegania wszystkiego, co dotyczyło kobiet. Gdybym nie miał na
głowie kłopotów z sierotką, może nawet zainteresowałbym się bliżej tymi brązowymi
plamkami na zielonych oczach? Ale gdzie mi teraz myśleć o podobnych błahostkach... Ziemia
pali mi się pod stopami! Raz na zawsze skreślam z życia wszystkie zielone, błękitne i
brązowe oczy! W każdym razie do momentu, kiedy sprawa z sierotką się nie wyjaśni
poprawił się po namyśle.
Sprawa wyjaśniła się dopiero w dniu jego urodzin. Do tego czasu pan Zenek bezustannie i
gorączkowo szukał na własną rękę wyjaśnienia ustawicznych zamyśleń sierotki, sierotka zaś
szukała ciągle czegoś w codziennym Kurierze . Gazetę kupowała za oszczędzone pieniądze,
ukradkiem w szkole studiowała pod ławką pewną rubrykę, wypisywała coś na strzępkach
oderwanych rogów gazety, strzępki te troskliwie chowała do osobnej przegródki w
portmonetce, gazetę zaś wrzucała po lekcjach do kosza. Przestała przychodzić odrabiać lekcje
do sklepu z warzywami, co było panu Zenkowi nawet na rękę, ponieważ stwarzało mniej
konfliktów między nim a personelem. Konflikty przeważnie wynikały z racji wtrącania się
sierotki do sposobu zarządzania sklepem, którego personel, zdaniem sierotki, ciągle jeszcze
pozostawiał wiele do życzenia. Ekspedientki czuły się swobodniej, kiedy nie spoczywało na
nich taksujące spojrzenie sierotki. Obecność pana Zenka nie przeszkadzała im, zwłaszcza że
dosyć często był zajęty jakimiś tajemniczymi rozmowami z krzywonosym Franiem, który
63
oczywiście, tego samego dnia po tragicznym wydarzeniu z telefonem zjawił się w sklepie, i
chociaż pan Zenek nie raczył mu się odkłonić (tak jak to sobie przyrzekł), nie zrażony tym nie
tylko nie obraził się, ale jeszcze nakrzyczał na pana Zenka: Jesteś starym osłem, Zeniu! Jak
mogłeś mnie posądzić o obojętność??! Nawet nie dałeś mi dojść do słowa! Ja tylko
mimochodem wspomniałem o zajściu z sierotką, żeby ci uzmysłowić, że mój brak uwagi
może mieć tragiczne skutki! Człowiek na portierni to jak straż przygraniczna! Musi być
czujny! Wypadek z sierotką był jedyny w swoim rodzaju i wcale nie mam ochoty żałować, że
tak się wszystko stało, nawet powiem więcej: gotów byłbym utracić pracę, żeby tylko spotkać
naszą sierotkę, ale obecnie, kiedy już jestem jej stryjem i nie mam zamiaru powiększać
rodziny, mam chyba prawo sumiennie wypełniać swoje obowiązki zawodowe? Ty przecież
także nie przestajesz sprzedawać warzyw, chociaż jesteś prawdziwym stryjem sierotki! A
teraz mów powoli i dokładnie, o co chodzi?
Pan Zenek niewiele miał do powiedzenia, tyle że sierotka zle sypia, a czasem nawet mówi
coś niewyraznie przez sen i nie można z niej wydusić mc! Tyle tylko, że ma coś do
przemyślenia. Jak myślisz, Franiu, o czym taka mała dziewczynka może tak intensywnie
myśleć? Pan Zenek miał nadzieję znalezć ratunek w wyjaśnieniu Frania.
To bardzo dobrze, że myśli! z całkowitą beztroską odpowiedział krzywonosy. Myśli,
bo jest inteligentna. Na pewno ma to po nas. Gorzej by było, gdyby kłamała albo wyrażała się
nieprzyzwoicie. Dziecko rośnie, rozwija się, więc myśli. Każdy ma prawo mieć jakiś własny
stryszek, na który chce się czasem schować. Poczekaj cierpliwie. Ona sama nam w
odpowiednim czasie powie, o czym myślała. Więc pan Zenek, odrobinę uspokojony, czekał.
Tymczasem sierotka każdego dnia po powrocie ze szkoły szybko odrabiała lekcje, a potem
pisała listy:
przeważnie cztery dziennie. Za każdym razem najpierw wyciągała z portmonetki strzępki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]