do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

urażona trochę wścibskimi rozważaniami Dottie.
- Czyżby przemawiało przez ciebie doświadczenie? - spytała.
Dottie powoli skinęła głową i zamyśliła się na chwilę.
- Wyszłam za mąż bardzo młodo. Kandydata wybrali moi
rodzice. To nie było... radosne doświadczenie. On zginął w wypadku
trzy lata po naszym -ślubie. Postanowiłam wtedy, że nigdy więcej nie
zdecyduję się na powtórne małżeństwo. Ale spotkałam Charlesa, ojca
Kane'a i Debbie. Przekonał mnie, że warto zaryzykować. Udowodnił,
jak cudownie jest kochać. Spędziłam z nim dwadzieścia sześć lat,
najlepszych lat w całym moim życiu.
- Brakuje ci go, prawda? - spytała cicho Alex. Widziała w
oczach Dottie smutek.
- Bardzo - przyznała z ciężkim westchnieniem starsza pani. -
Zmarł tak nagle. Marzyłam, że dożyjemy razem póznej starości.
Niczego jednak nie żałuję.
Aączyło nas wszystko : miłość, pożądanie, wzajemny szacunek.
Właśnie tego pragnęłam zawsze dla moich dzieci. Debbie udało się to
49
RS
osiągnąć. Kane, jak na razie nie miał tyle szczęścia. Chciałabym,
Alex, żeby i tobie się powiodło.
- Mnie? Dlaczego? - Zaskoczyła ją uroczysta powaga w głosie
Dottie.
Dottie spojrzała na nią z uśmiechem.
- Lubię cię.
- Ja też cię lubię - przyznała Alex. W gardle zaczęło ją dławić ze
wzruszenia.
- Cieszę się. Obiecujesz zastanowić się nad tym, o czym
rozmawiałyśmy? Na pewno spotkasz kogoś, kto cię zafascynuje, kto
zaoferuje więcej niż tylko wygodny układ.
Alex poruszyła się niespokojnie na krześle. Zastanawiała się, czy
Dottie ma na myśli kogoś konkretnego. Nie, to absurd. Dottie po
prostu była wobec niej życzliwa. Przecież chyba niczego nie
sugerowała?
-Oczywiście, przemyślę twoje słowa - odparła trochę
wymijająco. Umknęła spojrzeniem w bok.
- Zwietnie. A teraz wróćmy do twoich planów - zaproponowała z
ożywieniem matka Kane'a. - Może zdołam cię namówić, żebyś
zatrzymała się u nas. Jeśli zamierzasz spędzić trochę czasu w
typowym miasteczku amerykańskiego Południa, to trudno o lepsze
miejsce niż Andersenville. Poza tym w ciągu najbliższych dni nie
wolno ci się przemęczać. A po trzecie, Mildred, Johnnie Mae i ja
będziemy zachwycone, goszcząc cię pod naszym dachem. Zgadzasz
się?
50
RS
Miała wielką ochotę przystać na tę propozycję.
- Z przyjemnością zostałabym tutaj. - Alex z namysłem
dobierała słowa. - Ale pod jednym warunkiem. Przyjmiecie ode mnie
pieniądze za pokój i utrzymanie. Nie mogę nadużywać waszej
gościnności.
- Nie uważam tego za konieczne, lecz jeśli chcesz, ustalimy
jakieś zasady - zgodziła się Dottie.
- Mogłabym ustawić komputer na biurku w sypialni - stwierdziła
Alex. Przypomniała sobie, jak kusząco wyglądał dziś rano mały
antyczny sekretarzyk.
- A więc nie ma żadnych problemów? - spytała radośnie Dottie.
Najwyrazniej uznała sprawę za załatwioną.
Alex zagryzła wargi. Nie wiadomo dlaczego na dzwięk słowa
 problem" pomyślała o doktorze Lovellu. Jestem niemądra,
stwierdziła. Cóż z tego, że o pierwszej nad ranem wydał mi się
pociągający. To jeszcze nie powód, aby stąd uciekać. Dottie ma rację.
Powinnam zbierać materiały w Andersenville. Po co szukać innego
miasta.
A co do Kane'a... Chyba uległa w nocy chwilowemu
zauroczeniu. To zrozumiałe, była w powypadkowym szoku, śpiąca i
zaskoczona nieoczekiwaną wizytą. Teraz czuła się świetnie, a w
jasnym świetle dnia wszystko na ogół wygląda inaczej. Nie
przypuszczała, żeby dziś Kane wywarł na niej piorunujące wrażenie.
Albo ona na nim. Czemu więc miałaby się przejmować faktem, że
prawdopodobnie będą się tutaj widywać? Szybko podjęła decyzję.
51
RS
- Bardzo dziękuję za zaproszenie, Dottie. Z chęcią spędzę w
Andersenville trochę czasu.
Dottie aż klasnęła w dłonie z zadowolenia.
- Cudownie! - wykrzyknęła. - Trudno o lepsze rozwiązanie.
Gdyby Kane nie dał matce słowa, że przyjdzie w środę na
parafialne spotkanie, na pewno znalazłby jakiś powód, aby się od tego
wymigać.
Był zmęczony, głodny i raczej w kiepskim humorze. Marzył,
żeby znalezć się w domu, zrzucić buty i położyć się na kanapie przed
telewizorem. W zamrażarce czekały gotowe, smakowite dania
obiadowe. Matka regularnie szykowała je dla niego. Wymagały
jedynie podgrzania w mikrofalowej kuchence. Miał nawet w domu
niezłe wino, które kupił kilka dni temu.
Westchnął z rozmarzeniem. To mógł być wieczór doskonały.
Oczyma duszy już widział się w dresie, z talerzem na kolanach i
kieliszkiem burgunda w zasięgu ręki. Zamiast tego wciąż miał na
sobie garnitur i parkował samochód przed kościołem. I to wyłącznie
dlatego, że nieopatrznie dał się skłonić do złożenia obietnicy. Ty
frajerze, pomyślał.
- Hej, Kane! Jak leci? - zawołał tęgawy farmer. Kane pomachał
ręką w stronę kilku mężczyzn.
- W porządku, Zeb. Kiedy wreszcie pójdziesz za moją radą i
rzucisz palenie?
- Już niedługo - obiecał Zeb. - A od poniedziałku rozpoczynam
dietę.
52
RS
- Akurat - nie dał się zwieść Kane. Nie miał co się łudzić. Mimo
podwyższonego ciśnienia i niemal zabójczego poziomu cholesterolu,
Zeb lekceważył swoje zdrowie. Tylko patrzeć, jak wysiądzie mu
serce. A wtedy i on, i jego rodzina będzie oczekiwać cudu od lekarza.
- Doktorze Lovell! Jak to dobrze, że pana widzę!
- Potężnie zbudowana kobieta w kwiecistej sukni i kapelusiku na
czubku głowy chwyciła go za ramię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl