do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pan McAllister twierdzi, że jego rodzina nigdy nie piła wody ze studni, obawiając się klątwy.
Wierzyli, że ich skóra zmieni się w pancerz jak u kraba. Nawet mi powiedział o tym wiersz.
Fred Martin wsunął okulary na koniec nosa i wpatrzył się w książkę. Z białymi, gęstymi
brwiami, długim nosem i wydętymi wargami przypominał jakieś inteligentne zwierzę, na
przykład lamę umiejącą czytać. Prychnął pod nosem i zamyślony przewrócił kilka stron.
- O tu, to pana zainteresuje - rzekł, podając mi tom. Wskazał palcem nagłówek na górze
kartki, po czym pociągnął długim, białym paznokciem aż do samego dołu, gdzie przeczytałem
napis:  strona dwieście dwudziesta dziewiąta .
Delikatnie ująłem książkę. Okładka była spleśniała i popękana, na kartkach widniały
brązowe plamy. Założywszy palcem miejsce wskazane przez Freda Martina, wróciłem do
strony tytułowej, gdzie widniał napis wydrukowany artystycznie wykrojonymi literami:
 Dyskurs nad legendami i podaniami z Litchfield w Connecticut, włączając akuratne opisanie
procesu czarownic w Kent. Spisane przez Adama Prescotta. Wydrukowano i oprawiono u
Unicorna w Dan-burye. A. D. 1784 . Na sąsiedniej stronie zobaczyłem zamazany drzeworyt
przedstawiający młodego mężczyznę, którego usta obwisały podobnie jak u George'a
Washingtona na banknocie dolarowym; widać obu często bolały zęby i większość już stracili.
- To pierwsza książka tego typu, z jaką się w życiu spotkałem - zauważył Martin. - I nie
sądzę, bym kiedykolwiek znów taką znalazł. To prawdziwy biały kruk, bez wątpienia wart parę
setek.
Wróciłem do strony, którą mi wskazał na początku. Litery były drobne, umieszczone
ciasno jedna przy drugiej i tak zamazane, że z wielkim trudem można je było odczytać. Ale
kiedy się przyzwyczaiłem do niezwykłej pisowni, niespotykanej już w miejscowych szkołach,
zrozumiałem, że ta część dyskursu pana Adama Prescotta dotyczy właśnie zatrutych studni w
New Milford.
Tytuł rozdziału brzmiał:  Starożytne historie tyczące zródeł i studni w Washington i
Kent . Autor w długim wstępie rozpływał się nad pięknem okolic oraz życzliwością
mieszkańców i wymieniał poszczególne domy, opisując szczegółowo ich położenie. W końcu
jednak dotarłem do fragmentu, który zacząłem czytać ze wzrastającym zainteresowaniem.
 Starzy mieszkańcy Lichfielde nie pijają wody z własnych studzien, twierdząc, że nie
należy nią gasić pragnienia, jako że jest skażona przez bestyje warujące w głębinach pod
wzgórzami, a o których wyglądzie nikt mówić nie chce. Wszyscy zgodnie twierdzą, że wiedzą
o tym z podań zasłyszanych od Indian, co mieszkali tutaj przed wiekami, i choć w owych
dawnych czasach biali z nimi wielekroć walki toczyli, to jednak starszyzna plemion
indiańskich przed piciem zródlanej wody osadników przestrzegała. Wielekroć słyszałem od
starych ludzi z Lichfielde, że owe pradawne bestyje żyły w niepamiętnych czasach na
podmorskim lądzie, Atlantydą zwanym, choć Indianie mówią nań Mic-Mac, co Krainę
Bogów-Bestyj oznacza. Gdy straszliwe podmorskie trzęsienie ziemi zniszczyło domostwa i
tereny łowieckie bogów-bestyj, skazili oni nasieniem swoim studnie i zródła podziemne Nowej
Anglii i innych ziem wschodnich, aby wrócić do życia w ciele tych, którzy wodą ową
pragnienie gasić zechcą. Powiada się, że Atlantyda nigdy nie była prawdziwym lądem ponad
fale mórz wyniesionym, jeno włościami straszliwych potworów, które pływały i polowały
wśród podwodnych gór i grot. Gdy zagadnąć kogo z mieszkańców tych okolic o wygląd owych
bestyj-bogów, rzadko odpowiedz usłyszeć można, choć przecie wszyscy dobrze znają ich
oblicza. Tylko Josiah Walters z Boardmans Bridge wyznał, że wedle Indian owe potwory
pochodzą z niebios, w ich języku ye muskun, ale mają macki niczym ośmiornice i szczypce
niczym kraby, a odór z nich bije jak z ryby gnijącej. Indianie miejsce, gdzie owych bestyj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl