[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bym się nie śpieszył. - Ponuro potrząsnął głową i zdmuchnął płomień
świecy. - Już ja sobie z nią porozmawiam.
- Nie mogłam spać, więc poszłam na spacer. O co tyle krzyku?
- Masz piętnaście lat, Hayley. Bez pozwolenia nie wolno ci wychodzić
wieczorem z domu.
- Niedługo skończę szesnaście. Nie jesteś moim ojcem i nie możesz mi
rozkazywać.
Matt w milczeniu patrzył jej w oczy. Hayley pierwsza spuściła wzrok.
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo babcia się o ciebie martwiła?
- Potrafię zadbać o siebie.
- Właśnie udowodniłaś, jaka jesteś nieodpowie-
dzialna. Kiedy cię znalezliśmy, siedziałaś na ławce w parku. O jedenastej
w nocy! Sama. Czy ty masz pojęcie, jakie to niebezpieczne?
Dziewczyna prychnęła lekceważąco. Wszyscy siedzieli wokół
kuchennego stołu w domu Matta. Linda nadal ściskała w dłoni zmiętą
chusteczkę i wycierała zaczerwienione oczy. Tori ze smutkiem zdała
sobie sprawę, że nie można dłużej obciążać jej obowiązkiem opieki nad
dziećmi. Ma wystarczająco dużo zmartwienia z Bobem, który powoli
dochodzi do zdrowia.
Gdy Hayley zobaczyła, że Matt przyjechał po nią do parku w
towarzystwie Tori, jej mina dobitne zdradziła niechęć do przyjaciółki
wujka. Bez wątpienia zachowanie nastolatki miało na celu zwrócenie na
siebie jego uwagi i odsunięcie od niego Tori. Czy Matt miał rację, myśląc,
że jeśli dziewczyna się przekona, że nic nie wskóra, to zaakceptuje to, co
nieuniknione? Tori wcale nie była tego pewna. Ale przecież Matt o wiele
lepiej radzi sobie z dziećmi. Sama to przyznała. Wiedziała tylko, że nie
chce go stracić.
Matt zerknął na zegarek.
- Idz spać, Hayley.
Dziewczyna wstała ze spuszczoną głową. Jej wahanie świadczyło o tym,
że spodziewa się większej kary. Nie zawiodła się.
- Masz areszt domowy - zdecydował Matt. - Przez tydzień będziesz
wychodziła tylko do szkoły. I na tydzień konfiskuję ci telefon.
Kara okazała się bolesna. Hayley wyprostowała się i spojrzała na niego
zaczepnie.
- Nie możesz tego zrobić.
- Przekonasz się.
- Nie! - Omal nie tupnęła nogą. - Nie pozwolę ci zabrać mojej komórki.
Nie jesteś moim ojcem i nie muszę robić tego, co mi każesz.
Matt wstał i stanął z nią twarzą w twarz.
- Nie, nie jestem twoim ojcem. Bardzo żałuję, że go nie ma. I że nie ma z
nami twojej mamy. To bardzo smutne, że nie mogą tu być, bo wiem, jak
bardzo cię kochali.
Tori poczuła, że coś ją ściska w gardle na widok bólu, jaki malował się na
twarzy Matta. Linda pociągnęła nosem i sięgnęła po świeżą chusteczkę.
- Staram się, jak potrafię - ciągnął. - Robię to, bo kochałem twoich
rodziców. I ciebie też kocham.
Hayley wbiła wzrok w podłogę i przygarbiła się.
- Nie jestem twoim ojcem - powtórzył Matt - ale niestety jestem twoim
najbliższym krewnym, który może zająć jego miejsce. Dalej będę się
starał jak najlepiej go zastąpić, ponieważ obiecałem, że to zrobię, a ja
dotrzymuję słowa.
Umilkł na chwilę i wziął głęboki oddech.
- Kocham cię, Hayley, ale kocham też Tori. To zupełnie inny rodzaj
miłości i wcale nie zagraża moim uczuciom do ciebie i twojego
rodzeństwa.
Stawiając sprawę w ten sposób, Matt wiele ryzykował. Co prawda Linda
z aprobatą kiwała głową, ale jeśli Hayley nie zechce zaakceptować
takiego stanu rzeczy, będzie to miało wielki wpływ na związek Matta i
jego podopiecznych. Widać było jednak, że Matt był gotów podjąć to
ryzyko.
- Robienie przykrości Tori może ją do mnie znie-
chęcić, i pewnie o to ci chodzi - ciągnął Matt. - A nie chciałbym, żeby tak
się stało.
Emocje w jego glosie sprawiły, że Tori nie mogła dłużej milczeć.
- Nic takiego się nie wydarzy - zapewniła. - Przecież ja też cię kocham.
Zapomniałeś?
Matt spojrzał jej w oczy.
- Wystarczająco dosyć, żeby zaakceptować moją rodzinę? W przyszłości
będę miał na głowie jeszcze kilkoro nastolatków.
- Wystarczająco.
Popatrzyli na Hayley. Czy ta rozmowa udowodniła jej, że nie zdoła
wygrać? Czy wypowiedziane przez Matta słowa o miłości poruszyły ją
tak samo jak Tori? Dziewczyna dalej stała ze spuszczoną głową.
Kiedy Matt zwrócił wzrok na Tori, zobaczyła w jego oczach miłość.
Nagle przestało mieć znaczenie to, że nie są sami. Miała wrażenie, że
oprócz nich dwojga nie istnieje nic.
- Czy kochasz mnie tak mocno, żeby wyjść za mnie za mąż? - zapytał
Matt niemal szeptem.
Uśmiechnęła się przez łzy.
- Tak, tak mocno, a może nawet bardziej.
ROZDZIAA DZIEWITY
Charakter człowieka nie zmienia się jak za naciśnięciem guzika. Nagła
zmiana zachowania, jaka nastąpiła u siostrzenicy Matta, wzbudziłaby
podejrzenia nawet najbardziej ufnego człowieka pod słońcem.
- Hayley coś knuje - ostrzegła Matta Tori. - Czuję
to.
- Rzeczywiście, odkąd się zaręczyliśmy, jest wyjątkowo grzeczna. -
Urwał i potrząsnął głową. - Chyba nikt nie potrafiłby udawać przez dwa
tygodnie, co?
- To zależy od motywacji. - Tori spojrzała przez okno na Hayley siedzącą
na trawniku, z telefonem przy uchu. - Mam przeczucie, że chce uśpić
naszą czujność.
- A może po prostu zmądrzała? Przyjęła do wiadomości, że istnieją
granice mojej tolerancji. - Odłożył ścierkę, którą wycierał naczynia, i
objął Tori. - Martwisz się? Może żałujesz, że wzięłaś sobie na głowę tę
gromadę dzikusów?
Tori pocałowała go czule.
- Nic podobnego. Im częściej o tym myślę, tym bardziej mi się ten pomysł
podoba. Może odezwały się we mnie geny? Mój dom po prostu domaga
się mieszkańców. No i poza tym, jeśli dotąd nie zauważyłeś, kocham cię.
- Nie oczekuję, że będziesz dla nich matką. Ja biorę
za nie całkowitą odpowiedzialność. Jeśli Hayley znów zacznie sprawiać
kłopoty, zajmę się tym. Obiecuję ci.
- Blizniaki to sama słodycz - odrzekła Tori. - Kocham je do szaleństwa. A
Charles już powoli zaczyna wychodzić ze skorupy. To dobry dzieciak.
- Dzięki tobie poczuł, że jest kimś wyjątkowym. Zobacz. - Oboje
odwrócili się do okna.
Charles siedział pod drzewem i ze skupioną miną ćwiczył ułożenie
palców na strunach gitary.
- Dałaś mu wspaniałą motywację do pilnej nauki gry na gitarze -
stwierdził Matt.
Tori roześmiała się.
- Nie wyznaczajmy daty ślubu, dopóki nie nauczy się dobrze grać
piosenki, którą wybierze na uroczystość.
Hayley weszła do kuchni, więc odsunęli się od siebie, chociaż
dziewczyna była tak pogrążona w rozmowie, że wydawała się niczego nie
dostrzegać.
- Widziałaś, co ona miała na sobie? Coś jej się chyba pomyliło! - Hayley
[ Pobierz całość w formacie PDF ]